W listopadzie wolumen światowego handlu towarami obliczany przez holenderskie Biuro Analiz Polityk Gospodarczych (CPB) wzrósł o 2,1 proc. wobec października. W ujęciu rocznym oznacza to wzrost o 1,5 procenta. Jest to też wartość nieznacznie powyżej obliczanego przez nas długoterminowego trendu. Oznacza to, że światowy handel niezwykle sprawnie odrobił epidemiczne straty, a druga fala restrykcji nie miała większego wpływu na tempo nadrabiania strat.

Ciekawych wniosków dostarcza analiza przyczyn tego wzrostu, czyli analizy obszarów geograficznych, w których szczególnie szybko rośnie popyt na towary zagraniczne (importerów) oraz obszarów, które ten popyt zaspokajają (eksporterów).
Zdecydowanie szybciej import zwiększają gospodarki rozwinięte, w szczególności Stany Zjednoczone (+7,1 proc. r/r) oraz Korea Południowa i Tajwan (+3,7 proc. r/r). Import strefy euro był o 1,2 proc. niższy niż przed rokiem (nie wlicza się tu wymiana wewnątrzunijna). Zdecydowanie wolniej nadrabiane są straty w gospodarkach rozwijających się. Import był tam w listopadzie o 2,9 proc. niższy niż przed rokiem, przy największych stratach w rozwijających się krajach Azji oraz Wspólnoty Niepodległych Państw. Przyczyn tej różnicy można szukać w niższej wysokości pakietów fiskalnych w krajach rozwijających się. W krajach rozwiniętych pakiety te były znacznie wyższe w przeliczeniu do PKB, dzięki czemu pracownicy otrzymali więcej środków finansowych, które wydawali później na towary. A te zwiększone wydatki wpływały na zwiększenie potrzeb importowych.
Z kolei za przeważającą część wzrostu światowego eksportu odpowiadają Chiny. Ich eksport był w listopadzie aż o 22 proc. wyższy niż przed rokiem. Zdecydowanie słabiej radzi sobie eksport zachodnich gospodarek rozwiniętych. W strefie euro eksport był o 0,8 procent niższy niż rok temu. W USA aż o 5,3 proc. Lepiej radzi sobie natomiast eksport rozwiniętych gospodarek Dalekiego Wschodu – Japonii (+4,6 proc.) oraz Korei Południowej i Tajwanu +6,2 proc.).
Co z tego wynika? Po pierwsze, jasno widać, że pierwsze restrykcje epidemiczne drugiej fali nie miały jak na razie praktycznie żadnego negatywnego wpływu na tempo odrabiania strat przez światowy handel towarami. Po drugie, widoczna jest znaczna różnica między koniunkturą w Europie i USA a koniunkturą w krajach Dalekiego Wschodu. W tych pierwszych straty odrobił import, przy nieco słabszych wynikach eksportu. Natomiast w Azji, dzięki zdecydowanie lepszemu kontrolowaniu sytuacji epidemicznej zdecydowanie lepiej radzi sobie eksport. To Daleki Wschód stał się w dużej mierze globalną fabryką w czasie epidemii. Prawdziwym zwycięzcą są tutaj Chiny.
Co dalej? Wskaźniki wyprzedzające koniunktury oraz dane o zamówieniach eksportowych z wielu krajów sugerują, że dobra koniunktura w światowym przemyśle oraz handlu towarami będzie nadal trwać. Ryzyka są oczywiście związane z rozwojem epidemii. Obecnie obserwujemy rozprzestrzenianie się ognisk COVID-19 w Chinach skutkujący lockdownami regionów zamieszkanych przez dziesiątki milionów osób. Restrykcje te mogą przyczynić się do zawirowań i opóźnień w ramach światowych łańcuchów dostaw, w których Chiny pełnią ważną rolę. Potencjalnie mogłoby przyczynić się to do zahamowania obserwowanej od nieprzerwanie od czerwca poprawy w światowym handlu.