Hossa stanęła pod znakiem zapytania

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2012-09-25 00:00

Ostatnie miesiące przyniosły spore zwyżki. Na kontynuację tej passy może jednak nie pozwolić stan światowej gospodarki

Drogą ropę, miedź i towary rolne można spokojnie nazwać największą bolączką konsumentów i przedsiębiorców na świecie. Konsekwencje drożyzny najlepiej obrazują ostatnie wydarzenia z Korei Północnej. Jeszcze rok temu jeden z ostatnich bastionów komunizmu na świecie wydawał się nie do ruszenia. Dziś stoi u progu przełomowych reform. Powód jest prozaiczny.

To rosnące w tym kraju ceny ryżu. Nowe kierownictwo, które objęło schedę po zmarłym w zeszłym roku Kim-Dzong Ilu, postanowiło, że rolnikom wolno będzie zatrzymać dla siebie nawet połowę plonów. To powinno zachęcić ich do zwiększenia produkcji. Wszystko po to, by nie dopuścić do powtórzenia klęsk głodu z lat 90.

Mała stabilizacja

Pozostałym krajom scenariusz głodu nie grozi, jednak wiele z nich właśnie w tańszych surowcach upatruje szansy na przezwyciężenie słabej koniunktury gospodarczej.

Po ogłoszeniu decyzji Fedu o wznowieniu skupu aktywów surowcowy indeks GSCI ponownie wyszedł na blisko półroczne maksimum. Choć skala wzrostu od czerwcowego dołka sięga prawie 20 proc., to jednak o trwałym powrocie hossy wciąż nie można mówić. Od tamtego czasu notowania surowców zniżkowały przeciętnie o 4 proc., a do nowych szczytów wciąż sporo brakuje. Również eksperci nie są zgodni co do trwałości trendu.

Zdaniem analityków banku Goldman Sachs, surowce przyniosą w ciągu najbliższych 12 miesięcy blisko 20-procentowe zyski. Z tymi prognozami nie zgadza się Chad Morganlander, zarządzający firmy inwestycyjnej Stifel Nicholaus.

— Presję na spadki notowań wywierają przeobrażenia dokonujące się w chińskiej gospodarce oraz kłopoty krajów europejskich — komentował specjalista w wypowiedzi dla telewizji Bloomberg.

Chiński hamulcowy

Chad Morganlander podkreśla, że w ostatnich latach chińskie władze sztucznie pobudzały gospodarkę, a to napędzało popyt na surowce energetyczne i metale przemysłowe. Teraz, gdy chińskiemu smokowi zabrakło paliwa, właśnie te rynki odczuły to jako pierwsze. Kontrakty na używaną do wytopu stali rudę żelaza spadły od początku roku o 37 proc. W portach zaczęły się gromadzić niesprzedane zapasy stali i węgla. Po tym jak indeks aktywności w chińskim przemyśle jedenasty miesiąc z rzędu wskazał na spowolnienie, główny indeks giełdy w Szanghaju spadł na kolejne trzyipółletnie minimum. Niemiłe niespodzianki inwestorom sprawia także koniunktura w strefie euro. Aktywność w przemyśle krajów używających wspólnej waluty była we wrześniu najniższa od 1973 r., a dane o PKB najprawdopodobniej pokażą drugi z rzędu kwartalny spadek.

To nie sprzyja inwestycjom w surowce. Po dwóch tygodniach zakupów na amerykańskich rynkach terminowych zarządzający funduszami surowcowymi przestali grać na zwyżki. W ubiegłym tygodniu zmniejszyli zaangażowanie o 2 proc. Najszybciej zamykano pozycje zyskujące na wzroście cen surowców rolnych. Inwestorzy wciąż obstawiają zwyżki cen złota i ropy naftowej.

Słomiany zapał

Mimo to euforia po ogłoszeniu wsparcia gospodarki przez amerykańską Rezerwę Federalną okazała się dość skromna w porównaniu z oczekiwaniami. Zapału do zakupów inwestorom starczyło na zaledwie jeden dzień. Wyjątkiem było złoto, którego notowania zbliżyły się do tegorocznych maksimów. Nic dziwnego. Spośród 2,4 bln, które w ubiegłym tygodniu globalni inwestorzy ulokowali w funduszach surowcowych, ponad trzy czwarte przypadło na fundusze złota.

— Aby interwencje banków centralnych mogły trwale wesprzeć notowania surowców innych niż złoto, muszą przełożyć się na wzrost aktywności gospodarczej, a to dotychczas się nie stało — tłumaczy Adrian Day, szef firmy amerykańskiej inwestycyjnej Adrian Day Asset Management.

Dalej idzie Jack Albin, główny zarządzający chicagowskiego banku BMO Private Bank. Jego zdaniem, końca dobiegła cała 10-letnia hossa surowcowa. Jeżeli ta prognoza się sprawdzi, droższe surowce przestaną straszyć. Problem w tym, że stanie się to raczej za sprawą mniejszego popytu z kulejącej światowej gospodarki niż większej podaży ze strony ich producentów.