Aktualnie pracuje nad figurami z gier „Dying Light” i „Dying Light the Beast” dla studia, które nabyło licencję od Techlandu. Będą gratką dla kolekcjonerów, jednak zdaniem artysty rzeźba tworzy więcej przestrzeni dla sztuki i biznesu. Coraz więcej firm i instytucji chce budować kolekcje korporacyjne.
– Bogacenie się społeczeństwa na pewno wpływa na skłonność do inwestowania w takie dobra, ale moim zdaniem decydująca jest wrażliwość na sztukę, ogłada i obycie w świecie. Oczywiście czynników, które przyczyniają się do tego, że ktoś chce inwestować w sztukę współczesną, jest więcej, ale to warunek sine qua non – uważa Tomasz Radziewicz.
Rzeźba jako lokata kapitału
Jego zdaniem warto wspierać kreatywnych ludzi.
– Kupując dzieło, kupujemy historię. Rzeźba to jedna z dziedzin sztuki, w którą powinno się inwestować. Zakup dzieł jest swego rodzaju mecenatem – twierdzi artysta.
Wybierając prace do kolekcji, można się kierować np. dorobkiem twórcy.
– Polecałbym przede wszystkim sprawdzenie, co rzeźbiarz już osiągnął. Nie jest to jednak jedyna droga. Co roku wchodzą na rynek młodzi artyści, w których również warto inwestować, ale to już trudniejsze i bardziej ryzykowne wyzwanie. Nabywca dzieła sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zakłada lokatę długo- czy krótkoterminową. To kwestia wyboru i oczekiwań – wskazuje Tomasz Radziewicz.
Absolwent ASP w Gdańsku i stypendysta Kunstakademie w Karlsruhe ma w dorobku m.in. pomnik Kazimierza Deyny w Warszawie, monumentalny Pomnik Kawalerii w Wolicy Śniatyckiej i fontannę Neptuna w gdańskim Kwartale Kamienic. Zaprojektował też serię Hewelionów – małych rzeźb z brązu przedstawiających lwa w różnych stylizacjach. Heweliony stały się symbolem turystycznego szlaku w Gdańsku i są wykorzystywane w aplikacji mobilnej Visit Gdansk.
Artysta współpracował także ze studiem CD Projekt Red przy „Wiedźminie III” i „Cyberpunku 2077” oraz z Platige Image przy filmie „Fatima”, tworząc rzeźby i figurki kolekcjonerskie.
Jego prace są wysoko wyceniane na aukcjach – w 2023 r. króliczka Gold Bunny sprzedano za 9706 euro z ponad 157-procentowym przebiciem (dane platformy OneBid).
Tomasz Radziewicz przyznaje, że najlepiej układa mu się współpraca z samorządami – projekt, który wygra w konkursie, jest realizowany bez żadnych ingerencji.
– Nikt nie mówi artyście, co i jak ma zmienić, żeby było lepiej, co się często zdarza podczas współpracy z prywatnym inwestorem. W tej relacji artysta otrzymuje zlecenie i jednocześnie duże zaufanie. W przypadku prywatnego inwestora trzeba czasem iść na kompromisy, co i tak nie gwarantuje sukcesu przy realizacji projektu – wskazuje rzeźbiarz.
Niełatwe życie twórców
Artyści w Polsce mierzą się z wieloma wyzwaniami. Dość powszechna stała się kradzież własności intelektualnej i plagiaty.
– Rzeźbione figurki kolekcjonerskie z limitowanych serii zyskują na wartości. Ich cena wzrasta, gdy są zrobione z dobrego materiału i perfekcyjnie dopracowane. Zauważam jednak nadpodaż podobnych dóbr wyprodukowanych szybko i tanio, bo ich źródłem jest kradzież czyjegoś IP. Niestety koncerny płacą za takie prace. Mam jednak nadzieję, że potępianie tych sytuacji będzie powszechne i konsekwentne – podkreśla Tomasz Radziewicz.
Bolączką jest też brak promocji i właściwego marketingu rzeźby w Polsce.
– W naszym kraju nie ma mechanizmów, które pomagają sprzedać dzieło. To się powoli zmienia, ale daleko nam jeszcze do właściwych standardów. W galeriach promowani są dwaj, trzej artyści, a reszta jest dla nich tłem. Mnie takie podejście nie interesuje – twierdzi Tomasz Radziewicz.
Imperatyw, by iść do przodu
W jego pracy nie ma przestojów, ponieważ artysta nie ogranicza się do jednego obszaru twórczości.
– Zarabiam rzeźbą. Dzięki temu, że dotykam różnych przestrzeni, mogę czuć większą stabilizację finansową. Różnorodność zapewnia też zadowolenie z pracy i brak znużenia. Dotykanie różnych materiałów, tematów i skal jest dla mnie bardzo naturalne. Jestem rzeźbiarzem, dla którego forma i materiał są bardzo ważne – mówi Tomasz Radziewicz.
Jednym z otwierających obszarów okazał się dla niego świat gier komputerowych.
– Do pewnego momentu był mi całkowicie obcy. W gry nie grałem, ale od dziecka uwielbiałem potwory i dlatego łatwiej mi było wszystko sobie wyobrazić i przełożyć na figurki kolekcjonerskie – przyznaje Tomasz Radziewicz.
Według niego odmienna wrażliwość artystów wpływa na sposób, w jaki komunikują się z otoczeniem, ale też na intensywniejsze odbieranie świata. Jego ukształtowało trudne dzieciństwo.
– W Polsce jest wielu artystów, którzy wyrastali z szarości i mieli imperatyw, by iść do przodu. Ja wyszedłem z rodziny, w której było ośmioro dzieci, z domu dziecka i chyba to jest najważniejsze w mojej historii. Trzeba jednak robić swoje i nie poddawać się. Siła charakteru, charyzma i pasja pozwalają przekuć wszystkie przeciwności w sukces. Można być szczęśliwym dzięki temu, że robi się to, co się kocha. Bez pieniędzy jest trudno, ale jeśli po drodze spotka się odpowiednich ludzi, łatwiej spełnić marzenie i odnieść sukces. Ważne jest też szczęście – uważa Tomasz Radziewicz.
Podkreśla, że choć w Polsce nakłady na sztukę wciąż są stosunkowo niewielkie, nie zwalnia nas to z powinności, by ją pielęgnować.
– Niezależnie od aspektu finansowego najważniejsze jest to, że sztuka pozostaje naszym wspólnym dobrem i stanowi o naszej tożsamości – konkluduje artysta.