Engie zaprasza inwestorów do kupna Elektrowni Połaniec

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2016-04-18 22:00

Przy cenie wywoławczej 500 mln EUR nie ma chętnych na jedne z kluczowych dla polskiej energetyki aktywów.

Nad Engie słońce nigdy nie zachodzi — świeci nad francuskim gigantem energetycznym w dzień i w nocy. Tak przynajmniej twierdzi spółka na stronie internetowej. Jednak na terenie Polski to światło nieco przygasło — spółka wystawiła na sprzedaż swoje aktywa, z których największym jest Elektrownia Połaniec. Jej sprzedaż, przy której doradza BNP Paribas, będzie dla Engie dużym wyzwaniem. Cena wywoławcza to 500 mln EUR (2 mld zł) — usłyszeliśmy w źródłach zbliżonych do transakcji.

Kukułcze jajo

Cena odstrasza potencjalnych chętnych — z informacji „PB” wynika, że nie znalazł się na razie ani jeden podmiot zainteresowany kupnem. Trudno się spodziewać ofert od europejskich koncernów energetycznych, które odchodzą od węgla i wyprzedają takie aktywa (to powód, dla którego Engie sprzedaje elektrownię w Polsce). Międzynarodowe instytucje finansowe wycofują jedna po drugiej możliwość kredytowania sektora, co utrudnia zdobycie finansowania na transakcję kupna. Rozpoznanie robią inwestorzy chińscy, ale trudno byłoby im funkcjonować w kraju, który niechętnie widzi takich inwestorów w energetyce.

— Proces sprzedaży Połańca na razie wygląda jak kukułcze jajo — nikt nie chce inwestować w wytwórcę prądu, który nie posiada własnej sieci dystrybucji, co jest biznesem dużo bardziej rentownym niż wytwarzanie energii elektrycznej — mówi jeden z naszych rozmówców. Obok bloków węglowych Połaniec korzysta też z bloku opalanego biomasą. Na jego korzyść przemawia to, że jest to nowa, zaledwie trzyletnia, instalacja o mocy 205 MW. Jednak jest tak duża, że ma problemy z uzyskaniem wystarczających zasobów surowca, co jest kolejnym czynnikiem ryzyka dla potencjalnych nabywców.

— Połaniec to duża, relatywnie nowa elektrownia i w porównaniu z pozostałymi działającymi w Polsce blokami jest efektywna. Na jej niekorzyść działają niskie ceny energii elektrycznej, które obniżają atrakcyjność aktywów czysto wytwórczych. Potencjalni nabywcy mogą pojawić się głównie w koncernach kontrolowanych przez skarb państwa.

— Połaniec ma kluczową pozycję w systemie energetycznym kraju, a przejmowanie tego typu aktywów wpisuje się w hasła polonizacji energetyki — mówi Paweł Puchalski, szef działu analiz DM BZ WBK.

Polityczna gra

Proces sprzedaży Połańca to duże wyzwanie dla rządu. Zbudowana w 1979 r. elektrownia to piąty co do wielkości producent energii elektrycznej w Polsce (1800 MW mocy bloków energetycznych to 5,5 proc. mocy zainstalowanej w kraju). Jest też największym dostawcą prądu w województwach świętokrzyskim i rzeszowskim, co czyni ją jednym z kluczowych elementów infrastruktury energetycznej kraju. Potencjalne wyłączenie tej elektrowni z systemu energetycznego spowodowałoby blackout w regionie. Dlatego nasi rozmówcy spodziewają się, że na jej kupno Engie będzie chciał namówić jedną z kontrolowanych przez państwo spółek energetycznych. Ze względu na bliskość najbardziej logicznym jej nabywcą jest Enea.

— Pracujemy nad założeniami do nowej strategii grupy i analizujemy różne scenariusze dalszego rozwoju. Chcemy wzmacniać naszą pozycję w obszarze wytwarzania energii elektrycznej oraz cieplnej. Stale analizujemy rynek z punktu widzenia potencjalnych akwizycji. Będziemy się przyglądać procesowi ewentualnej sprzedaży aktywów Engie także dlatego, że sprzedający są klientami kontrolowanej przez nas Bogdanki — mówi Sławomir Krenczyk, rzecznik prasowy Enei.

Ewentualne rozmowy nie będą jednak łatwe, bo — obok wymienionych czynników — koncerny energetyczne mają teraz na głowie własne inwestycje i widmo ratowania powstającej Polskiej Grupy Górniczej. „Strategie polskich grup energetycznych powinny wpisywać się w nowo tworzoną politykę energetyczną Polski. Obecnie zarządy spółek energetycznych będących w nadzorze ministra energii są w trakcie rewizji planów strategicznych. Ewentualne przyszłe plany akwizycyjne spółek znajdą swoje odzwierciedlenie w zaktualizowanych strategiach biznesowych” — odpowiedział nam wydział prasowy Ministerstwa Energii.

— Rząd zechce zapewne grać na zwłokę. Przedłużanie negocjacji to nie tylko czynnik wpływający na obniżenie ceny, ale też zatrzymanie w kraju inwestora, który ma sporo do powiedzenia w zakresie kształtowania unijnej polityki klimatycznej — mówi jeden z naszych rozmówców. Engie, PGE i Energa nie udzieliły nam komentarza.

Rybnickie moce

Elektrownia Połaniec jest na sprzedaż równolegle z należącą do koncernu EDF Elektrownią Rybnik. Z informacji „PB” wynika, że popyt na nią jest mniej niż skromny — obok czeskiego EPH w grze pojawił się ponoć tylko jeden państwowy gracz. Francuzi również zaczęli licytację od 500 mln EUR (na tyle wyceniają dotychczasowe inwestycje). Rozbieżności negocjacyjne są gigantyczne, bo państwowe koncerny energetyczne wyceniają Rybnik na 100-200 mln zł, a EPH jest kojarzony jako kupiec wyjątkowo oportunistyczny. Problem dla nabywcy polega na tym, że Rybnik wymaga sporych nakładów na dostosowanie do zaostrzających się wymogów emisyjnych i decyzji dotyczących budowy nowego bloku, która została odsunięta w czasie przez dotychczasowego właściciela. Problem dla rządu leży w tym, że Rybnik to kolejne prawie 5 proc. mocy wytwórczych w Polsce. W sumie więc w jednym czasie jest na sprzedaż 10 proc. mocy wytwórczych naszego kraju, a tłumu chętnych nie widać.