Czarny pas w karate, złote i srebrne medale pucharu Europy, mistrzostwo Polski w pływaniu i korona II wicemiss świata zdobyta w Rosarito w Meksyku – 26-letnia Anna Płoszyńska od ośmiu lat porusza się na wózku inwalidzkim i udowadnia, że bariery buduje się głównie w głowie i że warto walczyć o realizację marzeń.

Do wypadku doszło krótko przed jej 18. urodzinami na obozie karate. Jednym z zadań było przejście po linie zawieszonej na wysokości pierwszego piętra. Spadła. Od razu straciła czucie w nogach. Okazało się, że złamała kręgosłup, a rdzeń kręgowy został uszkodzony. Zaczęła rehabilitację, mając nadzieję, że znów stanie na nogi. Rok po wypadku zrozumiała, że tak się nie stanie i trzeba zawalczyć o normalne życie – zdobyła prawo jazdy, skończyła szkołę średnią ze świadectwem z biało-czerwonym paskiem i dostała się na Wydział Techniki Dentystycznej i Protetyki Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, zdobywając 185 z 200 punktów.
Taniec, pływanie, studiowanie

– Z dzisiejszej perspektywy oceniam, że to sport wypracował we mnie hart ducha i wytrwałość, dzięki którym po wypadku łatwiej było mi się pozbierać i zaakceptować nową sytuację, choć nie stało się do z dnia na dzień. Każdą rehabilitację traktowałam jak trening, podchodziłam do niej zadaniowo. Chciałam wrócić do karate, mojej życiowej pasji. Po wypadku poszłam nawet dwa razy na trening, jednak byłam zawsze uczona, żeby stać twardo na ziemi, mocno wbijać się stopami w podłogę – okazało się, że nie mogę tego zrobić, więc to już nie to samo. Zrozumiałam, że muszę z karate zrezygnować, że przyszedł czas na szukanie czegoś innego. Najpierw zajęłam się tańcem, potem zaczęłam pływać – wspomina Anna Płoszyńska.

Rok po wypadku zaczęła współpracę z ogólnopolską Fundacją Aktywnej Rehabilitacji, która pomaga osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich – pracuje z dziećmi z dysfunkcją ruchu, uczy je pokonywania codziennych barier, technicznej jazdy na wózku. Stara się też motywować do działania i inspirować. Dzięki tańcowi na wózku brała udział w oprawie artystycznej wyborów Miss Uniwersytetu Medycznego, udało się jej wystąpić z krótkim pokazem tanecznym w Dzień Dobry TVN.

– Do miejsca, w którym dziś jestem, prowadził proces, na początku musiałam się wszystkiego uczyć – jak przesiąść się z łóżka na wózek, jak skorzystać z łazienki. Ładnie wyglądająca kostka brukowa na ulicy okazała się trudna do pokonania na wózku. Dziś wszystko mogę zrobić sama, ale umiem też prosić o pomoc, gdy nie mogę pokonać jakiejś bariery architektonicznej – wskazuje Anna Płoszyńska.

Podczas studiów bardzo pomogła jej uczelnia, która wynajęła wózek z funkcją pionizacji, zakupiła mikrosilnik uruchamiany ręcznie (normą jest uruchamianie kolanem), a plan zajęć uwzględniał studentkę na wózku.
– Dostawałam stypendium rektora, byłam starościną mojego roku, a teraz pracuję w zawodzie technika, zajmuję się projektowaniem w 3D metalowych elementów protez i późniejszą obróbką metalu – wymienia absolwentka Uniwersytetu Medycznego.
Miss na wózku

