W salonie — deska z Barlinka, w łazience — wyposażenie od Rovese, a wszystko to w apartamentowcu zbudowanym przez... Echo Investment. Do pracy — w biurowcu należącym do Echo — jazda autem, które ma opony wyprodukowane z tworzyw dostarczonych przez Synthos. Lunch — w restauracji North Fish. Tak mogłoby wyglądać życie psychofana Michała Sołowowa. Należący do trójki najbogatszych Polaków przedsiębiorca śmiało może zostać określony mianem największego polskiego przemysłowca, bowiem jego imperium stoi na spółkach produkcyjnych.

Karierę zaczął tuż przed przełomem w 1989 r., gdy za zarobione podczas studenckich wakacji pieniądze założył firmę budowlaną Mitex. Na początku nowego tysiąclecia była to jedna z największych firm w branży, a biznesmen wykazał się wyczuciem i tuż przed załamaniem na rynku budowlanym sprzedał ją Francuzom z Eiffage. To wyczucie pokazał nieraz — jak choćby w 1992 r. stawiając pierwszy sklep z materiałami budowlanymi, który rozwinął się w sieć Nomi sprzedaną z wielokrotnym przebiciem niemieckiemu gigantowi Kingfisher. Zresztą w negocjowaniu z branżowymi gigantami nie ma sobie w Polsce równych — sprzedawał firmy także Aholdowi, Accorowi, Skanskiej, Orkli, 3M czy Mondi. W sumie ma za sobą 9 dużych i 20 mniejszych fuzji i przejęć. Umie też rozmawiać z inwestorami giełdowymi, których dobrze poznał, bo wprowadził na giełdę pięć spółek, w tym PLI, która była pierwszą prywatną firmą notowaną na warszawskiej giełdzie. Michał Sołowow nie stroni od rozwoju organicznego — stworzył już 10 start-upów, a jego spółki zrealizowały 18 inwestycji typu greenfield w sześciu krajach. W sumie zainwestowały 12,4 mld zł (patrz wykres), w tym 3,6 mld zł poza Polską, dzięki czemu mają sześć dużych fabryk w Polsce i 11 dużych na rynkach zagranicznych — w Rosji, Rumunii, Niemczech, Czechach i na Ukrainie. Nie wszystkie biznesy były udane. Jak sam przyznaje, największą porażką była inwestycja w dziennik „Życie Warszawy” — stracił na niej kilkadziesiąt milionów złotych.
Dziś jego imperium stoi na trzech filarach: chemii, deweloperce i materiałach budowlanych. Perłą w koronie jest Synthos, który „kupił przez przypadek”. Wziął udział w prywatyzacji Dworów i okazało się, że z braku chętnych nabył znaczący pakiet. Zdołał skłonić menedżerów OFE, aby pozwolili mu przejąć kontrolę nad spółką w zamian za obietnicę, że przemieni popaństwowy zakład w prężną spółkę chemiczną. Zaufali i nie żałują — od momentu wejścia kieleckiego przedsiębiorcy do spółki kurs wzrósł o ponad 1000 proc. Serca klientów i inwestorów podbija m.in. innowacyjnością, ale to kosztuje — Synthos na badania i rozwój wydaje rocznie 100 mln zł. W modernizacji firmy przydało mu się doświadczenie z Barlinka. Bankrutującego producenta podłóg przejął pod koniec lat 90. i przemienił w potężnego w skali świata producenta desek. Podobną drogę przeszedł Cersanit, który przejął potem Opoczno, a dziś grupa Rovese jest numerem dwa w Europie w produkcji płytek. Echo Investment, deweloper, który wyrósł z Kielc, zrealizował już 108 projektów — jak mówi właściciel „to takie małe miasto” — budując centra handlowe, biurowce i bloki mieszkalne w Polsce, Rumunii, na Węgrzech i Ukrainie.