Fundusze to nie tylko atrakcyjna alternatywa dla lokat bankowych, ale i okno pieniądza na świat. Globalne inwestowanie staje się coraz łatwiejsze. I tanie.
Fundusze inwestycyjne dają możliwość nie tylko osiągnięcia wyższych zysków niż np. standardowe lokaty bankowe, ale jednocześnie pozwalają na dostosowanie poziomu ryzyka inwestycji do oczekiwań klientów. W odróżnieniu od lokaty bankowej, inwestowanie w fundusze wiąże się z opłatami, ale można liczyć na ich zrekompensowanie przez stopę zwrotu.
Jak zacząć?
Inwestowanie w fundusze inwestycyjne polega na kupowaniu jednostek uczestnictwa, które potem można w dowolnej chwili sprzedać. Na różnicy między ceną kupna a sprzedaży zarabia się… lub traci. Aby móc kupować, należy otworzyć rejestr uczestnictwa, czyli coś na kształt rachunku osobistego, w towarzystwie funduszy inwestycyjnych.
Procedura nie jest skomplikowana i nie powinna zająć więcej niż pół godziny. Do podpisania umowy wymagane jest jedynie okazanie dokumentu potwierdzającego tożsamość, niekiedy klient poproszony będzie również o podanie numeru NIP oraz rachunku bankowego. Przy otwarciu wymagane jest dokonanie pierwszej wpłaty wysokości minimum 100 zł.
Najłatwiejszym sposobem rozpoczęcia przygody z funduszami inwestycyjnymi jest założenie rejestru przy okazji wizyty w banku, ponieważ większość instytucji finansowych ma je w swojej ofercie.
Dostęp do jednostek różnych TFI umożliwiają też domy maklerskie i firmy doradztwa finansowego. Nie należy się obawiać gorszych warunków, bowiem firmy własne korzyści finansowe uzyskują z prowizji pobieranej od TFI.
Jeszcze inną metodą jest wizyta w jednym z punktów obsługi TFI. Na założenie rejestru tylko przez wizytę osobistą w jednym z wymienionych miejsc skazują swych klientów: Millennium TFI, BPH TFI, ING TFI, Skarbiec TFI. Małym pocieszeniem dla przyszłego inwestora może być fakt, że z przedstawicielami większości towarzystw może się umówić na spotkanie w dowolnym miejscu, tym samym nie skazując się na odwiedzanie banku, domu maklerskiego itp.
Niektóre TFI dają swym potencjalnym klientom możliwość otworzenia rejestru telefonicznie: AIG BZ WBK AIB, Pionier Pekao, TFI Banku Handlowego.
Różnorodne opłaty
Fundusze mogą przynieść duże zyski, ale inwestowanie w nie wiąże się z kilkoma opłatami. Ich wysokość uzależniona jest od typu funduszu, rodzaju operacji i w końcu wielkości inwestycji.
Na początek klient zapłaci prowizję dystrybucyjną, czyli pewien procent od inwestowanej kwoty, który będzie potrącony z wpłaconych środków. Jest ona uzależniona od rodzaju funduszu oraz kwoty (im wyższa, tym prowizja mniejsza). Najtaniej, bo bez żadnej prowizji, można zainwestować w fundusze rynku pieniężnego. Niewielką prowizję, poniżej 1 proc., należy zapłacić przy funduszach obligacji. Większe opłaty zaczynają się przy funduszach, które potencjalnie przyniosą większe zyski. Fundusze stabilnego wzrostu i zrównoważone, przy niewielkich kwotach inwestycji (do 10 tys. zł), oznaczają prowizję minimum 1 proc. (KBC TFI), a najczęściej około 3 proc.
Jeszcze więcej towarzystwo zabierze klientom inwestującym w fundusze akcyjne.
