Październik 2019 r. — w związku bankructwem właściciela, energetycznej spółki Onico, klub siatkarski Onico Warszawa staje na skraju upadłości. Zawodnicy, w tym prawdziwe gwiazdy, z którymi warszawski klub miał podbijać Ligę Mistrzów, wywalczając do niej historyczny awans, nerwowo rozglądają się za nowymi klubami. Do gry wchodzi Bertrand Jasiński, warszawski przedsiębiorca z branży rozrywkowej, właściciel m.in. kilku knajp w Miasteczku Wilanów i sieci placów zabaw dla dzieci Fikołki, fan siatkówki. Najpierw pomaga uporządkować dokumenty po upadłym właścicielu, potem przygotować plan pozyskania inwestora i sponsorów. Po fiasku negocjacji z inwestorem sam zostaje właścicielem klubu, a misję ratowania siatkówki w Warszawie podejmuje PKN Orlen — tytularnym sponsorem klubu zostaje marka Verva.
Luty 2021 r. — trwają negocjacje w sprawie przejęcia klubu i zbudowania najbardziej spektakularnego projektu w polskim marketingu sportowym. Klub chcą przejąć: Michał Kubika i Wilfredo Leon, siatkarskie gwiazdy światowego formatu. Rozmowy idą jednak jak po grudzie, obie strony nie chcą ustąpić, ale ostatecznie 16 lutego udaje się wynegocjować warunki transakcji — wynika z nieoficjalnych informacji „PB”. To oznacza, że jeśli na etapie formalności nie nastąpi nic niespodziewanego, jeszcze w lutym klub zmieni właściciela. Fiasko transakcji oznaczałoby… gigantyczne problemy finansowe, a może także niedaleki koniec siatkówki w Warszawie.
Inwestycja gwiazd
W listopadzie 2020 r. pojawił się projekt emisji akcji przez warszawski klub. Do inwestorów miały trafić akcje stanowiące 70 proc. kapitału. Na memorandum inwestycyjne rozesłane przez Bertranda Jasińskiego pozytywnie odpowiedziało siedmiu inwestorów, ale jeden zadeklarował chęć zakupu całości udziałów. Był nim Wilfredo Leon, reprezentant Polski kubańskiego pochodzenia, gwiazda siatkówki światowego formatu, który zarobił miliony, grając we włoskiej lidze. Już wcześniej zaangażował się w klub, udzielając mu ponad 1 mln zł pożyczki. Okazało się, że nie działa sam — razem z nim do inwestycji w klub szykowali się: Michał Kubiak i Bartosz Kurek. Siatkarskim kibicom tych nazwisk przedstawiać nie trzeba — to gwiazdy naszej reprezentacji, czołowi zawodnicy na świecie.

Siatkarze byli gotowi wyłożyć 2 mln zł zarobione pod siatką i przyjść w sukurs właścicielowi, który szukał możliwości zasypania dziury w budżecie klubu, wynoszącej — według naszych ustaleń — około 1,7 mln zł. Doszło nawet do tego, że siatkarze dostawali pensje z opóźnieniem, a płynność finansowa spółki znalazła się pod presją i ratowały ją m.in. zaliczki od sponsora czy siatkarskiego związku. Jak to możliwe, że finanse klubu sponsorowanego przez największą polską firmę są dalekie od ideału? Według naszych ustaleń spółka Orlen Paliwa wykłada 4 mln zł na sezon, a 2,8 mln zł dokłada miasto Warszawa. Kontrakty gwiazd i koszty gry w Lidze Mistrzów powodują jednak, że koszty są znacząco wyższe. Na to nałożyła się pandemia.
— Sytuacja klubu jest odzwierciedleniem ogólnoświatowych kłopotów w sporcie, jednak na tym tle nie wyglądamy najgorzej. Kiedy w październiku 2019 r. zaangażowałem się w projekt uratowania warszawskiej siatkówki, luka finansowa wynosiła 3,5 mln zł, uwzględniając przychody od wszystkich partnerów i sponsorów, w tym tytularnego. Pandemia wirusa COVID-19, która przyszła pięć miesięcy później, istotnie zweryfikowała nasze nadzieje. Zastopowała zarówno prowadzone rozmowy z nowymi partnerami, jak też pozbawiła klub na cały sezon przychodów z dnia meczowego, które stanowią ponad 20 proc. w budżecie. Dzięki Piotrowi Gackowi, dyrektorowi sportowemu, i kompetentnemu zespołowi współpracowników, którzy poświęcili wiele wysiłku, trudu i czasu, lukę udało się istotnie zmniejszyć. W tym miesiącu kończymy spłatę wierzytelności zakupionych od siatkarzy, którzy nie otrzymali wynagrodzeń od poprzedniego właściciela klubu. Nie mamy również istotnych opóźnień w bieżącym regulowaniu zobowiązań wobec zawodników. Do końca obecnego sezonu, czyli lipca, spółka będzie potrzebowała dokapitalizowania na poziomie około 1 mln zł — tłumaczy Bertrand Jasiński.
Sytuacja, w której czynni zawodnicy zostają właścicielami klubu, to rzadkość, ale się zdarza. Akcjonariuszami klubu Paris Volley są m.in. Michał Kubiak, Nikola Kovacevic, reprezentant Serbii, i Stephane Antiga, były trener reprezentacji Polski. Współwłaścicielem piłkarskiej Wisły Kraków jest Kuba Błaszczykowski, a Rafał Murawski będąc piłkarzem Pogoni Szczecin był współwłaścicielem Arki Gdynia.
