Patrząc na historię przez pryzmat doświadczeń jednego pokolenia, czasami można ulec złudzeniom, że pewne trendy, kierunki rozwoju czy elementy otoczenia są nam dane raz na zawsze. Bez wątpienia w świecie zachodnim, w tym w Polsce, która jest jego częścią (oby nierozerwalnie), takie złudzenie mogło stać się wspólnym, generacyjnym doświadczeniem. Karuzela historii wciąż jest jednak w ruchu. Ostatnio znacznie przyspieszyła, skutecznie lecząc z utopijnych wizji świata ułożonego na stałe.
Lista epicentrów światowej niestabilności jest długa, a nowe pozycje pojawiają się na niej niemalże z tygodnia na tydzień. Nie chcę analizować scenariuszy rozwoju poszczególnych wydarzeń, ani tym bardziej spekulować, co przyniesie przyszłość. Chcę jednak przedstawić krótką listę życzeń i oczekiwań. Specjalnie nie nazywam ich marzeniami. Są bowiem całkiem realne. I chociaż nie wszystkie w pełni zależą od nas – wyborców, bankowców, Polaków - to powinniśmy mieć ambicje, żeby nasz głos był słyszalny, a wpływ widoczny. Mamy po temu zarówno potencjał, jak i narzędzia.
Pierwsza połowa roku upłynie pod znakiem kampanii, a później wyborów prezydenckich (zapewne dwuturowych). Biorąc pod uwagę otoczenie geopolityczne - mam na myśli nie tylko wojnę w Ukrainie, ale też głęboki kryzys przywództwa w największych krajach Europy - a także potencjalne niepewną przyszłość budowanego od kilku dekad porządku gospodarczego, liczę, że kampanijna batalia będzie nieco bardziej merytoryczna niż zwykle. Optymizm bardziej niż na rozsądku kandydatów opieram na oczekiwaniach wyborców. Polacy wydają się rozumieć, że moment dziejowy wymaga wyjątkowej odpowiedzialności. Z tego samego powodu od przyszłego prezydenta oczekuję wzniesienia się wysoko ponad partyjne podziały i podjęcia merytorycznej – ani uległej, ani obstrukcyjnej – współpracy z rządem. Chciałbym zobaczyć w Pałacu Prezydenckim męża stanu, który kieruje się wartościami i realizuje obietnice składane Polakom.
Liczę, że rok 2025 będzie też czasem bardziej dynamicznego rozwoju gospodarczego. Rolę motoru koniunktury przejmą nakłady inwestycyjne, finansowane również dzięki unijnym pieniądzom z Krajowego Planu Odbudowy i funduszom z perspektywy finansowej 2021–27. Wzrost PKB bliski 4 proc., w kontekście słabszej kondycji gospodarek Europy Zachodniej, w szczególności niemieckiej, należałoby uznać za sukces. Chciałbym, żeby jak największy udział w tym wzroście miały ważne dla kraju inwestycje finansowane przez sektor bankowy. Czy coś stoi na przeszkodzie? Nie po stronie banków. Warto mieć jednak świadomość, że kapitał, który może być wykorzystany do wspierania rozwoju strategicznych inwestycji, np. w obszarze energetyki, jest obecnie uszczuplany przez ogrom obciążeń fiskalnych i parafiskalnych nałożonych na banki. Oczekuję od rządzących, że w dobie dużych wyzwań, przed którymi stoimy, troska o Polskę zwycięży nad partykularnymi interesami politycznymi, a populizm ustąpi miejsca współpracy z sektorem. Takie partnerstwo leży w najlepiej pojętym interesie naszego kraju.
O ile w kwestii bliskich perspektyw polskiej gospodarki pozostaję optymistą, o tyle długoterminowo dostrzegam problem demograficzny. Choć to wyzwanie wspólne dla większości krajów rozwiniętych, statystyki GUS wyglądają fatalnie nawet na tym tle. Współczynnik dzietności w Polsce w 2023 r. wyniósł zaledwie 1,16. World Factbook CIA plasuje nas w tej kategorii na 217. miejscu wśród 227 krajów w zestawieniu. Czy da się temu zaradzić w prosty sposób? Niestety nie, co potwierdzają doświadczenia krajów, które z kryzysem demograficznym próbują walczyć dłużej niż Polska. Od rządzących możemy oczekiwać zarządzania tym kryzysem tak, by złagodzić jego skutki. Mam na myśli przede wszystkim opracowanie mądrej i spójnej polityki migracyjnej, bo bez migrantów - przyjmowanych i asymilowanych planowo i roztropnie - nasza gospodarka po prostu się zatnie, pozbawiona rąk do pracy. Mamy pewną przewagę nad krajami Zachodu – możemy uczyć się na ich doświadczeniach i nie ciąży nam bagaż kolonialnej historii. Druga kwestia to odpowiednie uregulowanie rynku pracy. Z pewnością powinniśmy wciąż walczyć o zmniejszanie grupy osób nieaktywnych zawodowo. Ważna jest promocja partnerskiego modelu rodziny, w którym rodzice po równo dzielą obowiązki wychowawcze, dzięki czemu oboje mogą pozostawać aktywni zawodowo. To kierunek, który dawno obraliśmy w Banku BNP Paribas, i przynosi to pozytywne skutki, ułatwiając kobietom rozwój zawodowy.
Moim ostatnim, chociaż na pewno nie najmniej istotnym życzeniem jest zakończenie wojny w Ukrainie. Zakończenie przy dyplomatycznym stole z rezultatem możliwie jak najbliższym temu, co określamy mianem sprawiedliwości. Chciałbym, żeby Ukraińcy mogli z pełną swobodą decydować, w jakim kierunku podąży ich kraj, i jak najszybciej zacząć go odbudowywać z wojennych zniszczeń. Żeby w końcu poczuli się bezpiecznie. Kiedy to się stanie, chciałbym żeby polskie firmy były gotowe nieść im – z obopólną korzyścią – pomoc w powrocie do normalności. Jako najbliższy sąsiad Ukrainy, kraj bliski kulturowo i mający z nią liczne związki biznesowe, mamy potencjał, żeby odegrać znaczącą rolę w odbudowie. Sektor bankowy jest gotowy to finansować.
Czasy, kiedy przyszłość wydawała się możliwa do przewidzenia, minęły. Historia dowodzi, że pewnie kiedyś wrócą. Sytuacja na wielkiej światowej szachownicy może być jednak wtedy diametralnie inna, bo niepewne czasy sprzyjają radykalnym zmianom. Musimy zatem dobrze wykorzystać moment przesilenia, wystrzegać się błędów i przede wszystkim sporów polsko-polskich. Tak, jak wspomniałem na początku: chociaż wiele czynników od nas nie zależy, mamy w rękach wystarczająco dużo atutów, aby wpływać na to, co przyniesie przyszłość.