ESG to sprawa nie tylko wielkich firm
Jakie obowiązki na przedsiębiorców nakłada ESG? Dlaczego powinni się nim przejmować nie tylko wielcy gracze, ale także mniejsi poddostawcy? Między innymi na ten temat dyskutowano podczas zorganizowanej przez “PB” debaty online „Firmy na drodze do zrównoważonego biznesu”.
ESG – o tym skrócie dekadę temu słyszało niewielu. Pojawiał się częściej w dyskusjach akademickich lub w artykułach odnoszących się do bliżej nieokreślonej przyszłości. Czym jest ESG? E (environmental) oznacza środowisko, S (social responsibility) – to odpowiedzialność społeczna, wreszcie G (governance) to ład korporacyjny. Na podstawie tych trzech elementów będą powstawały nie tylko coraz bardziej zaawansowane raporty firm, ale opierać się będzie na nich cała filozofia działania. Począwszy od wielkich firm finansowych, skończywszy na spółkach giełdowych. Siłą rzeczy ta filozofia przełoży się również na małe firmy będące częścią łańcuchów dostaw wiodących do wielkich producentów.
Po co nam ESG?
W całej filozofii ESG chodzi o wypracowanie syntetycznego i zrozumiałego dla wszystkich komunikatu, który dostarczy wiedzy na temat zasad zrównoważonego rozwoju działających w każdej lokalizacji. Tu miarą nie będą suche słowa, ale konkretne, mierzalne wskaźniki. Eksperci nie mają wątpliwości – wchodzimy w erę odpowiedzialności, ale również przejrzystości w zakresie oddziaływania biznesu na środowisko, otoczenie itd.
Od 1 stycznia 2022 r. wchodzi w życie tzw. taksonomia – system klasyfikacji działalności gospodarczej ze względu na stopień jej zrównoważenia środowiskowego. Ale to dopiero początek. Rok później (i jest to kluczowy termin) duże firmy, także te niefinansowe, będą już zobowiązane do publikowania kompleksowych danych, które dotyczą stopnia zgodności ich działania ze ściśle określonymi kryteriami taksonomii. W 2024 r. pojawi się kolejna nowość, tym razem dla sektora finansowego – mowa o publikacjach green asset ratio, czyli wskaźnika zielnych aktywów dla spółek zatrudniających ponad 500 pracowników.
Mogłoby się wydawać, że nowe obostrzenia są kolejnym przymusem generującym koszty wdrożenia kolejnych procedur, systemu gromadzenia i przekazywania informacji. Ale nie do końca tak jest. Wiele firm świadomie wprowadza transparentne informowanie o aspektach ESG w swoich organizacjach. Krótko mówiąc, same bez przymusu wchodzą na ścieżkę zrównoważonego rozwoju.
Historia raportowania niefinansowego
Podczas debaty zorganizowanej przez “PB” ciekawy aspekt drogi, jaką pokonało już wiele firm do zaawansowanego raportowania, przybliżyła wiceprezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych (SEG) Magda Raczek-Kołodyńska. Jak przyznała, już od 2012 r. w SEG prowadzony był projekt „Analiza ESG spółek w Polsce”. Wtedy jeszcze to zagadnienie wydawało się bardzo odległe.
– Przez sześć edycji projektu wspólnie z partnerami uświadamialiśmy spółki giełdowe, że są wyspecjalizowane instytucje, analitycy, którzy na polecenie inwestorów badają, w jaki sposób różne firmy na świecie raportują swój wpływ środowiskowy, społeczny oraz ładu korporacyjnego. Alarmowaliśmy, że są to kwestie, które w przyszłości wpłyną na ich konkurencyjność i sposób prowadzenia biznesu – wskazuje Magda Raczek-Kołodyńska.
Pomysł okazał się trafiony.
– W 2014 r. pojawiła się dyrektywa NFRD 2014/95/UE dotycząca raportowania niefinansowego, zaimplementowana do ustawy o rachunkowości, która nałożyła na duże podmioty giełdowe, zatrudniające powyżej 500 pracowników, obowiązek składania oświadczeń niefinansowych w ramach raportów rocznych – wspomina wiceprezes SEG.
Pierwsze kroki w raportowaniu niefinansowym
– Te pierwsze obowiązki spowodowały, że w wielu spółkach zapaliła się lampka ostrzegawcza, że dane niefinansowe to nie jest tylko „wisienka na torcie”, że to nie akcja charytatywna, którą sobie raz do roku robimy, tylko element biznesu – zauważa Magda Raczek-Kołodyńska.
