Angela Merkel miałaby nie lada problem, gdyby chciała otworzyć rachunek w polskim banku. Tak samo Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego, szef NATO, wyżsi oficerowie, ministrowie rządu francuskiego, włoskiego, Burkina Faso, Zairu, parlamentarzyści z Korei i Turkmenistanu wraz z asystentami.
Wszystkie osoby publiczne w każdym zakątku świata, żeby uruchomić konto osobiste w Polsce, muszą dostać zgodę aż członka zarządu banku. Wszystkie z wyjątkiem naszych rodzimych polityków, wysokich urzędników, szefów gabinetów politycznych, kadry oficerskiej. Zbigniew Chlebowski wchodzi do banku jak zwykły klient i tak musi być traktowany. Również Angela Merkel może uniknąć korowodów z otwieraniem rachunku — wystarczy, że kupi sobie kawalerkę, powiedzmy, na warszawskim Żoliborzu, i we wniosku o konto wpisze adres zamieszkania: Warszawa, Polska. O co w tym wszystkim chodzi?
Od dwóch tygodni obowiązuje w Polsce ustawa o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy. Zmian jest sporo: obowiązek raportowania o wszystkich dużych transakcjach gotówkowych mają teraz m.in. dilerzy samochodów. Dyrektywa pod szczególny nadzór zaleca wziąć "pepsów", czyli public persons — osoby publiczne.
Kim jest „peps”? Jak utrudni on życie bankom? Czym różni się polski
„peps” od zagranicznego? Jakie nowe obowiązki przynosi przedsiębiorcom ustawa o
przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych
pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł? Dowiesz się z wtorkowego
„Pulsu Biznesu”.