Huta Łaziska, która od początku lutego nie pracuje z powodu braku prądu, zarzuca wojewodzie śląskiemu opieszałość w egzekwowaniu prawa, a zainicjowaną przez wojewodę mediację w sprawie przywrócenia dostaw energii do huty nazywa "zasłoną dymną" dla jego opieszałości. Rzecznik wojewody zaprzecza, argumentując, że działa on w pełni zgodnie z prawem.
Swoje zarzuty pod adresem wojewody, Urzędu Regulacji Energetyki (URE) oraz dostawcy energii, Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego - GZE (obecnie Vattenfall Distribution), przedstawiciele huty sformułowali w płatnym ogłoszeniu, zamieszczonym w piątek w "Rzeczpospolitej". Zatytułowali je "Huta Łaziska żąda egzekwowania prawa". Podpisali się pod nim "Pracownicy Huty Łaziska".
Chodzi o prawomocny wyrok sądu, zgodnie z którym dystrybutor energii do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sporu z hutą powinien dostarczać jej prąd po cenie z 2001 r., czyli 67 zł za kilowatogodzinę. GZE argumentuje, że obecne ceny taryfowe są dwukrotnie wyższe i powołuje się na niedawny wyrok innego sądu, który zmienia postanowienie prezesa URE w tym zakresie precyzując, że energia ma być dostarczana po cenach taryfowych, a nie tych sprzed pięciu lat. GZE uważa, że i ten wyrok jest prawomocny i wykonalny, z czym nie zgadza się huta.
Kluczowe dla tego aspektu wielowątkowego sporu między hutą a GZE jest postanowienie prezesa URE z października 2001 r., kiedy nakazał on GZE dostarczanie energii hucie na określonych warunkach do czasu rozstrzygnięcia sporu. Postanowienie to zostało potem uchylone, ale niedawno sąd prawomocnie - co podkreśla huta - stwierdził jego ważność. Zakład oczekuje więc wznowienia dostaw energii po cenie 67 zł za kilowatogodzinę.
Gdy zapadł ten wyrok, prezes URE wydał tytuł wykonawczy dotyczący jego wykonania i przekazał go organowi egzekucyjnemu, czyli wojewodzie śląskiemu. Ten wezwał GZE do wznowienia dostaw energii, a gdy to nie nastąpiło, nałożył na firmę 25 tys. zł grzywny. Firma zapłaciła ją, ale zapowiada, że będzie domagać się zwrotupieniędzy. Jednocześnie wojewoda Tomasz Pietrzykowski zainicjował mediację między stronami, podkreślając, że nie wpływa ona na prowadzoną egzekucję.
"Zarzuty pod adresem wojewody nie mają żadnego uzasadnienia. Wojewoda śląski niezwłocznie po otrzymaniu tytułu wykonawczego prezesa URE podjął działania egzekucyjne zmierzające do wykonania postanowienia prezesa URE w sprawie dostarczania energii dla Huty Łaziska. Postanowienie o nałożeniu na GZE grzywny w wysokości 25tys. zł zostało wydane niezwłocznie po otrzymaniu tytułu. Była to maksymalna kwota, jaka mogła zostać nałożona" - powiedział w piątek PAP rzecznik wojewody, Krzysztof Mejer.
Tymczasem przedstawiciele Huty Łaziska zarzucają wojewodzie, że - jak napisali w swoim stanowisku - "rzekome negocjacje to rodzaj pozoracji mającej odwrócić publiczną uwagę od meritum, to nic innego jak zasłona dymna dla opieszałości wojewody", któremu pracownicy zakładu wytykają brak skutecznej egzekucji.
Przedstawiciele huty argumentują, że rolą wojewody jest egzekucja, a nie interpretacja postanowień sądu. Zarzucają mu, że bardziej troszczy się o kondycję "państwowego szwedzkiego koncernu energetycznego" (szwedzki Vattenfall jest inwestorem GZE - PAP) niż rodzimej huty, która daje pracę ok. tysiącu osobom. Huta zarzuca wojewodzie, że los jej pracowników i ich rodzin jest "dramatycznie niepewny właśnie ze względu na brak skutecznejegzekucji wyroku przez wojewodę".
Rzecznik wojewody stanowczo odpiera te zarzuty. Zaznaczył, że grzywnę wymierzono dlatego, iż w przesłanym wojewodzie tytule wykonawczym prezes URE właśnie ją wskazał jako środek egzekucyjny, który należy zastosować.
"Zgodnie z obowiązującym prawem wojewoda nie może zastosować ani innego, bardziej dolegliwego środka, ani wymierzyć grzywny o wyższej wysokości. W tej sytuacji wymaganie od wojewody stosowania innych, bardziej radykalnych środków egzekucyjnych jest niczym innym, jak nakłanianiem wojewody do złamania prawa" - ocenił Mejer.
Podkreślił, że "wojewoda śląski postępowanie egzekucyjne prowadzi z najwyższą starannością i dbałością o respektowanie obowiązujących przepisów, bowiem każde ich naruszenie może doprowadzić do wielomilionowych roszczeń odszkodowawczych każdej ze stron przeciwko Skarbowi Państwa z tytułu szkody wyrządzonej bezprawnym działaniem organu państwa".
Właśnie dlatego wojewoda zwrócił się do prokuratury z prośbą o włączenie się do postępowania egzekucyjnego na prawach strony, aby dodatkowo zabezpieczyć interes społeczny i Skarbu Państwa. Mejer zapewnił, że wojewoda nadal, zgodnie z prawem, będzie prowadził egzekucję, a jednocześnie "świadomy społecznych skutków upadłościhuty nie zaprzestanie wspierania działań zmierzających do pomyślnego zakończenia sporu, licząc na dobrą wole obu stron".
Rzecznik Vattenfall Distribition Łukasz Zimnoch w piątek po raz kolejny odrzucił zarzut łamania przez koncern prawa, deklarując, że wznowienie dostaw energii do huty będzie możliwe w sytuacji, kiedy zakład będzie płacił za nią według bieżących stawek taryfowych.
Jako dowód, że wydany w lutym tego roku wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów należy traktować jako obowiązujący i wykonalny, firma przedstawia marcowe pisma prezesa URE, w których powołuje się on na ten wyrok i zawarte w nim regulacje. Vattenfall Distribution argumentuje, że właśnie sprzedaż hucie energii po cenach dwukrotnie niższych od taryfowych byłaby naruszeniem prawa i zasad konkurencji.
Kłopoty huty z dostawami energii - według związkowców z tego zakładu, którzy w poniedziałek przez ponad godzinę blokowali drogę krajową nr 81 - grożą upadłością firmy i zwolnieniem ponad 700 pracowników huty i ponad 300 pracowników ze spółek kooperujących. Huta to jedyny w Polsce producent żelazostopów dla hut i odlewni. W ubiegłym roku zanotowała ok. 40 mln zł straty przy ok. 250 mln zł przychodów.
"Rozumiemy trudną sytuację w jakiej znaleźli się pracownicy huty, zdajemy sobie sprawę ze społecznych skutków jej kondycji. Jednak to nie my odpowiadany za ewentualną upadłość huty, a jej zarząd" - skomentował Zimnoch. Dodał, że jego firma rozważa możliwość wystąpienia na drogę prawną przeciwko właścicielowi huty - spółce Gemi - w celu ochrony swojego wizerunku. Według rzecznika, zarzucanie dystrybutorowi energii łamania prawa, negatywnie rzutują na jego wizerunek.