Po komplecie złych wiadomości o kondycji polskiej gospodarki w czerwcu wczoraj światło dzienne ujrzały wstępne lipcowe wskaźniki koniunktury PMI dla strefy euro i naszego najważniejszego partnera handlowego — Niemiec. Wskaźnik poniżej 50 pkt oznacza zagrożenie recesją, zaś powyżej — zwiastuje rosnący popyt na rynkach. PMI dla europejskiego przemysłu spadł w lipcu do poziomu 47 pkt, czyli 0,7 pkt poniżej oczekiwań rynku, a dla Niemiec — do 43,1 pkt, co jest najgorszym wynikiem od 7 lat. Wzrost europejska gospodarka zawdzięcza usługom. Dotyczące ich dane napawają optymizmem — usługowy PMI dla strefy euro wskazał 53,3 pkt, a dla Niemiec — 55,4 pkt.
Tuż przed ciosem
Polscy eksperci wstrzymują oddech — czekają, kiedy złe wieści z Zachodu uderzą w końcu w polski eksport. Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, zwraca uwagę na niepokojące szczegóły najnowszego badania PMI: „W lipcu nowe zamówienia eksportowe w niemieckim przetwórstwie spadały najszybciej od kwietnia 2009 r., a więc od apogeum globalnego kryzysu. Produkcja spada coraz szybciej, zaległości produkcyjne pikują. Jedno jest pewne: polski przemysł i eksport wiecznie pancerne nie będą”.
Marcin Luziński, ekonomista Santander Banku, podkreśla, że z PMI dla niemieckiego przemysłu, konsekwentnie spadającego od wielu miesięcy, trudno wyciągnąć optymistyczne wnioski. Uważa, że przesunięcie między wskaźnikami koniunktury a ich odzwierciedleniem w realnej gospodarce to normalne zjawisko. Prędzej czy później miękkie dane odcisną piętno na twardych.
— Wynika to z charakterystyki badania ankietowego — zła koniunktura w Niemczech ma wpływ na odpowiedzi ankietowanych w innych krajach UE, także w Polsce. Dotychczas polska gospodarka wydawała się dosyć odporna na spowolnienie gospodarcze za Odrą. Pytanie, kiedy możemy spodziewać się pogorszenia sytuacji także w Polsce — mówi ekonomista Santandera.
Zdaniem Berta Colijna, głównego ekonomisty ING dla strefy euro, jeśli klamka jeszcze nie zapadła, dane o koniunkturze powinny uzbroić w argumenty zwolenników ekspansywnej polityki pieniężnej.
— PMI sygnalizuje słabnące perspektywy inflacji. Przedstawia obraz gospodarki, która flirtuje bardziej ze spadkiem niż z szybkim ożywieniem. Więcej stymulacji ze strony EBC wydaje się przesądzone, ale kiedy to nastąpi, pozostaje ekscytującym pytaniem. Jeśli EBC jeszcze nie zdecydował, czy teraz czy dopiero we wrześniu, to PMI dostarczył gołębiom w radzie zarządzającej jeszcze więcej amunicji — komentuje Bert Colijn.