Eksport spada, rząd boi się o wzrost i apeluje do Glapińskiego

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-08-13 20:00

Powrót wysokiego wzrostu gospodarczego odgrywa kluczową rolę w planach gospodarczych rządu. Ma zapewnić finansowanie nowych wydatków i jednocześnie redukcję deficytu. Bieżące dane makroekonomiczne wyglądają jednak raczej słabo — ostatnie pokazują wyraźny spadek eksportu. Dlatego zaczynają się stopniowe naciski na Radę Polityki Pieniężnej. Naciski słuszne, ale pod pewnymi warunkami.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

We wtorek ok. godz. 14.00 pojawiły się dwie informacje, które choć pozornie odległe, pasują do siebie jak elementy układanki.

NBP podał dane o bilansie płatniczym, z których można wyczytać m.in. informację o słabej dynamice eksportu. W czerwcu eksport towarów spadł o 6 proc. r/r, a eksport usług obniżył się o 3 proc. r/r. Łączna dynamika wynosi -5,3 proc. r/r. To drugi ujemny odczyt z rzędu, poza pandemią taka sytuacja wydarzyła się ostatni raz w 2009 r. Polska koniunktura jest bardzo zależna od sytuacji na rynkach eksportowych, więc ta informacja rzuca cień na prognozy mocnego ożywienia koniunktury w nadchodzących kwartałach. Trzeba oczywiście wziąć poprawkę na to, że spadek przychodzi po paru latach nadzwyczajnego wzrostu, nie jest to powód do dużego niepokoju. Nie zmienia to jednak faktu, że jesteśmy w okresie wolnego wzrostu i wszystkie plany zakładające inne scenariusze muszą wziąć to pod uwagę.

Jednocześnie ok. 14.30 na konferencji prasowej wystąpił premier Donald Tusk. W jej trakcie odniósł się do sytuacji w gospodarce i powiedział, że niepokoi go zbyt jastrzębia polityka pieniężna w Polsce. Dokładnie ujął to tak: „Jastrzębia polityka prezesa Glapińskiego nie ułatwia realizacji ambitnego celu, jakim jest osiągnięcie jednego z najwyższych wzrostów gospodarczych. Jest on możliwy, ale byłoby łatwiej, gdyby spojrzał on życzliwiej”.

Jest to wydarzenie o tyle ciekawe, że bardzo dawno w Polsce nie mieliśmy sytuacji, w której premier otwarcie krytykowałby bank centralny za utrzymywanie zbyt wysokich stóp procentowych. Musielibyśmy chyba cofnąć się do czasów prezesury Leszka Balcerowicza w NBP. Wydaje się, że do rządu dociera fakt, że gospodarka nie znajduje się na satysfakcjonującej trajektorii.

A rząd potrzebuje wzrostu gospodarczego jak powietrza. W strategiach gospodarczych obiecuje redukcję deficytu fiskalnego państwa, który obecnie sięga 5-6 proc. PKB. Obiecuje to obywatelom, inwestorom czy instytucjom Unii Europejskiej. A jednocześnie nie chce tego osiągać przez obniżanie wydatków lub podnoszenie podatków. Zostaje więc szybszy przyrost mianownika (relacji deficyt/PKB), czyli wyższy wzrost gospodarczy. We wtorek taką diagnozę potwierdził Andrzej Domański, minister finansów, który powiedział w wywiadzie dla Polsat News, że rząd nie szykuje cięć w finansach publicznych, a kluczowe dla obniżenia deficytu będzie przywrócenie w Polsce wysokiego wzrostu gospodarczego.

Czy Rada Polityki Pieniężnej mogłaby pomóc rządowi? Silne luzowanie polityki pieniężnej nie wchodzi w grę przy 4-5-procentowej stopie inflacji. Nie można też liczyć na to, że polityka pieniężna jest w stanie zdziałać cuda, jej rola w obecnych warunkach jest ograniczona, a większe znaczenie mogą mieć obniżki stóp w strefie euro. Obecne stopy w Polsce są jednak zbyt wysokie i mogą blokować gospodarkę w kilku wrażliwych obszarach. Uniemożliwiają naturalne odrodzenie rynku mieszkaniowego, ograniczają opłacalność eksportu i inwestycje eksporterów, podnoszą też koszty finansowania długu bez wyraźnej (w moim przekonaniu) potrzeby.

Dobra dla wzrostu gospodarczego i bezpieczeństwa finansowego państwa polityka makroekonomiczna powinna dziś polegać na stopniowej redukcji deficytu fiskalnego oraz umiarkowanych obniżkach stóp procentowych.