Warto rozważyć otwarcie rejestru i późniejsze nabywanie jednostek z pominięciem bezpośredniego kontaktu z doradcą (internet, telefon), bo pozwala to niekiedy uniknąć płacenia prowizji. Jeszcze inną metodą są tzw. Plany Systematycznego Oszczędzania, czyli umowy o systematycznym wpłacaniu określonych kwot do funduszy. TFI zadowolone z gwarancji stałych wpłat są skłonne pobierać mniejsze opłaty. Na negocjowane stawki prowizji mogą liczyć zamożni inwestorzy, którzy wpłacą jednorazowo przynajmniej 50 tys. zł.
To jeszcze nie koniec
Ale to nie koniec opłat, jakie musi ponieść klient. Powierza swe pieniądze w ręce specjalistów, więc musi za ich pracę zapłacić. To wynagrodzenie kryje się pod hasłem „opłaty za zarządzanie” i jest o tyle nietypowe, że ukryte w wycenie jednostki.
Klient sprawdzający stan swego rejestru nie musi dzięki temu odliczać tej opłaty, bo została ona już uwzględniona w wycenie. To ukrywanie opłaty za zarządzanie weszło funduszom w krew, bo czasami ciężko znaleźć informacje o jej wysokości na ich stronach internetowych. Opłata pobierana jest od łącznej kwoty środków zgromadzonych na rachunku, w ujęciu rocznym. Zgodnie z logiką, opłaty za zarządzanie są powiązane z wysokością potencjalnego zysku.
Inwestowanie w fundusze akcyjne to szansa na największe zyski, ale wymaga dużej wiedzy i obarczone jest największym ryzykiem. Nie dziwi więc, że opłata za zarządzanie jest tu największa: przeciętnie to 4 proc. Arka, Skarbiec, Unikorona, Millennium, ING, PZU, AIG, Allianz, CU, SEB, Pionner, PKO/CS. Tym samym nawet nieco mniej jak 3,5 proc. w DWS, CitiAkcji, BPH czy GTFI to już dobry znak. Bardzo zbliżone stawki obowiązują w funduszach zrównoważonych. Niższe opłaty znajdzie klient w funduszach stabilnych, np. 1,80 proc. w KBC, ale zdarzają się i wysokie opłaty — 3,5 proc. w Allianz. Fundusze inwestujące na rynku pieniężnym i papierów dłużnych pobierają opłaty przeciętnie 1-1,5 proc., nieprzekraczające 2 proc.
Co ciekawe, opłata za zarządzanie wcale nie idzie w parze z jakością zarządzania, bo nie zawsze to te fundusze, które pobierają największą opłatę, przynoszą największe zyski.
Inwestowanie w fundusze nie jest trudne, nie wymaga specjalistycznej wiedzy, nie musi oznaczać dużego ryzyka warto, więc sprawdzić, o ile więcej niż na lokacie można zarobić.
Okiem doradcy
Niech pieniądze zwiedzą świat
Gdybym miał zainwestować swoje oszczędności na rok, wybrałbym przede wszystkim któryś z czołowych — pod względem osiągniętej ostatnio stopy zwrotu — krajowych funduszy stabilnego wzrostu. W okresie trzyletnim można byłoby pomyśleć o funduszach zrównoważonych, w tym również takich, które inwestują na rynkach zagranicznych. Bardzo ciekawie pod tym względem przedstawiają się fundusze, które część akcyjną zamierzają inwestować w regionie Pacyfiku, Japonii czy też Chin. W okresie pięcio- czy dziesięcioletnim skupiłbym swoją uwagę tylko i wyłącznie na rynkach akcyjnych i to takich, które w tym właśnie horyzoncie czasowym mogłyby zmaksymalizować moją oczekiwaną stopę zwrotu. Do tego typu rynków zaliczyłbym dynamicznie rozwijające się obecnie rynki azjatyckie w postaci Korei, Hongkongu, Chin czy Japonii oraz rynek rosyjski i docelowo również rynki krajów byłego bloku wschodniego, w kontekście przyszłego rozszerzenia Unii Europejskiej o te właśnie kraje.
Piotr Szulec
menedżer produktów inwestycyjnych
Xelion Doradcy Finansowi