Granice rozwoju sportów wyznacza wyobraźnia

Dorota Kaczyńska
opublikowano: 2002-11-29 00:00

Francuskie Alpy to prawdziwa mekka miłośników sportów zimowych. Piękne widoki, wielokilometrowe trasy narciarskie i bogata infrastruktura przyciągają turystów z całego świata. Sklepy, restauracje i wypożyczalnie sprzętu narciarskiego znajdują się niemal na każdej narciarskiej stacji. Bez zarzutu działa także sieć bezpłatnych skibusów (autobusów rozwożących narciarzy pod wyciągi), a wiele hoteli zapewnia nawet możliwość powrotu do ośrodka bez odpinania nart (tzw. skis aux pieds).

— Trasy zjazdowe są przystosowane do każdego poziomu umiejętności narciarskich — zapewnia Monika Kurowska z Francuskiego Ośrodka Informacji Turystycznej.

Najchętniej odwiedzanym rejonem francuskich Alp są Trois Vallées (Trzy Doliny). Ich wierzchołek to Val Thorens — najwyżej położona stacja narciarska w Europie. Wielu turystów chętnie spędza wolny czas także w Espace Killy i La Plagne.

Część ośrodków turystycznych — ze znakiem jakości Kids lub P’tits Montagnards — jest nastawionych na turystykę rodzinną. Na dzieci czekają tam śnieżne ogrody, specjalne kluby narciarskie, przedszkola, żłobki.

We francuskich Alpach uprawiana jest każda dyscyplina sportowa — od naprawdę niebezpiecznych, po budzące emocje, ale nie wymagające narażania zdrowia czy życia.

— Wiele osób interesuje się psimi zaprzęgami, paralotniarstwem, ski-joeringiem (jazda na nartach za koniem). Modny jest także kite-snowboard (deska plus latawiec) czy bobsleje — twierdzi Thibaut Scherberich ze Ski France International Aéroport de Chambéry.

Tradycyjnie jednak, największą popularnością wśród turystów cieszą się różne techniki narciarskie. Jeździć można zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy (trasy są oświetlone). Coraz więcej zwolenników zdobywa także snowboard, a do łask wraca jedna z najstarszych dyscyplin sportowych związanych z nartami — norweski telemark.

Amatorzy wspinaczek nie koniecznie sprawdzają siły na skalnych zboczach. W Brinacon, ośrodku sportowym w Serre Chevalier, do uprawiana tego sportu wykorzystano Fort des Tetes — średniowieczne forty, zrekonstruowane na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Przy wspinaczce po murach Fort des Tetes śmiałkom towarzyszą instruktorzy sportowi.

Pomysłowość Francuzów nie ogranicza się jednak do sportu i rozrywki. Także nocleg może wyglądać niebanalnie. Zamiast dokonać rezerwacji miejsca w schronisku czy hotelu, turysta ma do wyboru np. wypoczynek w wiosce igloo. Takie zakwaterowanie proponuje stacja Orcieres Merlette, w regionie Hautes Alpes.

W samym sercu miejscowości Tignes, zaliczanej do najpiękniejszych terenów narciarskich, znajduje się jezioro — od września do kwietnia skute lodem.

— Najoryginalniejsza rozrywka w Tignes to nurkowanie w jeziorze zimą. Temperatura pod taflą lodu wynosi około 2 stopni. Nie tylko zimno sprawia, że nurkowanie pod lodem jest zupełnie inne niż w ciepłych wodach. Przeciwieństwo polega na oglądaniu widoków — płynąc pod zamarzniętą taflą jeziora patrzy się w górę. Nurkowie podziwiają przebijające się przez lód promienie słońca i oryginalne kształty uformowane przez pęcherzyki powietrza. Ci, co zdobyli się na odwagę i przepłynęli pod lodem, byli zafascynowani — opowiada Elodie Lavesvre z ośrodka turystycznego w Tignes.

Koszt wycieczki pod lód wynosi około 260 zł od osoby.

U wrót Narodowego Parku Ecrins znajduje się stacja Les Deux-Alpes. Śnieg leży tam przez cały rok. Stacja organizuje m.in. rozrywki w snowparku, wędrówki w rakietach oraz quad — czyli przejażdżkę po śniegu czterokołowym motocyklem.

— Coraz większe zainteresowanie wzbudzają wędrówki po zamarzniętych wodospadach. Ich amatorzy muszą być przygotowani techniczne — jest to niebezpieczny sport. Nie mogą go uprawiać osoby bez umiejętności a tylko szukające mocnych wrażeń — twierdzi Virginie Garnier z agencji Marillyn Morozzo Communication.

Od decyzji górskiego przewodnika zależy, czy dana osoba będzie mogła uczestniczyć w wyprawie. Virginie Garnier przestrzega, że — ze względu na ryzyko, jakie niesie ta dyscyplina — nikt nie powinien jej próbować na własną rękę.

— Mniej wysportowanym turystom proponujemy wycieczki — nie po wodospadzie, ale wzdłuż małych, zamarzniętych górskich rzek. Ta rozrywka nazywa się ruisseling. Dostarcza ona także wielu wrażeń, a przy tym jest bezpieczna. Z takiej eskapady — w przeciwieństwie do wyprawy wspinaczkowej — łatwo się wycofać — opowiada Virginie Garnier.