Pierwsze wybory Miss Polski na wózkach odbyły się w 2013 r. Konkurs (również międzynarodowy) jest organizowany przez Fundację Jedyna Taka z Ciechocinka prowadzoną przez Katarzynę Wojtaszek, również jeżdżącą na wózku. Anna Płoszyńska wzięła w nim udział w 2016 r., zdobywając tytuł II wicemiss, co stało się przepustką do udziału w konkursie na miss świata.
– Udział to była spontaniczna decyzja, informację o konkursie znalazła bratowa. Pomyślałam – czemu nie. Wypełniłam dokumenty, nagrałam filmy z odpowiedziami na pytania, dołączyłam profesjonalne zdjęcia. Zostałam wybrana do finałowej dwunastki. W lipcu 2016 r. wyjechałyśmy na dziesięciodniowe warsztaty, których zwieńczeniem była gala finałowa. Przyznaję, gdy usłyszałam swoje nazwisko – popłakałam się, bo byłam sama dla siebie dowodem, że wszystko jest możliwe – wspomina miss.
W 2017 r. fundacja zorganizowała pierwsze w historii Miss Wheelchair World – Miss Świata na Wózku. Konkurs odbył się w Warszawie, na drugą edycję trzeba było czekać do 2022 r. Anna Płoszyńska reprezentowała w nim Polskę.
Korona, błyszczyk i zegarek

Bilet lotniczy do Meksyku kosztował 16 tys. zł. Znalezienie sponsorów na wylot w czasie globalnego kryzysu było bardzo trudne. Pomogły m.in. Bemowskie Centrum Kultury, Fundacja Orlen, projektantka Viola Piekut i wiele anonimowych osób, które wsparły zbiórkę na portalu Siepomaga.pl.
– Nie wiedziałam, czy uda się zebrać pieniądze. Bez pomocy tych, którzy wsparli ten projekt, nie byłoby to możliwe. Ostatecznie bilety kupiliśmy cztery dni przed wylotem. W konkursie wzięło udział 18 kobiet m.in. z Indii, RPA, Malezji, Peru, Mongolii. Kryteria nie są tak wyśrubowane jak w tradycyjnych plebiscytach, ale trzeba było umieć się zaprezentować i nauczyć dwóch choreografii na galę. Obie były szybkie, dzikie, pewnie wpływ na to miała gorąca, latynoamerykańska kultura Meksyku. Bardzo lubię taniec, więc nauka była dla mnie czystą przyjemnością. A wyzwanie było duże – na gali byłam na samym przodzie, co oznacza brak możliwości podpatrzenia ruchów od kogoś innego – opowiada miss.
Uczestniczki brały też udział w trzech sesjach zdjęciowych – w strojach regionalnych, wieczorowych i codziennych, zaś na gali finałowej prezentowały się w dwóch kreacjach: strojach narodowych i wieczorowych. Tytuł Miss World zdobyła Peruwianka, druga była Holenderka, trzecia – Polka.

– Miałam suknię od Violi Piekut, byłam tą kreacją zachwycona, czułam się w niej naprawdę piękna. A nagrody? Dostałam koronę, perfumy, błyszczyk i zegarek. Nie kryję, mam świadomość tego, że w przypadku nas, kobiet na wózkach, organizatorom trudno było pozyskać sponsorów. Cały czas gdzieś tkwi w społeczeństwie przeświadczenie, że może nie warto, a swoją osobą chcę udowadniać, że warto i nawet trzeba! My, dziewczyny na wózkach, również mamy prawo do konkursów piękności, mamy prawo czuć się piękne, doceniane i wartościowe. Widzę, jak dużo mi dał udział w konkursie, był dla mnie inspiracją, pokazał, że piękno nie ma barier. Mam nadzieję, że w przyszłości biznes spojrzy na ten konkurs łaskawszym okiem. Wózek to przecież tylko środek transportu. Robię tyle samo, ile pełnosprawni ludzie, czasem może nawet więcej, i nie nudzę się w życiu. Wypadek pokazał mi, jak jest ono kruche i jak warto z niego czerpać, cieszyć się z tego, co się ma. A co przyniesie mi przyszłość? Dlaczego nie udział w igrzyskach paraolimpijskich? – snuje plany miss na wózku.
© ℗