Wydarzeniem mijającego tygodnia było niewątpliwie posiedzenie Banku Anglii, pierwsze po referendum. Obniżka stóp widziana była jako pewnik, tymczasem bank zrobił psikusa i stóp nie obniżył. Funt się umocnił, ale wszystko wskazuje na to, że to proces przejściowy.
Jeszcze przed referendum prezes banku Mark Carney zapewniał, że plany na wypadek brexitu są gotowe, dlatego na rynku panowała niemal pewność, że oznacza to obniżkę stóp procentowych już na pierwszym posiedzeniu po ogłoszeniu decyzji Brytyjczyków. Tak się jednak nie stało i można upatrywać kilku powodów takiej decyzji. Po pierwsze, jeszcze przed kilkoma laty, gdy bank zastanawiał się nad luzowaniem, jego przedstawiciele argumentowali, że dalsze obniżanie stóp (obecnie 0,5 proc.) może nie być efektywne, bo zaszkodzi sektorowi bankowemu oraz funduszom emerytalnym, co zresztą widać w przypadku strefy euro i Japonii. Co prawda wówczas stopy na świecie były relatywnie wyższe i być może teraz bank byłby skłonny je obniżyć. Ważniejsze jest jednak to, że prezes nazwał decyzje z lipca i sierpnia jednym pakietem. A to oznacza, że brak obniżki stóp czy innej formy luzowania w lipcu nie jest chęcią zachowania status quo, ale dokonania luzowania w odpowiedniej skali w sierpniu. Szczególnie, że zaraz po referendum Komitet Stabilności Finansowej obniżył wymagania kapitałowe dla banków, aby mogły zwiększyć akcję kredytową. Istotne jest także to, że na sierpniowym posiedzeniu rada dysponować będzie aktualną projekcją inflacyjną, uwzględniającą już wynik referendum. Będzie ona wskazywać, jakiej skali luzowanie jest potrzebne, aby zareagować na nieuchronne spowolnienie gospodarcze na Wyspach.