W piątek 17.09 nastroje na rynkach akcji były bardzo złe. Być może nieco pogarszało sytuację to, że wygasały wrześniowe linie instrumentów pochodnych (to szczególnie widać było w Warszawie). Inne giełdy też zachowywały się słabo. W Europie sesje rozpoczęły się od wzrostu indeksów, ale potem już dominowały niedźwiedzie. Indeksy systematycznie się osuwały kończąc sesje około jednoprocentowymi spadkami.
Oczywiście dużo mówiono o problemach Evergrande, drugiego co do wielkości dewelopera chińskiego, który już w czwartek ma zapłacić 83,5 mln dolarów odsetek od swoich obligacji, co może się nie udać. Spółka ma 300 mld USD (nie pomyliłem się – chodzi o miliardy) zobowiązań i rosną obawy, że jej upadłość może być powodem potężnych zaburzeń na azjatyckim rynku bankowym. Porównywania problemów Evergrande do Lehman Brothers w 2008 roku jest nieporozumieniem, ale jako pretekst do przedłużenia korekty problem tej spółki nadaje się znakomicie (więcej w tygodniówce). Tak zresztą jak i powoływanie się na kolejną falę pandemii.
Korekta po prostu rynkowi w USA się należała, bo akcje są potężnie przewartościowane, czekano na środowy komunikat FOMC, wrzesień statystycznie jest słabym miesiącem dla giełd, problemy z limitem zadłużenia USA coraz wyraźniej rosną, rosną tez problemy z uchwaleniem pakietów pomocowych przez Kongres (więcej w tygodniówce).
W piątek również na Wall Street niedźwiedzie pokazały kły. Indeksy straciły ponad 0,8%, a indeks S&P 500 naruszył średnią 50. sesyjną, która już wiele razy była mocnym wsparciem podczas kolejnych mini-korekt. Już to wystarczyło, żeby indeksy europejskie w poniedziałek rozpoczęły sesje od dwuprocentowych spadków. Blisko 20. procentowy spadek ceny akcji Evergrande na giełdzie w Hong Kongu (zakończyła dzień 10. procentowym spadkiem) był też znakomitym pretekstem do przedłużenia korekty. W Europie indeksy straciły od 1,5 do 2,5%.
W USA indeksy też w poniedziałek szybko spadały, Na godzinę przed końcem sesji traciły już po około trzy procent, ale ostatnia godzina to był już szturm kupujących spadki. Odnotować trzeba, że potężnie wzrósł obrót na kontraktach na S&P 500. Kupowali nie tylko indywidualnie inwestorzy, ale przede wszystkim duże banki inwestycyjne przekonane, że korekta za chwilę się zakończy.
Pomagało to, że indeks S&P 500 dotknął średniej 100. sesyjnej. Indeksy odrobiły po około jeden punkt procentowy, ale nie uchroniło to ich przed sporymi spadkami – S&P 500 stracił 1,7%, a NASDAQ 2,1%. W tym momencie indeks S&P 500 tracił od szczytu 4,2%. We wtorek zanosiło się na odbicie i wejście w stan czekania na środowy komunikat FOMC.
Umocnienie dolara na rynkach globalnych szkodziło złotemu, który już przedtem mocno tracił. Przypominam, że problemy złotego rozpoczęły się od konferencji Adama Glapińskiego, szefa NBP, w czwartek 16.09. Teoretycznie (bo może znowu zostanie przełożone pod byle pretekstem) szkodzić mogło złotemu też to, że 22. września odbędzie się posiedzenia Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej (TK) w sprawie wyższości prawa polskiego nad europejskim. Poza tym 26.09 kończy się ważność koncesji TVN, a w mediach pojawiają się niepokojące enuncjacje mówiące o tym jak bez zmiany prawa można nakazać zmianę akcjonariatu TVN.
Na GPW w piątek indeksy trzymały się blisko poziomu neutralnego, ale w ostatniej godzinie sesji, kiedy ustalany był kurs rozliczenia wrześniowej linii kontraktów na WIG20, indeks zanurkował i zakończył sesję jednoprocentowym spadkiem. W poniedziałek sesja rozpoczęła się tak jak na innych parkietach – dwuprocentowym spadkiem WIG20.
Potem też dopasowaliśmy się do zachowania innych giełd. WIG20 stracił 2,59% i wrócił w objęcia flagi, z której wybicie w końcu sierpnia dało sygnał kupna. Tak to jest, jeśli fundusze w niewłaściwym momencie postanowią pognać indeksy na północ. Sygnał kupna znikł, ale zakładam, że najpóźniej w październiku powróci.
Link do komentarza tygodniowego:
