EBOR ma neutralizować wpływ Eureko na PZU

Łukasz Świerżewski
opublikowano: 2002-09-30 00:00

Bank nie jest skłonny mieszać się w potyczki polityczne na najwyższych szczeblach

Wszystko wskazuje na to, że Wiesław Kaczmarek, minister skarbu, wprowadzając EBOR do PZU chce odzyskać wpływ na spółkę, zneutralizować Eureko i jeszcze nieco zarobić dla budżetu na sprzedaży akcji. EBOR boi się jednak uwikłania w niekończące się spory wokół towarzystwa.

Wciągnięcie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) w prywatyzację PZU jest niezwykle zmyślnym ruchem Wiesława Kaczmarka — twierdzą osoby związane z prywatyzacją towarzystwa. Gdyby bank, najlepiej jeszcze razem z Międzynarodową Korporacją Finansową (IFC), agendą Banku Światowego, zainwestowały w kupno około 10 proc. akcji spółki, byłby pretekst do ułożenia od nowa zasad współpracy z Eureko, uzyskania środków dla budżetu i być może osłabienia pozycji Zdzisława Montkiewicza, prezesa PZU, który zdaje się być bardziej zależny od premiera Leszka Millera niż ministra skarbu.

Nic więc dziwnego, że w ubiegłym tygodniu Wiesław Kaczmarek entuzjastycznie oświadczył, że otrzymał od EBOR i IFC listy intencyjne w sprawie zakupu akcji PZU.

Przedstawiciele EBOR z większym dystansem podchodzą do kupowania akcji PZU.

— Oficjalny list intencyjny na pewno nie został wysłany. Co najwyżej jeden z dyrektorów wysłał nieoficjalne pismo do polskiego MSP. Jeżeli rząd poprosi nas o cokolwiek w sprawie PZU, to się zastanowimy — twierdził tego samego dnia Adam Bielecki, dyrektor w EBOR.

Adam Bielecki tłumaczy, że nieporozumienie może wynikać z błędów w tłumaczeniu ze względu na inne w angielskim i polskim znaczenie sformułowania „list intencyjny”. Wszystko wskazuje jednak na to, że bank poważnie rozważa zaangażowanie w akcje największego polskiego ubezpieczyciela.

— Jeżeli EBOR zostanie zaproszony przez dotychczasowych akcjonariuszy do zainwestowania w PZU, to — biorąc pod uwagę wymagane przez siebie zasady współpracy z udziałowcami i corporate governance — rozważymy tę propozycję — twierdzi Jeffrey Hiday, rzecznik EBOR.

Stawiany przez bank wymóg przestrzegania międzynarodowych standardów jest bardzo na rękę ministrowi skarbu. Zgodnie z umową prywatyzacyjną z listopada 1999 r. i aneksem do niej z kwietnia 2001 r., do czasu upublicznienia akcji PZU Skarb Państwa mianuje de facto większość członków zarządów spółek grupy PZU, a w radzie nadzorczej majątkowego towarzystwa dzieli się równo miejscami z inwestorem mniejszościowym. Z chwilą upubliczniena 21 proc. akcji ma trafić do Eureko i inwestor przejmie nad spółką kontrolę. Do tego nie chce dopuścić Wiesław Kaczmarek. Z tego powodu negocjacje z paneuropejskim ubezpieczycielem utknęły w martwym punkcie. Wejście EBOR pozwoliłoby na sprzedaż części akcji PZU i równocześnie niedopuszczenie do przejęcia przez Eureko kontroli. EBOR narzuciłby bowiem równocześnie międzynarodowe standardy, zgodnie z którymi we władzach grupy zasiadaliby równocześnie przedstawiciele Eureko, MSP i banku. Trudno spodziewać się, by EBOR głosował wbrew Skarbowi Państwa, kontrola nad PZU byłaby więc uratowana.

Według naszych informatorów, Wiesław Kaczmarek ma też nadzieję na zwiększenie swojego wpływu na bieg zdarzeń w samym PZU. Obecnie na czele grupy stoi Zdzisław Montkiewicz, którego pozycja nie została osłabiona mimo sporu z Wiesławem Kaczmarkiem w sprawie obsady we władzach PZU Życie. Wówczas szef MSP publicznie nie zaakceptował jego posunięć. Cieszący się poparciem premiera prezes PZU przymierza się obecnie do centralizowania władzy w grupie. Realizowane jest to w ramach tworzenia centrum korporacyjnego, zgodnie z przedstawioną latem strategią towarzystwa. Wejście EBOR może być zatem pretekstem do zmian we władzach.

Na takie rozwiązanie może też zgodzić się Eureko, które również nie ma łatwego życia ze Zdzisławem Montkiewiczem. Wiesław Kaczmarek wspominał nawet, że rozmowy z EBOR toczą się z inicjatywy inwestorów mniejszościowych. Holdingowi może być na rękę odłożenie w czasie momentu zapłaty za dodatkowe walory Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń, jeśli tylko otrzyma opcję odkupienia w przyszłości akcji od EBOR.

Powrót renomowanej instytucji nie zachęci jednak kolejnych inwestorów do Polski

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju nie pierwszy raz interesuje się rynkiem ubezpieczeniowym. Wcześniej przymierzał się do Daewoo TU. Niestety, sektor ten kusi niewielu nowych inwestorów zagranicznych. Karty zostały rozdane.