Rzeczywiście, firmy otrzymały jasne wskazanie, że celem tej regulacji jest to, aby spółki świadomie przeanalizowały, jakie ryzyko niefinansowe wiążą się z prowadzoną przez nie działalnością. Prawodawcy zachęcali, żeby firmy spojrzały, jaki mają wpływ na środowisko, w jaki sposób prowadzą swoją politykę w odniesieniu do zasobów ludzkich czy też jak wprowadzają zasady ładu korporacyjnego.
– Trzeba przyznać, że zarówno dyrektywa, jak i ustawa o rachunkowości dawały dużą dowolność. Raporty nie miały określonego standardu czy zakresu wskaźników, które bezwzględnie musiały się pojawić – mówi ekspertka SEG.
Faktycznie, w kwestii standardów wprowadzona została dość duża dowolność. Firmy mogły wybrać dowolny standard i raportować według własnych zasad, byle były one jasne dla inwestorów. Nowe regulacje dotyczyły wówczas około 150 spółek giełdowych w Polsce, które zatrudniały powyżej 500 pracowników i wypełniały jedno z dwóch kryteriów finansowych. Zostały one zobligowane do publikacji pierwszego raportu za 2017 r.
Unia podnosi poprzeczkę
Unia Europejska poszła za ciosem. Wymagania dotyczące raportowania stale rosną i dotykają firm niemal z każdego kierunku. Po pierwsze, instytucje finansowe będą musiały pokazywać, jak tworzą swoje polityki ESG. Słowem: kogo finansują i ubezpieczają. Instytucje finansowe będą musiały pokazywać konkretne wskaźniki pozyskane od klientów. I tutaj zaczyna się pewien przepływ informacji. Dane w raporcie nie będą już bazowały tylko na liczbach generowanych w samej organizacji, ale także w jej otoczeniu.
– Kolejną ważną regulacją jest unijna Taksonomia. To nic innego jak pełna klasyfikacja środowiskowa, w której w sposób jasny i klarowny jest zakwalifikowane, które działalności danej branży można uznać za zrównoważone środowiskowo, a które nie. Pierwsze ujawnienia z taksonomii będą musiały zrobić spółki giełdowe, które obecnie raportują już za rok 2021. Firmy będą musiały pokazać pierwsze dane bardzo wiarygodnie opierające się na szczegółowych wyliczeniach opisanych w Taksonomii. Taksonomia będzie końcem greenwashingu – mówi Magda Raczek-Kołodyńska.
Prawdziwą rewolucją będzie to, co dzieje się w ramach rewizji dyrektywy NFRD. Pojawi się bowiem nowa dyrektywa w sprawie sprawozdawczości przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju (ang. CSRD), która wprowadzi obowiązki dla spółek zatrudniających ponad 250 osób. Dla wielu z nich będzie to zupełnie nowy wymóg raportowania. Tym samym grono firm z obowiązkiem raportowania rozszerzy się w Polsce z początkowych 150 podmiotów do ponad 3 tys.
– Każda ze spółek będzie musiała przeprowadzić w swojej firmie badania istotności, badania ryzyk niefinansowych i zbudować sobie sposób gromadzenia danych. Będzie zobowiązana także do przeanalizowania swojego łańcucha wartości – dodaje wiceprezes SEG.
– Dla wielu firm ryzyka w obszarze ESG są nowe, ale też w wielu przypadkach wymogi ESG wygenerują nowe czynniki wpływające na ryzyka, którymi firmy już zarządzają, jak np. kwestie środowiskowe wpłyną na ryzyko wzrostu kosztów surowców – mówi Olga Petelczyc, zarządzająca w Arete Audit, ekspertka programu Climate Leadership
Kluczowe dane od podwykonawców
To wszystko razem wzięte oznacza, że firmy będą potrzebowały także danych od swoich podwykonawców, z którymi współpracują.
– Będą pytały swoich podwykonawców, kontrahentów o dane, które będą im potrzebne do raportowania. Można powiedzieć, że od 2023 r. ten wymóg dotknie wszystkich w mniejszym lub większym stopniu – mówi Olga Petelczyc.
To oznacza, że nawet mała firma, której daleko do poziomu zatrudnienia firm zobowiązanych do raportowania, będzie zmuszona przekazać dane, które dla dużego partnera będą niczym puzzle – niezbędne do ułożenia większej układanki, jaką jest raport ESG.
