Do kilku funduszy private equity zapukali prawnicy reprezentujący firmę produkcyjną zainteresowaną przejęciem kontroli na Kętami. Sondowali, czy któryś mógłby wziąć udział w ewentualnym wezwaniu na akcje producenta profili aluminiowych i opakowań giętkich. Oferty na razie nie ma, ale dla rynku nie byłaby zaskoczeniem. Kęty kuszą, bo są dobre i niedrogie.

— Kęty są teraz bardzo tanie — notowane są ze sporym dyskontem w porównaniu z podobnymi firmami giełdowymi (patrz ramka). Do tego spółka wypracowuje dużo gotówki — przepływ gotówki z działalności operacyjnej w 2011 r. był zbliżony do wartości EBITDA. Dzięki temu jest w stanie nie tylko finansować ambitny program inwestycyjny, ale również wypłacać regularnie dywidendę — podkreśla Jakub Szkopek, analityk DI BRE Banku.
Giełda wycenia Kęty na ok. 1 mld zł, ale płynność akcji jest niewielka. Według stanu na koniec roku w rękach funduszy było 87,5 proc. akcji, w tym głównie OFE, które inwestują długoterminowo. Wskaźniki są atrakcyjne — P/E to nieco ponad 9, a EV/EBITDA wynosi blisko 6 (wg prognoz DI BRE na 2012 r.).
Branżowe koncerny milczą
Wśród chętnych na Kęty wymienia się globalne podmioty z branży aluminiowej lub opakowaniowej, czyli m.in. koncerny Rio Tinto, Alcoa, które nie prowadzą u nas obecnie znaczącej działalności, oraz Amcor czy Mondi, które mają nad Wisłą produkcję. Na pytania o zainteresowanie Kętami odpowiedział tylko ostatni, acz enigmatycznie.
— Mondi regularnie analizuje swoje portfolio i podejmuje stosowne decyzje — mówi Lora Rossler, odpowiedzialna za sprawy korporacyjne w grupie Mondi. W przeszłości rynek często spekulował, że Kętami interesuje się Roman Karkosik. A zwłaszcza kontrolowany przez niego Impexmetal, który ma w portfelu hutę aluminium w Koninie.
To już jednak nieaktualne. Wprawdzie Boryszew ma aktywne podejście do przejęć producentów komponentów samochodowych (a Kęty produkują m.in. komponenty aluminiowe wykorzystywane w branży motoryzacyjnej), ale Kęty są dla niego… za dobre i za drogie.
Strategia Boryszewa zakłada przejmowanie, tanio, aktywów z problemami, czyli najczęściej bankrutów do odratowania, z dobrymi kontraktami w portfelu. Do 2002 r. Kęty należały do portfela funduszu Enterprise Investors, który sprzedał je instytucjom finansowym.
Dziś największymiakcjonariuszami są: Aviva OFE (18 proc. kapitału), ING OFE (18 proc.) i OFE PZU (5,11 proc.). Potencjalnemu inwestorowi nie mówią „nie”, i jak zawsze zdecyduje cena.
— Naszym celem jest zarabianie pieniędzy. Dlatego przy ewentualnej sprzedaży akcji Kęt, a także każdej innej spółki z portfela, chcemy dostać cenę odzwierciedlającą jej wartość, powiększoną o premię — mówi Marek Sojka, wiceprezes PTE PZU, które kontroluje 5 proc. akcji Kęt.
— Kęty to świetnie poukładana spółka, która w trudnych czasach pokazała, że potrafi osiągać zyski. Ponadto jej program inwestycyjny, obliczony na kilka lat, zakłada wzrost biznesu. Tego typu spółki wymagają od kupującego zaoferowania znaczącej premii — dodaje Dominik Czaiński, analityk Aviva PTE.
— W odniesieniu do całego portfela nasza strategia jest długoterminowa, ale zawsze rozważymy zaoferowaną cenę. Nie będziemy przecież dawać gwarancji, że będziemy twardo trwać w jakiejś spółce pięć czy siedem lat — wtóruje Grzegorz Chłopek, wiceprezes ING PTE, które ma 17,8 proc.
Ale fundusze radzą inwestorom zachować spokój. — Pogłoski o przejęciu Kęt pojawiają się z pewną częstotliwością, ale dotychczas się nie sprawdziły — podkreśla Dominik Czaiński.
Polowanie na spółki trwa
Wezwań na akcje spółek notowanych na warszawskiej giełdzie jest ostatnio wysyp. Takie oferty analizują lub niedawno analizowali akcjonariusze Azotów Tarnów, Empiku Mondi, BGŻ, TU Europa, Sygnity i Centrum Klimy.
— Nie dziwi mnie widoczne na giełdzie polowanie na polskie spółki. Wyceny są przecież niskie, a na rynku jest nadmiar gotówki. Widać to też na innych rynkach, choćby w USA — zauważa Marek Sojka. A może być jeszcze intensywniej.
— Spodziewam się, że w drugim półroczu dojdzie do prawdziwego wysypu
wezwań na GPW. Z finansowego punktu widzenia atrakcyjna jest każda
spółka wyceniana przy wskaźniku EV/EBITDA poniżej 3. A takich jest
trochę — twierdzi Michał Popiołek, dyrektor departamentu finansowania w
BRE Banku.