EKF: Banki muszą nabrać masy, by finansować ogromne projekty

Agnieszka MorawieckaAgnieszka Morawiecka
opublikowano: 2024-06-17 20:00

Sektor sam nie udźwignie finansowania transformacji energetycznej, ale Polska nie jest samotną wyspą. Może dokonywać przełomowych zmian we współpracy z kapitałem międzynarodowym.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie nakłady finansowe są niezbędne do transformacji energetyki w ciągu najbliższych pięciu lat
  • ile dodatkowych kapitałów potrzebują rocznie banki, aby dogonić średnią europejską pod względem inwestycji
  • dlaczego dotychczas nie zbudowano w Polsce elektrowni atomowej

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W perspektywie najbliższych pięciu lat szacunkowy koszt modernizacji energetycznej Polski to około 850 mld zł. W perspektywie do 2040 r. szacunki te są blisko dwukrotnie wyższe — sięgają 1,6 bln zł. Tymczasem marginalizacja roli banków w finansowaniu gospodarki przez transferowanie do niej kapitału bezpośrednio przez państwo i jego agendy postępuje.

Polskie banki w europejskim ogonie

Sektor bankowy od 2016 r., tj. od czasu wprowadzenia podatku bankowego, sukcesywnie się kurczy. Jeśli dodać do tego problem franków i wakacji kredytowych, to możliwości kredytowania stają się bardzo ograniczone.

— Sektor bankowy jest w ogonie Europy, jeśli chodzi relację kredytów dla przedsiębiorstw do PKB. To niespełna 12 proc., podczas gdy średnia unijna jest w okolicach 37 proc. Mamy bardzo dużo do zrobienia i nie pomaga nam w tym konstrukcja podatku bankowego, który w istocie jest podatkiem od kredytów — mówi Agnieszka Wachnicka, wiceprezeska Związku Banków Polskich.

Podkreśla, że aby Polska osiągnęła w poziomie inwestycji średnią unijną, która sięga około 22 proc. PKB, to sektor bankowy musiałby udzielać w skali roku kredytów o wartości 230-250 mld zł. To wymagałoby budowy dodatkowych kapitałów własnych rzędu 40-45 mld zł rocznie, tj. dwukrotności zysku, jaki sektor wypracował w 2023 r.

Zmiany obejmą cały łańcuch

Dariusz Marzec, prezes PGE, podkreśla, że transformacja oznacza całkowitą zmianę sposobu funkcjonowania sektora — od produkcji energii przez dystrybucję i jej dostarczanie do odbiorców końcowych i magazynowanie nadwyżek.

— Serce polskiej energetyki przesunęło się z południa na wybrzeże, żeby nie powiedzieć, że na morze. Teraz energia jest produkowana na terenie całego kraju — nie tylko na południu, co wymusza całkowicie inny sposób działania sieci elektroenergetycznych i dystrybucyjnych. To jest ogromne wyzwanie dla sieci, które muszą być elastyczne i zdolne do obsługiwania przesyłu we wszystkie strony. Jeśli przechodzimy na źródła niskoemisyjne lub zeroemisyjne, to z wiatrem na Bałtyku nie mamy problemu, bo jest stale, ale na lądzie mamy bardzo dużą zmienność. Dlatego muszą pojawić się magazyny energii, by oddawać ją wtedy, gdy produkcji ze źródeł odnawialnych nie ma. To wymusza całkowicie inny sposób funkcjonowania systemu, inną infrastrukturę i jest związane z ogromnymi inwestycjami — mówi Dariusz Marzec.

Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, wskazuje, że wiele podmiotów będzie miało ogromny problem z kredytowaniem ze względu na tzw. czarne aktywa, od którego odchodzą banki.

— Nadal mamy bardzo duży udział węgla w miksie energetycznym oraz gazu jako środka używanego w okresie przejściowym, a taksonomia nie pozwala finansować inwestycji, które są związane z nieodnawialnymi źródłami energii. Mamy problem w postaci tego, że spółki, czyli lokalni, regionalni producenci energii podpięci do sieci mają wysokie wskaźniki zadłużenia i zyskowności i nie będą mieli szansy na uzyskanie kredytu — mówi Piotr Arak.