Zainteresowanie Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju (EBOR) PZU nie dziwi analityków rynku. Bank ma bogate doświadczenie we wspieraniu polskich towarzystw, a do PZU przymierza się nie po raz pierwszy. Już w 1999 r., podczas pierwszej fazy prywatyzacji towarzystwa, EBOR złożył ofertę kupna. O banku znów zrobiło się głośno w kontekście PZU, gdy dwa lata później Aldona Kamela-Sowińska, minister skarbu, zabiegała o kupno przez bank znacznego pakietu akcji przy okazji publicznej emisji i planowanego debiutu giełdowego.

Bank jest zresztą obecny w polskich ubezpieczeniach od 1994 r., kiedy objął po 35 proc. francuskich towarzystw Azur Ostoja i Azur Życie. Spółki te zostały później kupione przez Winterthur. Do dziś bank jest mniejszościowym udziałowcem towarzystwa CS Life & Pensions i CS L&P PTE (oba przemianowane z Winterthur). Był ponadto czasowo obecny w BTUiR Heros, a w 1999 r. dokapitalizował Energo-Asekurację (EA). Otto Groegler, szef Nordea (dawna EA), przyznał niedawno w „PB”, że można się spodziewać, że EBOR zdecyduje się niedługo na wycofanie z tej inwestycji. Bank wspominany był także podczas prywatyzacji Warty, a jego wysłannicy przyglądali się Daewoo TU.

EBOR interesuje się zresztą całym polskim rynkiem finansowym. Posiada 6,6 proc. akcji Pekao SA, a ostatnio zapowiedział kupno 19,9 proc. CA IB TFI.

— Chcemy wspierać lokalny rozwój rynku kapitałowego, a wybierając partnera bank zwrócił uwagę na dobre wyniki i doświadczenie. EBOR podchodzi do transakcji w kategoriach średnioterminowych, przynajmniej na okres siedmioletni — twierdziła przy tej okazji Irene Grzybowski, odpowiedzialna za działalność EBOR w Polsce.

Wzrostowi zainteresowania EBOR rynkiem ubezpieczeniowym nie towarzyszy napływ nowych zagranicznych inwestorów do Polski. Choć stale rośnie wartość inwestycji zagranicznych w kapitale sektora, wynika to głównie ze zwiększania zaangażowania już obecnych spółek. Według danych Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych (KNUiFE), zaangażowanie zagraniczne w kapitałach towarzystw wynosiło pod koniec 2001 r. ponad 2,5 mld zł i było aż o 700 mln wyższe niż rok wcześniej.

Tak gwałtowny wzrost zaangażowania zagranicznego można jednak tłumaczyć nie tyle rosnącym zainteresowaniem ubezpieczeniami w Polsce, co wysokimi stratami ponoszonymi na trudnym rynku i koniecznością uzupełniania kapitału, zwiększoną zaostrzeniem ustawowych wymogów bezpieczeństw.

O spadku zainteresowania wchodzeniem do Polski świadczy także niewielka liczba nowych licencji ubezpieczeniowych. W 2001 r. otrzymały je tylko dwa towarzystwa grupy Signal Iduna oraz oddział majątkowy Cardif. W tym roku wydano jedną (dla Europy Życie), a rozpatrywane są trzy. Z naszych informacji wynika, że jedna dla TUW-u. Inwestycje od podstaw są już rzadkością, a eksperci zgodnie twierdzą, że są one już nieopłacalne. Pozostaje kupowanie akcji już istniejących spółek. W czerwcu umowę przejęcia udziałów Samopomocy od Securo Investment podpisała niemiecka grupa HDI. Inwestorem zapowiadającym rychłe rozpoczęcie działalności jest też Citigroup, która kupiła Energo Życie od Nordea Ubezpieczenia. Na tym lista nowych inwestorów się kończy. Z ważnych europejskich graczy brakuje tylko francuskiej AXA, która od czasu fiaska inwestycji w PZU nie zaangażowała się bezpośredniego w Polsce.

Trudna sytuacja na rynku zmusiła także część inwestorów do wycofania się. Wiosną szwajcarski Zurich odsprzedał Generali swoje spółki w Polsce i regionie. Decyzję o wycofaniu podjął też szwedzki SEB, który wygasza działalność Gardy Life i Partnera. Zawieszenie działalności ogłosił też Wüstenrot, który ledwie rok wcześniej rozpoczął sprzedaż. Szwedzi i Niemcy tłumaczyli decyzje niewielkimi widokami na wypracowanie zysku. O małym zainteresowaniu naszym rynkiem świadczą też trudności Daewoo TU czy Polisy Życie ze znalezieniem inwestora strategicznego.

Inwestorów może też zniechęcać polskie prawo. Wszyscy ubezpieczyciele zgodnie narzekają na brak zachęt fiskalnych dla klientów, decydujących się na długoterminowe oszczędzanie. Zagranicznych akcjonariuszy zbulwersowały ostatnio zakusy KNUiFE, kierowanej przez Jana Monkiewicza, która zaproponowała, by w składach rad nadzorczych towarzystw co najmniej jedną trzecią stanowiły osoby nie związane z właścicielem i mianowane z listy nadzoru.

— Można sobie wyobrazić scenariusz polegający na przekształceniu towarzystw w oddziały i odejście kapitału zagranicznego z Polski. Rzecz cała w skali europejskiej jest bez precedensu — twierdzi Paweł Dangel, prezes grupy Allianz Polska.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface