GPW nie przestraszyła się amerykańskich niedźwiedzi

Waldemar Borowski
opublikowano: 2008-11-21 16:53

Jeszcze w nocy wydawało się, że GPW skazana jest dzisiaj na porażkę. Azjatycka odsiecz dodała skrzydeł naszym inwestorom, którym udało się zredukować część strat z ostatnich dni.

Dla warszawskich graczy ten tydzień był jednym z najbardziej emocjonujących, w sensie negatywnym, okresem bessy. Na przestrzeni zaledwie 4 dni DJI osunął się o 945 pkt., a S&P500 o 121 pkt. i cofnął się on do najniższej wartości od 11 lat. Depresyjne nastroje na Wall Street przełożyły się na inne giełdy, nie oszczędzając GPW. W tym tygodniu WIG obniżył się o 1726 pkt. a WIG20 oddał  120 pkt. Pozytywnym elementem był spadek  obrotów, w tym także wolumenu, na wielu światowych rynkach, co może sugerować, że chęć do redukowania portfeli akcji przez inwestorów wypala się i stwarza to szansę na wyraźniejsze zaakcentowanie popytu. Jeśli nie w  przyszłym tygodniu, to przynajmniej w grudniu.

GPW, podobnie jak zdecydowana większość rynków europejskich, zasugerowała się bardziej Azją niż fatalnym zakończeniem w Nowym Jorku i rozpoczęła dzisiejszą sesję od przyzwoitych wzrostów. WIG20 otworzył 2 proc zwyżką. Do liderów, wśród blue chipów, należały tym razem nasze firmy surowcowe. Dobrze prezentował się PKN Orlen i w końcu Lotos, który pochwalił się poważnym kontraktem ze Statoil. Także KGHM, mimo wczorajszej potężnej wyprzedaży spółek górniczych na Wall Street oraz kolejnego dnia spadku ceny miedzi na rynku azjatyckim, wspierał nasz najważniejszy indeks. Najlepiej wypadał Polnord próbując wyrwać się z wyceny poniżej 20 zł. Słabo za to radził sobie Asseco Poland, któremu Unicredit obniżył wycenę oraz Getin. Firma ze stajni Leszka Czarneckiego, w tym miesiącu, nie może sobie poradzić z przerwaniem bardzo złej passy.

Na czołowych europejskich parkietach też dominował kolor zielony. W Londynie dobrze wypadał Barclays oraz przewoźnik lotniczy Easy-Jet, a w Madrycie ogromnym wzięciem cieszyły się walory Repsol YPF. Akcjami tego hiszpańsko-argentyńskiego potentata naftowego jest zainteresowany Łukoil. Dobrych nastrojów starczyło jednak na klika godzin i wraz z upływem czasu do głosu zaczęła dochodzić podaż, co rykoszetem uderzyło w warszawską giełdę.

Dzięki wsparciu, w postaci odreagowania wczorajszego pogromu byków na Wall Street, indeksy w Warszawie zakończyły notowania udanym finiszem. WIG20 wzrósł o 2,55 proc., głównie  Pekao SA i PKN Orlen. Do końca dnia dobrą kondycję zachował Polnord notując 7 procentową zwyżkę. Wśród mniejszych spółek sporo zadowolenia mieli  ci inwestorzy, którzy ostatnio kupili skrajnie przecenione akcje deweloperów.

Przyszły tydzień na światowych parkietach powinien być rozstrzygający. Jeśli na rynki dotrą ponownie jakieś fatalne wieści z amerykańskiego sektora bankowego, w rodzaju zagrożenia bankructwem Citigroup ( co  jest mało realne z uwagi na jego arabski akcjonariat), to istnieje duże prawdopodobieństwo kolejnej fali ostrych spadków. W tym wypadku giełdy osunęłyby się o następne kilka, kilkanaście proc. Odrzucając tę skrajną możliwość, na rynkach powinno dojść do uspokojenia, zmniejszenia wahań i konsolidacji indeksów. Nawet potencjalne 3-4 proc. skurczenie się amerykańskiej gospodarki w IV kw. jest już zawarte w cenach akcji i gorsze dane makroekonomiczne nie powinny im znacząco zaszkodzić. W obu przypadkach istnieje duże prawdopodobieństwo znalezienia w przyszłym tygodniu dna i utworzenia poziomu do średniookresowego odbicia na zakończenie roku.

Inwestorzy na GPW z niecierpliwością będą czekać na decyzję RPP. Co prawda, rada od dawna prezentuje restrykcyjne stanowisko, ale trudno nie spodziewać się decyzji o obniżeniu stóp o 25-50 pkt. Tym bardziej, że pewne jest  dalsze zmniejszanie kosztów pieniądza przez czołowe banki centralne na świecie. Taki krok wsparłby nie tylko gospodarkę, ale i warszawskich graczy. Zakończenie miesiąca może też być pretekstem dla funduszy do podreperowania wycen jednostek.