GDDKiA nie chce Polimeksu na S69

Emil Górecki
opublikowano: 2013-12-19 00:00

Wyrzucenie spółki z budowy szybkiej trasy de iure nie nastąpiło, ale w praktyce drogowa dyrekcja decyzję już podjęła.

W poniedziałek Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) poinformowała na Twitterze i Facebooku, że wypowiada Polimeksowi-Mostostalowi umowę na budowę drogi S69 między Żywcem a węzłem Mikuszewice. W odpowiedzi Polimex, który buduje drogę w konsorcjum z Doprostavem, oświadczył, że inwestor kontraktu nie wypowiedział, ale jedynie skierował pismo z zaleceniem przeprowadzenia części robót w ciągu 14 dni, co jest niewykonalne z powodu świąt i ostrzejszego klimatu na terenach górskich. Drogowa dyrekcja wysłany Polimeksowi dokument nazywa „oświadczeniem o odstąpieniu od kontraktu” i wskazuje, że zgodnie z wytycznymi kontraktowymi FIDIC wchodzi ono w życie po 14 dniach.

— Oczywiście, jeśli wykonawca jest gotowy do nadrobienia zaniedbań uprawomocnieniem się wypowiedzenia, GDDKiA przyjmie to z zadowoleniem. Jednak do tej pory, mimo wielokrotnych wezwań, kontrahent nie przystąpił do pracy. Uchylał się nawet od zabezpieczenia wykonanych robót. Dlatego ogłosiliśmy przetarg na wyłonienie wykonawcy, który na koszt Polimeksu przeprowadzi prace zabezpieczające, zinwentaryzowaliśmy kontrakt i jesteśmy gotowi do ogłoszenia na początku stycznia przetargu na wybór wykonawcy, który dokończy prace — mówi Krzysztof Nalewajko z GDDKiA.

Konsorcjum 29 listopada 2013 r. wystąpiło do inwestora o udzielenie gwarancji płatności w wysokości 213,9 mln zł. Według Polimeksu, pismo z GDDKiA ma być działaniem pozornym, mającym na celu uchylenie się od obowiązku jej udzielania.

— GDDKiA szuka argumentów, które mogłyby być wykorzystane jako pretekst do zerwania kontraktu — mówi Paweł Szymaniak, rzecznik Polimeksu.

— Procedura dotycząca gwarancji płatności jest w toku, to standardowe postępowanie wobec wszystkich wykonawców. Naliczamy też wykonawcy stosowane kary — twierdzi Krzysztof Nalewajko.

Pierwotny termin zakończenia prac minął w listopadzie 2012 r. i był już pięć razy wydłużany.

— Konsorcjum nie mogło dotrzymać terminu nie z własnej winy. Chodzi o brak prawidłowego projektu wykonawczego, niezapłacenie przez GDDKiA 30 mln zł brutto za wykonane prace, nadmiernie długi czas akceptowania naszych podwykonawców, wymogi zastosowania konkretnych materiałów bez technicznego uzasadnienia czy wykonania w ramach cen kontraktowych robót nieobjętych ofertą — wylicza Paweł Szymaniak.

Konsorcjum (jeszcze z firmą Mostmar, która w październiku 2012 r. ogłosiła upadłość) podjęło się zadania w 2010 r., oferując najniższą cenę — 645,9 mln zł. Kosztorys inwestorski opiewał wówczas na 1,2 mld zł.