Wrzesień może przynieść branży węglowej awanturę podobną do tej, którą przeżywa właśnie branża miedziowa. Dla przypomnienia: w sektorze miedziowym kanadyjską firmę Miedzi Copper rozeźliła lipcowa decyzja ministerstwa środowiska, które unieważniło swoje wcześniejsze decyzje w sprawie koncesji. Decyzja oznacza, że Kanadyjczycy muszą jeszcze raz starać się o pozwolenia, które uważali już za zdobyte. Cieszy się natomiast państwowy KGHM, którego bolała ekspansja konkurenta na krajowym terytorium.

Lubelszczyzna przyciąga
Rozczarowani Kanadyjczycy ogłosili wstrzymanie wszelkich nowych inwestycji w Polsce i zasygnalizowali nawet możliwość opuszczenia kraju. Nad perspektywami dalszego biznesu w Polsce zastanawia się też teraz australijska firma Prairie Mining.
— Czekamy na decyzję ministerstwa środowiska w sprawie wniosku Bogdanki o koncesję na złoże K6 i K7 — mówi Artur Kluczny, członek rady nadzorczej PD Co, czyli polskiej spółki Prairie Mining.
Bogdanka to lubelska kopalnia, która wyróżnia się na rynku niskimi kosztami wydobycia węgla, a zatem i dobrą rentownością. Nic dziwnego, że o koncesje w jej okolicach starają się, poza samą Bogdanką, również inne firmy. Wśród nich Prairie Mining. K6 i K7 to właśnie obszar koło Bogdanki. Przylega z jednej strony do terenów istniejącej kopalni, a drugiej — do jednej z koncesji należących już do Prairie Mining.
Obu firmom nowy obszar dałby korzyści. Stąd napięcia. Na dodatek Prairie Mining prowadzi już na K6 i K7 kosztowne prace badawcze, w ramach przyznanej już koncesji rozpoznawczej. Tymczasem Bogdanka złożyła od razu wniosek o pozwolenie na wydobycie na tym terenie, opierając się na badaniach z lat 70.
— Sytuacja prawna jest tu jednoznaczna. Nie można przyznać koncesji na złoże już objęte koncesją. Nie rozumiemy, dlaczego Bogdanka próbuje w ten sposób wykorzystać lukę w prawie. W całym cywilizowanym świecie jest oczywiste, że spółka eksploracyjna, która inwestuje w rozpoznanie złoża, ma pierwszeństwo przy jego zagospodarowaniu. Jest to z korzyścią dla skarbu państwa — uważa Artur Kluczny.
Wszyscy mają plany
Plany Prairie Mining zakładają budowę kopalni na Lubelszczyźnie za 2,5 mld zł, w której wydobycie miałoby ruszyć w 2020 r. Przedstawiciele australijskiej firmy przyznają jednak, że bez K6 i K7 ten plan straci sens.
— Nasz sposób zagospodarowania złoża, który przewidujewybudowanie nowej kopalni od podstaw i rozpoczęcie eksploatacji za 6-7 lat, jest bez wątpienia w interesie publicznym. Natomiast przyłączenie K6 i K7 do Bogdanki byłoby tylko w interesie tej spółki — podkreśla Artur Kluczny.
Bogdanka przekonuje tymczasem, że też ma dla nowych terenów intensywne plany. — Częściową eksploatację nowych terenów jesteśmy w stanie rozpocząć niemal od razu, na podstawie istniejącej infrastruktury. Potem wybudujemy szyby. Ta inwestycja znajdzie się prawdopodobnie w aktualizowanej przez nas strategii — zapowiada Zbigniew Stopa, prezes Bogdanki. W projekty wydobywcze konkurencji nie wierzy.
— Te firmy nie mają potencjału, by budować kopalnię. W ich harmonogramach czy szacunkach kosztowych są błędy — uważa Zbigniew Stopa.
Państwowy lub nie
Resort środowiska nie udziela informacji na temat toczących się postępowań. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że decyzji w sprawie koncesji wydobywczej dla Bogdanki, obejmującej złoża K6 i K7, można się spodziewać do końca września. W przypadku kontrowersji wokół miedzi zwracano uwagę na fakt, że państwo powinno wspierać KGHM, kontrolowany przez skarb państwa. Bogdanka państwowa nie jest, ale należy do funduszy emerytalnych.