W piątek na stronie KPRM pojawiła się zapowiedź poważnej zmiany podatkowej. W wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów znalazł się projekt ustawy, zawierający m.in. objęcie CIT spółek komandytowych. Cel — dalsze uszczelnianie systemu podatkowego. Z danych GUS wynika, że na koniec 2019 r. w Polsce działało ponad 40 tys. spółek komandytowych, co pokazuje, że to najczęściej wybierana przez przedsiębiorców forma spółek osobowych.

— Dynamika zakładania spółek komandytowych w Polsce jest bardzo wysoka. Nic dziwnego, bo to jedyna forma prawna zapewniająca bezpieczeństwo majątku prywatnego, a jednocześnie efektywna podatkowo dla wspólników wypłacających istotną część zysków — wyjaśnia Grzegorz Szysz, doradca podatkowy i partner w firmie Grant Thornton.
Propozycja objęcia CIT spółek komandytowych budzi wiele zastrzeżeń.
— Taka zmiana istotnie zaburzałaby logikę systemu opodatkowania dochodu w Polsce. Obecnie wszystkie spółki osobowe [poza spółką komandytowo-akcyjną, łączącą cechy spółki osobowej i kapitałowej — re.] są traktowane jako transparentne, co oznacza, że generowany przez nie dochód podlega opodatkowaniuna poziomie wspólników. Uzasadnianie tak głębokiej ingerencji w konstrukcję podatków dochodowych koniecznością „odpowiedzi na tworzone przez podatników struktury optymalizacyjne” jest zupełnie niezrozumiałe. W ostatnich latach fiskus zyskał szereg narzędzi, które może wykorzystywać w celu przeciwdziałania agresywnej optymalizacji — przede wszystkim wprowadzoną w 2016 r. klauzulę generalną przeciwko unikaniu opodatkowania [GAAR — red.] — wyjaśnia Maciej Kacymirow, radca prawny i partner lokalny w kancelarii Greenberg Traurig Grzesiak.
Podkreśla, że opodatkowanie wszystkich spółek komandytowych CIT w imię walki z optymalizacją podatkową trudno określić inaczej niż wylewaniem dziecka z kąpielą.
— Tak istotna modyfikacja mogłaby ewentualnie stanowić element szerszej reformy systemu opodatkowania działalności gospodarczej — jednak na razie się na to nie zanosi. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że cel tej zmiany jest stricte fiskalny — uważa Maciej Kacymirow.
Jego zdaniem największe wątpliwości budzi moment ogłoszenia propozycji. Z wykazu prac legislacyjnych RM wynika, że przyjęcie projektu ustawy planowane jest na III kwartał 2020 r., czyli de facto na wrzesień.
— Wskazuje to, że intencją Ministerstwa Finansów jest wprowadzenie nowych przepisów od 1 stycznia 2021 r., co wymaga zakończenia całej procedury ustawodawczej do końca listopada. Jeżeli te przypuszczenia są słuszne, mielibyśmy do czynienia z kolejnym błyskawicznym procesem legislacyjnym. Taki sposób wprowadzania ustaw podatkowych uniemożliwia rzeczowe konsultacje publiczne i przygotowanie się do zmian głównych zainteresowanych, czyli przedsiębiorców. Trudno taki stan rzeczy zaakceptować, tym bardziej że proponowany zakres nowelizacji obejmuje też inne punkty, które na pierwszy rzut oka budzą wątpliwości, jak chociażby zmianę sposobu rozliczania podatku z tytułu zbycia udziałów w spółkach nieruchomościowych — mówi Maciej Kacymirow.
Grzegosz Szysz przypomina, że już siedem lat temu planowano objęcie CIT spółek komandytowych i komandytowo-akcyjnych. Spotkało się to jednak z ostrą reakcją organizacji biznesowych i rząd ograniczył zmiany do spółek komandytowo-akcyjnych.
Czyżby tym razem legislatorzy postanowili wziąć przedsiębiorców z zaskoczenia?
— W przypadku rozwiązań w zamierzeniu korzystnych dla podatnika, takich jak 9-procentowy CIT lub CIT estoński, rząd od dawna komunikował przymiarki do ich wprowadzenia. Natomiast w przypadku wprowadzenia podatku CIT dla spółek komandytowych takich sygnałów nie było. Wygląda na to, że rząd chce wprowadzić nowe, istotne dla wielu przedsiębiorców przepisy w sposób nagły i niespodziewany. Trzeba pamiętać, że wybranie nowej formy prawnej i jej zmiana to kwestia co najmniej kilku miesięcy. W wielu wypadkach będzie trzeba także zweryfikować plany biznesowe — podkreśla Grzegorz Szysz.
Przywołuje tu przykład przedsiębiorstw, które reinwestują pieniądze zarobione w spółkach komandytowych w innych przedsięwzięciach. Spółki komandytowe są także powszechnie stosowane np. przez deweloperów jako spółki celowe dla konkretnych inwestycji. Podatkowo rozliczają się wówczas na poziomie grupy.
- Jednak grupy kapitałowe sobie ostatecznie poradzą. Problem będzie dotyczył przede wszystkim polskich przedsiębiorców, w tym firm rodzinnych, które rząd miał wspierać – podkreśla Grzegorz Szysz.
Sprawdź program konferencji "CFO Excellence 2020", 13 października 2020, online >>