Burzliwe negocjacje
Wydawało się, że projekt jest skazany na sukces. Siatkarze byli zdeterminowani do wejścia do klubu, na co ostrzył sobie zęby Orlen, bo znacząco podnosiło to wartość marketingową projektu. Można było liczyć, że właściciele sami będą magnesem przyciągającym do klubu nowych sponsorów, ale także paliwowy gigant byłby gotów zwiększyć budżet. Orlen od lat wspiera polskich sportowców: od najlepszych lekkoatletów przez żużlowego mistrza świata Bartka Zmarzlika, licznych reprezentantów sportów motorowych na Robercie Kubicy skończywszy. Ogrzanie marki w blasku takiego projektu, tworzonego bezpośrednio przez gwiazdy polskiego sportu, było kuszące i paliwowy koncern z pewnością byłby na niego w stanie wyłożyć więcej.
Pozostało przekonać obecnego właściciela do oddania sterów, co miało nie być trudne, bo Bertrand Jasiński od chwili wejścia do klubu mówił, że jest jedynie technicznym właścicielem do czasu znalezienia inwestora. Koncepcji było kilka: od powołania stowarzyszenia przez rozdzielenie akcji między kilku-kilkunastu inwestorów aż po znalezienie inwestora, który przejmie klub. Gdy jednak perspektywa wejścia do spółki nowych inwestorów stała się realna, Bertrand Jasiński nagle postanowił wycenić swój wkład. Według naszych ustaleń najpierw zażądał odkupienia swoich udziałów po wysokiej cenie, by ostatecznie z niej zejść, lecz zażądać… 20 proc. wpływów od nowych sponsorów, którzy pojawią się przez kilka najbliższych lat. Potencjalni właściciele zamiast gotówki oferowali świadczenia marketingowe w barterze dla spółek Jasińskiego. Z każdą turą negocjacji stanowiska się nie zbliżały, a atmosfera gęstniała. Przeciągające się negocjacje i ich klimat sprawiły, że z projektu wycofał się Bartosz Kurek. Pozostała dwójka wciąż jest zainteresowana i gotowa wyłożyć 2 mln zł w klub, a nie do kasy obecnego właściciela.
— Negocjacje były bardzo nerwowe, kilka razy zrywane przez obie strony. Bardziej chodziło o emocje niż realne warunki, bo tu różnice nie były aż tak znaczące. Na szczęście twarde rozmowy zmierzają ku szczęśliwemu finiszowi. Brakuje niewiele. Wolę nie myśleć, co stanie, jak się nie dogadają, bo wtedy jest realne ryzyko, że siatkówka zniknie z Warszawy — mówi osoba znająca kulisy rozmów.

Groźba bankructwa
Groźba zniknięcia Warszawy z siatkarskiej mapy jest bardzo realna. Orlen Paliwa ma podpisany kontrakt na kolejny sezon, ale umowa daje spółce możliwość zakończenia jej wcześniej. Czas na decyzję sponsor ma do końca maja.
— Chcemy dalej wspierać siatkarzy z Warszawy, ale każdy projekt sponsoringowy w Grupie Orlen musi być uzasadniony biznesowo, a warunki współpracy muszą być transparentne. Przyglądamy się sytuacji finansowej klubu i analizujemy potencjalne scenariusze — mówi Janusz Kogut, prezes Orlen Paliwa, sponsora tytularnego klubu.
Co gorsza — stołeczni siatkarze będą musieli pogodzić się z mniejszym zaangażowaniem miasta. Budżet Warszawy jest w tarapatach przez zmniejszone przez pandemię wpływy i miasto musi przyciąć wydatki na promocję, co odczują wszystkie kluby: od siatkarzy po piłkarzy Legii Warszawa. To oznacza, że bez dofinansowania od inwestorów dziura w budżecie na kolejny sezon będzie jeszcze większa. Według naszych ustaleń Orlen nie zamierza jednak zwiększać finansowania w sytuacji, gdy właściciel klubu nie wykłada ani grosza, a klub nie pozyskuje innych sponsorów.
— Trudno się dziwić, sytuacja, w której państwowy koncern ma praktycznie sam finansować klub należący do prywatnej osoby, nie jest komfortowa — komentuje ekspert od marketingu sportowego.
Bertrand Jasiński deklaruje, że prowadzi rozmowy z nowymi sponsorami i przygotował projekty, które znacząco zwiększą przychody z dnia meczowego (jeśli tylko zostaną zniesione obostrzenia). Przyznaje jednak, że bez pozyskania inwestorów się nie obejdzie. Ponadto zawsze w grze jest plan B, czyli emisja skierowana do innych inwestorów. Według naszych ustaleń zmiana właścicieli klubu musi jednak być zaakceptowana przez PKN Orlen. Jeśli sponsor straci cierpliwość, klub stanie na krawędzi, bowiem ciężko sobie wyobrazić znalezienie sponsora, który zapewni finansowanie na tym samym poziomie. Plan B to ścięcie kosztów, czyli mówiąc wprost — rezygnacja z najlepiej opłacanych siatkarzy. Wówczas warszawski klub skazuje się na bycie średniakiem, a nie na walkę o medale, a to… znacznie mniej atrakcyjny marketingowo projekt dla Orlenu.