Był to jedyny merytoryczny punkt dzisiejszego NWZA, zwołanego na żądanie jednej ze spółek kontrolowanych przez Romana Karkosika.
Sprawa delistingu Hutmenu stała się precedensowa po tym jak mniejszościowi akcjonariusze zakwestionowali praktykę ustalania ceny w wezwaniu poprzedzającym wycofanie spółki z giełdy wyłącznie na podstawie średniej notowań wynikającej z art. 79. ustawy o ofercie publicznej. Tylko to sprawdzała dotychczas Komisja Nadzoru Finansowego. Argumentując, że należy im się „wartość godziwa” nie niższa od wartości księgowej, mniejszościowi inwestorzy uzyskali dwa zabezpieczenia roszczeń poprzez sądowe wstrzymanie wykonania uchwały NWZA z 2014 r. Do rozpatrywani istoty sporu sąd miał przystąpić 19 listopada 2015 r. Po dzisiejszej decyzji NWZA zabezpieczenia i sam proces stają się bezprzedmiotowe. Nie oznacza to jednak, że Roman Karkosik zrezygnował z delistingu Hutmenu. Ewidentnie spróbuje jednak innej drogi prawnej.
Niemal równocześnie z wnioskiem o dzisiejsze NWZA spółki miliardera ogłosiły kolejne wezwanie na Hutmen, płacąc jedynie 2 proc. więcej niż w 2014 r. Będą w nim próbowały skupić zaledwie kilka procent akcji by po przekroczeniu 90 proc. dokonać przymusowego wykupu reszty. Wykup odbywa się po cenie z wezwania i pozbawia mniejszościowych akcjonariuszy możliwości przeciwdziałania na przetestowanej przez nich już ścieżce prawnej.
Od strony finansowej spór sprowadzał się do tego, że pierwotne wezwanie kosztowałoby spółki miliardera 44 mln zł. Akcjonariusze mniejszościowi argumentowali jednak, że po wykupieniu Hutmenu, kontrolowany przez miliardera Boryszew mógłby je wyceniać w swoich księgach nie po cenie rynkowej, ale po wartości księgowej. Dzięki tej operacji księgowej Roman Karkosik zarobiłby na transakcji drugie tyle, ile był gotów zapłacić akcjonariuszom mniejszościowym. Jeśli dokona przymusowego wykupu efekt będzie podobny.

