Według prof. Łukasza Hardta, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego (PTE), a do niedawna członka Rady Polityki Pieniężnej, proces schodzenia inflacji w pobliże celu NBP będzie długotrwały i dosyć kosztowny. W policy mix (prowadzona przez bank centralny polityka monetarna i rządowa polityka fiskalna) Polska nie powinna się jednak skupiać na zbijaniu bieżącej inflacji. Ze względu na konieczne wydatki na zbrojenia czy służbę zdrowia konsolidacja fiskalna powinna być ostrożna i połączona z pewną zmianą priorytetów w zakresie wydatków publicznych. By ograniczyć procesy inflacyjne w dłuższym okresie, potrzebne są inwestycje w wydajność pracy.
- Wydaje się, że jest to dobry moment, by wyjść z tym, co jest zapisane w Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego, czyli z obligacjami rozwojowymi. Jest szansa, że pieniądze pozyskane z takich obligacji będą finansować wzrost wydajności, ważny dla okiełznania inflacji w dłuższym terminie – zaproponował Łukasz Hardt podczas konferencji Izby Domów Maklerskich w Bukowinie Tatrzańskiej.
Krytyczne lata 2017-2019
Zdaniem wiceprezesa PTE nie można się upierać, że wzrost cen przyszedł do Polski z zewnątrz w wyniku wojny w Ukrainie i pandemii COVID-19, bo już wcześniej mieliśmy lokalne czynniki proinflacyjne.

Ekonomista wskazuje, że w latach 1995-2013 wydajność pracy w Polsce rosła średnio o 4,2 proc. rocznie, a płace o 2,2 proc. Ta dwupunktowa przewaga była najwyższa w gronie krajów OECD, co mocno obniżało inflację. Podobny efekt miała zmiana struktury handlu detalicznego wskutek wzrostu udziału dyskontów w handlu artykułami FMCG do 56 proc. w 2015 r. z 26 proc. kilkanaście lat wcześniej.
- Mógłbym wymienić jeszcze kilka takich czynników, którym zawdzięczaliśmy niską inflację, ale zaczęły się one wyczerpywać w latach 2017-2019 – zaznacza Łukasz Hardt.
Ekonomista nie chce spekulować do jakiego poziomu wzrosną stopy procentowe w Polsce, ale obawia się, że ze względu na odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych główna stopa procentowa NBP wzrośnie do poziomu wyższego niż jej odpowiednik w czeskim banku centralnym.
- Wraz z kilkoma kolegami z Rady Polityki Pieniężnej postulowaliśmy podnoszenie stóp procentowych wcześniej, ale o 0,15 pkt proc. Zostaliśmy okrzyknięci jastrzębiami. Jak więc opisać to, co się teraz dzieje? – pytał retorycznie prof. Łukasz Hardt.
Co dalej z bezrobociem
Wiceprezes PTE zaznacza, że NBP nie ma obecnie innego wyjścia niż podnoszenie stóp procentowych. Jest też zdania, że tzw. tarcze inflacyjne i narzędzia osłonowe dotyczące kredytów hipotecznych powinny być kontynuowane, ale nie jako pomoc dla wszystkich, lecz udzielona tym gospodarstwom domowym, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji.
- Walka z inflacją nie musi oznaczać wzrostu bezrobocia, ponieważ odbywa się w zupełnie innym kontekście demograficznym niż w latach 90. XX wieku. Liczba osób w wieku produkcyjnym jest zupełnie inna niż w latach 90. W moim bazowym scenariuszu nie ma istotnego wzrostu bezrobocia w najbliższym czasie – podkreśla Łukasz Hardt.
- Podzielam opinię, że procesy demograficzne powodują, iż wzrost bezrobocia w przypadku spowolnienia koniunktury będzie relatywnie niewielki, nawet jeśli zastosujemy ostre policy mix – wtóruje mu Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Według Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty XTB, do wzrostu bezrobocia jednak dojdzie, bo nie da się tego uniknąć ograniczając inflację, czyli konsumpcję.
- Obecnie problemem jest to, że wzrosły oczekiwania inflacyjne. Ich obniżenie będzie kosztowne zarówno globalnie, jak i w Polsce. Dobrze byłoby ograniczyć popyt nieco wcześniej, ale to się nie stało i przez to margines błędu mamy nieco mniejszy – zaznacza Przemysław Kwiecień.
Według Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, żyjemy w nietypowym otoczeniu i nie można się przywiązywać do przeszłych zachowań ekonomicznych.
- Z inflacji można wychodzić w scenariuszu defensywnym i ofensywnym. Scenariusz defensywny to tradycyjne schładzanie gospodarki i obniżanie popytu. Ale można też wyjść z inflacji przez podniesienie produktywności. To jest to, co rząd ma w planie na 2023 r. Jak wzrośnie produktywność, to spadnie presja inflacyjna. Nazywam to ofensywnym scenariuszem wyjścia z inflacji – mówi Paweł Borys.
Strategia Rozwoju Rynku Kapitałowego została przyjęta pod koniec 2019 r. Obligacje rozwojowe są w niej wspominane jako dodatkowe źródło finansowania infrastruktury regionalnej i ogólnokrajowej. Mowa przy tym o długim horyzoncie inwestycyjnym dla tych papierów. Mają to być także instrumenty atrakcyjne z punktu widzenia inwestorów zagranicznych, w szczególności w kontekście zmian w zakresie opodatkowania euroobligacji. Tych ostatnich ma dotyczyć zwolnienie odsetek z podatku u źródła w przypadku dopuszczenia do obrotu giełdowego i wyeliminowanie obowiązku przedstawiania certyfikatów rezydencji dla każdego posiadacza obligacji. Ma to obniżyć koszt zaciągania długu przez emitentów obligacji w innej walucie niż złoty i uczynić z Polski alternatywę dla innych jurysdykcji, w których nie obowiązuje podatek u źródła dla emisji euroobligacji. Dzięki temu polscy emitenci nie powinni ponosić wyższych kosztów w przypadku pozyskiwania kapitału w walucie obcej w porównaniu do kapitału pozyskiwanego w złotych. Poza tymi założeniami dotyczącymi samych euroobligacji strategia zawiera jeszcze zapis, że „Ministerstwo Finansów rozważy wprowadzenie preferencji podatkowych dla obligacji rozwojowych”.