Od dołka z końca czerwca główny indeks giełdy nowojorskiej S&P500 umocnił się o 4,2 proc., a jeszcze w środę znajdował się najwyżej od przedednia załamania z początku lutego. W kończącym się tygodniu indeks wyszedł ponad psychologiczną barierę 2800 punktów na fali optymizmu związanego z prognozami 20-procentowej poprawy wyników spółek za drugi kwartał oraz oczekiwań 4-procentowego wzrostu amerykańskiego PKB. Jednak zdaniem Davida Rosenberga, głównego ekonomisty i stratega Gluskin Sheff, obserwacja szerokości rosnącego rynku może skutecznie ten optymizm ostudzić. Kiedy w styczniu S&P500 po raz pierwszy wyszedł ponad pułap 2800 punktów, roczne maksima poprawiało 20 proc. należących do niego spółek. Obecnie może się tym pochwalić 5 proc. spółek.
- Takie zachowanie to oznaka zbliżania się rynku do szczytu – napisał specjalista na Twitterze.
Spośród spółek notowanych na giełdzie nowojorskiej tym tygodniu 12-miesięczne maksima poprawiło 176, podczas gdy w styczniu ta liczba przekraczała 600, oblicza agencja Bloomberg. David Rosenberg od dłuższego czasu nie kryje się ze swoimi niedźwiedzimi zapatrywaniami. W czerwcu zapowiadał, że w ciągu 12 miesięcy w USA rozpocznie się recesja, a styczniowy szczyt i indeksu S&P500 nie zostanie już w tym cyklu poprawiony.