Pieniądze płyną ze świata

Michał Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego, proponuje, by transformację energetyczną potraktować jako możliwość dokonania przez Polskę skoku cywilizacyjnego. Jak podkreśla, technologia zawarta w projekcie Baltic Power, w którym ING Bank Śląski był jednym z banków finansujących, jest znacznie nowocześniejsza i efektywniejsza niż np. funkcjonująca w Holandii, kraju, z którego pochodzi właściciel banku.

— Transformacja energetyczna powoduje, że na polski rynek napływa duży kapitał inwestycyjny z całego świata, ponieważ różnego rodzaju fundusze poszukują możliwości finansowania takich właśnie projektów. Ta ogromna zmiana stworzy nowe łańcuchy dostaw, w tym technologiczne o wyższej marżowości i wartości dodanej. Będziemy w stanie więc zrealizować skok technologiczny. I to jest bardzo pozytywna perspektywa — mówi Michał Mrożek.

Wtóruje mu Piotr Mietkowski, dyrektor zarządzający bankowości inwestycyjnej CEE BNP Paribas, który podkreśla konieczność udziału w transformacji banków i instytucji międzynarodowych. Jako przykład podaje projekt morskiej farmy wiatrowej Baltic Power o mocy do 1,2 GW, który pozyskał 4,5 mld EUR finansowania na 25 lat.

— Banki są gotowe i bardzo aktywne w finansowaniu dużych projektów. Baltic Power to genialny przykład, który pozwala zrozumieć, jakie wyzwania stoją przed nami. Banki to zrobiły w formie kredytu konsorcjalnego — 21 banków komercyjnych, dwie instytucje międzynarodowe: EBI i EBOR i dwie agencje kredytowe. Byliśmy w stanie to zrobić, bo mieliśmy dobry projekt, bardzo dobry schemat regulacyjny. Polskie banki mogą finansować takie projekty, ale konieczne będzie wsparcie banków zagranicznych — mówi Piotr Mietkowski.

— Mamy mądrych ludzi w sektorze bankowym, którzy potrafią strukturyzować transakcje. Sfinansowaliśmy wszystkie porty, terminale, a jeśli zabraknie nam kapitału, to zaprosimy kontrahentów z zagranicy. Jest wielu inwestorów, którzy są nadpłynni i chętnie sfinansują duże inwestycje, nawet atom. To nie jest problem — twierdzi Magdalena Zmitrowicz, wiceprezeska Banku Pekao.

Atom jest upolityczniony

Piotr Mietkowski zwraca uwagę, że Polska jest jedynym dużym krajem w Europie, który nie ma elektrowni atomowej, a porywa się na dużą liczbę projektów, z których każdy miałby być finansowany w inny sposób.

— Gdyby finansowanie polskiego atomu było takie proste, to nie rozmawialibyśmy o takiej inwestycji od 15 lat. Nie ma publicznego planu dla budowy elektrowni jądrowej — podkreśla Piotr Arak.

Według Dariusza Marca budowę elektrowni należy sfinansować tak jak każdą dużą inwestycję infrastrukturalną. Problem leży gdzie indziej.

— Elektrownia atomowa jest czajnikiem do podgrzewania wody, tylko paliwo jest inne. Grzejemy w niej pierwiastkiem radioaktywnym. W przypadku atomu jest to decyzja polityczna, bo publiczna informacja o budowie atomu obniża poparcie społeczne. Jeżeli politycy zaczną podchodzić do tego projektu jako pozytywnego lub neutralnego politycznie, to można szybko to zrobić — mówi prezes PGE.

Podkreśla, że Polska potrzebuje wypracowania docelowej struktury sektora energetycznego.

— Zapisaliśmy, że do 2030 r. będziemy mieli 6 GW instalacji fotowoltaicznych na terenie naszego kraju, a mamy już 17. Jako PGE mamy osiem koncesji na Morzu Bałtyckim, do tego mamy 17 GW z fotowoltaiki. Nie wiem, gdzie za 10 lat zmieści się w systemie atom. Oczywiście zużycie energii elektrycznej wzrasta, ale potrzebujemy regulacyjnej stymulacji — mówi Dariusz Marzec.