– Do raportowania przygotowujemy się od ponad roku, w naszym przypadku jest to oddolna chęć organizacji biznesu tak, że działamy w sposób zrównoważony. To jest bardzo szeroki temat – mówi Emilia Dębowska, manager ds. zrównoważonego rozwoju w Panattoni.
Oczywiście, jak przyznaje, cały proces wymaga sporych nakładów sił i czasu. Specjaliści od ESG mają jednak świadomość, że sami nie stworzą kompletnej informacji.
– Świadomość raportowania to jedno, natomiast to wiąże się z tym, że również firmy, które nie mają obowiązku raportowania, de facto także będą musiały się przygotowywać, żeby być nadal naszym partnerem do współpracy – ocenia Emilia Dębowska.
To może oznaczać, że małym podmiotom łatwo będzie wypaść z łańcucha dostaw do większych graczy, jeśli ci zdecydują się poszukać partnerów bardziej zwracających uwagę na kwestie związane ze zrównoważonym rozwojem.
Raportowanie to nic nowego?
Ewelina Jabłońska-Gryżenia, odpowiedzialna za ESG w Grupie Raben, zauważa, że firma w której pracuje, od lat realizuje działania związane z raportowaniem ESG. Rozwiązania były wprowadzane stopniowo. Najpierw dotyczyły tylko Polski, potem także Niemiec i Czech.
– W tym roku przygotowujemy się, a tak naprawdę jesteśmy już w procesie, by zrealizować ambicję zaraportowania całej grupy, czyli wszystkich 14 krajów. Już wiemy, ile to pracy kosztuje, jaki jest to wysiłek energetyczny dla firmy. Jesteśmy dużą organizacją, natomiast bez względu na wielkość trzeba się do tego bardzo dobrze przygotować i mieć świadomość, jakie etapy należy przejść, by ten proces przebiegł sprawnie według określonych standardów – zaznacza przedstawicielka Grupy Raben.
Ewelina Jabłońska-Gryżenia stanowczo podkreśla, że raportowanie ESG to zdecydowanie coś więcej niż moda.
– To nie jest trend, ale nasza odpowiedzialność. Jeśli ktoś chciałby podążać za trendem, to już dawno powinien mieć ustalone cele zrównoważonego rozwoju, bo naprawdę to jest ostatni dzwonek. Jeśli firma nie ma świadomości swojego wpływu, czyli go ani nie mierzy ani nie monitoruje, to najwyższy czas, aby ten proces rozpocząć. Za wiele czasu nie zostało – ocenia przedstawicielka Rabena.
Jak dodaje, już za chwilę firmy, które nie podejmą się tego wyzwania, będą wyeliminowane z biznesu.
Kosztowny brak danych?
Magda Raczek-Kołodyńska nie ma wątpliwości, że finansowanie w przyszłości będzie coraz bardziej zależne od danych dotyczących zrównoważonego rozwoju, które publikuje firma.
– To będzie przyszłość. Jeżeli instytucje finansowe będą musiały sprawdzać portfele swoich klientów pod kątem wskaźników zrównoważonego rozwoju i to raportować, to te firmy, które nie będą analizowały tego obszaru i nie będą w stanie dostarczyć danych, ostatecznie za to zapłacą. Oczywiście na początku dostaną kredyt, ale on będzie na gorszych warunkach, droższy – zauważa.
Dodaje, że najdą się pewnie inwestorzy, którzy zainwestują w taki biznes, ale będzie to inwestycja obciążona większym ryzykiem.
I to właśnie wydaje się kluczowe w temacie roli ESG w przyszłości. Firmy, które nie odrobią tej lekcji, będą miały coraz większe trudności z funkcjonowaniem. Choćby z tego powodu wysiłek związany z wdrożeniem raportowania ESG jest absolutnie konieczny i należy go wpisać do priorytetowych celów na najbliższe lata.
Od 2023 rok raporty będą tworzone według jednolitego europejskiego standardu, a dane w nich zawarte będą podlegały obowiązkowemu audytowi. Firmy, które motywuje odpowiedzialne działanie, poradzą sobie z nowymi obowiązkami. Według Olgi Petelczyc praca, jaką muszą włożyć, jest mniejsza. Niestety jest i druga strona medalu.
– Są też firmy, które kompletnie nie mają zbudowanej świadomości co do tego, co je czeka w przyszłości, i naprawdę myślę, że jest to dla nich ostatni moment – podkreśla ekspertka.
© ℗