Im większa władza, tym większa odpowiedzialność

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2012-10-09 00:00

Ekspert w dziedzinie etyki biznesu, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, analizuje teoretyczną sytuację, bliźniaczo podobną do tej, którą opisaliśmy.

WYWIAD Z PROF. JANINĄ FILEK

„PB”: Pan X jest prezesem dużej, wpływowej organizacji biznesowej, kontrolowanej przez skarb państwa. Pan Y jest jego podwładnym, zajmującym się nadzorowaniem zewnętrznych spółek z ramienia tej organizacji. Organizacja ta może przyjmować nowe spółki, może je też usuwać i karać. Partnerką pana X jest Z. To aktorka i współzałożycielka spółki Alfa, zajmującej się produkcją filmu „Beta”, w którym zagra właśnie Z. Pan Y zachęca, poprzez spotkania i e-maile ze służbowego adresu, do inwestycji w film „Beta”. Propozycje wysyła do spółek, które nadzoruje.

Prof. Janina Filek: Pan Y nie powinien wykorzystywać swojej pozycji „osoby nadzorującej” do zachęcania do inwestycji (chyba że w zakresie swoich działań ma takie prawo), ma to charakter szantażu lub może zostać odebrane przez uczestników rynku jako niedopuszczalne wywieraniepresji. Jeśli mu tego nie wolno, to dodatkowym nadużyciem jest korzystanie ze sprzętu służbowego do celów prywatnych oraz zajmowanie się sprawami niesłużbowymi w godzinach pracy.

Część spółek, którym złożono propozycje, odmawia. Jednocześnie odmawiający obawiają się, że to pogorszy ich relacje z nadzorcą organizacji, zastanawiają się, czy etyczne jest, aby menedżer z giełdy wykorzystywał swój autorytet do dbania o finanse projektu filmowego, w którym zagra i udziały ma partnerka pana X, prezesa organizacji.

Nie ma dla mnie specjalnego znaczenia fakt, że to jest partnerka prezesa, ale raczej fakt, na ile prezes wiedział o tym działaniu. Czasami bowiem zdarza się, że nadgorliwy pracownik podlizując się, stara się coś ugrać dla własnego szefa. Jeśli prezes wiedział o tych działaniach przy założeniu wcześniejszym, że Y nie ma tego w swoich obowiązkach służbowych, ponosi także winę, ponieważ jego obowiązkiem jest zadbanie o prawidłowe funkcjonowanie instytucji, którą kieruje.

Mleko się wylewa, sprawa dociera do dziennikarzy. W tym czasie prezes X przesuwa pana Y na mniej eksponowane stanowisko. Pan Y odkupuje udziały w spółce „Alfa” od pani Z. Prezes X uważa, że żadnych nieetycznych działań, konfliktów interesu nie było. Że odwołał z dotychczasowego stanowiska pana Y po to, by ten ewentualnie nie popadł w konflikt interesów.

Nie rozumiem, czemu go przeniósł na inne stanowisko, skoro wcześniej wiedział, że agituje. To jest nielogiczne, chyba że jest to próba uczynienia z Y kozła ofiarnego.

X sobie nie ma nic do zarzucenia, twierdzi, że sam odsunął się od podejmowania decyzji w sprawie spółek, którym Y złożył propozycję finansowania filmu.

X nie może odpowiadać za wysłanie propozycji, jeśli ich nie wysyłał, ale skoro odwołał pana Y, to uznał, że ten zrobił coś niewłaściwego. A skoro jego podwładny zrobił coś niewłaściwego, to on za to też ponosi odpowiedzialność jako jego przełożony. Jeśli zaś wiedział o wszystkim i teraz uznał to za naganne, to sam powinien uznać swoje zachowanie za naganne. Jeśli zaś nie wiedział, to ponosi winę za brak nadzoru nad swoimi podwładnymi. A odpowiedzialność osób na najwyższych poziomach władzy czy zarządzania jest największa, proporcjonalna do zakresu władzy.