Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) przewiduje, że globalny popyt na ropę będzie rósł do końca tej dekady, osiągając szczyt w 2029 roku na poziomie 105,6 mln baryłek dziennie. W 2030 roku zużycie ma już zacząć spadać, co potwierdza wcześniejsze prognozy agencji zakładające stopniowe ograniczanie zapotrzebowania na ten surowiec.
Jednocześnie IEA przewiduje, że światowa zdolność produkcyjna wzrośnie o ponad 5 mln baryłek dziennie, osiągając 114,7 mln baryłek dziennie do 2030 roku. Mimo niedawnych wzrostów cen — wywołanych napięciami na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza między Izraelem a Iranem — agencja podkreśla, że rynki ropy powinny być dobrze zaopatrzone, o ile nie dojdzie do poważnych zakłóceń.
Ostatnie wydarzenia wyraźnie podkreślają znaczące ryzyko geopolityczne dla bezpieczeństwa dostaw” – zaznaczył dyrektor wykonawczy IEA Fatih Birol.
Raport pokazuje wyraźne zróżnicowanie regionalne. W Chinach, dotąd odpowiadających za znaczną część wzrostu światowego popytu, konsumpcja ropy osiągnie szczyt już w 2027 roku. Wynika to z szybkiej ekspansji rynku pojazdów elektrycznych, rozwoju kolei dużych prędkości oraz ciężkiego transportu zasilanego gazem. W efekcie zużycie ropy w 2030 roku będzie w Chinach tylko nieznacznie wyższe niż w 2024 roku — znacznie poniżej wcześniejszych prognoz zakładających wzrost o około 1 mln baryłek dziennie.
Zupełnie inny obraz rysuje się w Stanach Zjednoczonych, które pozostają największym konsumentem ropy na świecie. Tam niższe ceny benzyny oraz wolniejsze tempo elektryfikacji transportu doprowadziły do rewizji prognoz. IEA zwiększyła oczekiwany popyt w USA na 2030 rok o 1,1 mln baryłek dziennie w porównaniu z wcześniejszymi szacunkami.
Powrót Donalda Trumpa do urzędu prezydenta wzmocnił ten trend. Prezydent domagał się od OPEC obniżki cen ropy i otwarcie krytykował rozwój elektromobilności. Wspierał też decyzje ustawodawców znoszące obowiązek sprzedaży wyłącznie pojazdów elektrycznych w niektórych stanach, takich jak Kalifornia.