Rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich po raz drugi w ciągu miesiąca przekroczyła 3 proc., co jest poziomem widzianym poprzednio w 2018 r. Ten ruch to pochodna dobrych danych z amerykańskiego rynku pracy, ale też wysokich cen paliw. W efekcie spadły oczekiwania na to, że we wrześniu amerykański bank centralny (Fed) zrobi przerwę w podwyżkach stóp procentowych, na co przynajmniej część rynku liczyła i co od połowy maja powodowało osłabienie dolara.
Kolejnym elementem tej układanki będą piątkowe dane o inflacji konsumenckiej w Stanach Zjednoczonych. Wcześniej jednak zaplanowano posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego (EBC) i w czwartkowym wystąpieniu jego szefowej rynek będzie szukał odpowiedzi, czy oczekiwana w lipcu podwyżka stóp procentowych wyniesie 0,25 czy 0,5 pkt proc.
- Nigdy nie wiemy czy nie stanie się coś zaskakującego, ale EBC jest dość przewidywalny w tym co robi, a potencjalny zakres ruchów stóp nie jest wielki. Z drugiej strony decyzje Fedu mają większy margines swobody w zależności od tego, jak będzie wyglądać presja inflacyjna. Dlatego piątkowe dane o amerykańskiej inflacji są zdecydowanie ważniejsze. Tym bardziej, że pojawiły się głosy o ewentualnej przerwie w podwyżkach stóp procentowych za oceanem. Jeśli jednak presja inflacyjna będzie cały czas silna, to Fed nie będzie miał wyboru – ocenia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
- Polityka monetarna może być zaskakująca. W nocy z niedzieli na poniedziałek skalą podwyżki stóp procentowych zaskoczył bank centralny Australii. Nasza Rada Polityki Pieniężnej też wielokrotnie zaskakiwała. Pole do rozminięcia się z konsensem jest więc większe jeśli chodzi o EBC niż amerykańską inflację, ale to jej odczyt może wpłynąć na większą liczbę rynków – dodaje Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału Conotoxii.
Byle nie rosła
Konsens zakłada, że amerykańska inflacja konsumencka w maju 2022 r. wyniosła 8,3 proc., czyli tyle, ile w kwietniu. Mniej byłoby pozytywnym zaskoczeniem, więcej – negatywnym. Skala zaskoczenia decydowałaby o reakcji rynku.
Mamy inflację w realnej gospodarce, czyli potężną hossę na dobach trwałych, która wysysa pieniądze z dóbr nietrwałych, jakimi są aktywa finansowe.
- Kluczowe będzie to czy dynamika inflacji się nie zwiększa. Jeżeli inflacja w Stanach Zjednoczonych będzie nawet wysoka, ale nie będzie rosnąć powyżej dotychczasowych szczytów [8,5 proc. w marcu 2022 r. –red.], to już będzie miało znaczenie dla inwestorów. Jeśli okaże się, że szczyt inflacji minął, będzie to pozytywne dla indeksów giełdowych – uważa Daniel Kostecki.
Zwraca przy tym uwagę na pewną zależność.
- Kiedy realne dobra nie drożały, to można było pompować wyceny aktywów finansowych. Mówiło się zresztą o inflacji wycen aktywów. Drożały akcje, kryptowaluty i obligacje. Obecnie mamy inflację w realnej gospodarce, czyli potężną hossę na dobach trwałych, która wysysa pieniądze z dóbr nietrwałych, jakimi są aktywa finansowe – mówi Daniel Kostecki.
Według Przemysława Kwietnia szanse na inflację niższą od oczekiwań są nikłe.
- Inflacja za kwiecień 2022 r. była tylko o 0,3 pkt proc. niższa niż w marcu 2022 r. Natomiast efekt bazy wynosił 1,5 pkt proc., czyli w kwietniu 2021 r. inflacja była wyższa o 1,5 pkt proc. od tej z marca 2021 r. W maju efekt bazy wynosi mniej więcej połowę tego co w kwietniu, czyli 0,8 proc. Jest więc wyraźnie mniejszy, a presja cenowa jest dość mocno rozlana na całą amerykańską gospodarkę i może ten efekt bazy zniwelować z nawiązką – tłumaczy Przemysław Kwiecień.
Kiepsko na wszystkich giełdach
Wyższa inflacja za oceanem to koniec spekulacji o ewentualnej pauzie w podwyżkach stóp procentowych przez Fed. To zaś oznacza, że ostatnie wyhamowanie umocnienia dolara byłoby bardzo krótkie. Mocniejszy dolar przekłada się z kolei na niemal pewne spadki na giełdach.
Jest niemal regułą, że giełdom rynków wschodzących nie sprzyja siła amerykańskiej waluty. Chińskie indeksy wzrosły w ostatnich 30 dniach o około 10 proc., przy czym szczególnie dobry okres zaczął się w końcówce maja. Zbiegło się to ze znoszeniem lockdownów oraz restrykcji nałożonych przez władze na spółkę technologiczną Didi. Trudno jednak nie zauważyć, że również w tym samym czasie osłabiał się amerykański dolar.
- Rynki wschodzące to już nie to samo co kiedyś. Chiny, Tajwan czy Korea to nie są gospodarki surowcowe – podkreśla Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI, zwracając jednocześnie uwagę, że im dalej wstecz, tym rynki wschodzące bardziej zależały od sprzedaży surowców.
Surowce notowane są w dolarze. Umacnianie się amerykańskiej waluty powoduje, że rośnie presja na obniżenie cen surowców ze strony niedolarowych gospodarek importujących surowce. Z ich punktu widzenia ceny rosną, nawet jak nominalnie się nie zmieniają. Historycznie Spadające ceny surowców wraz z umacniającym się dolarem przekładały się zaś na zachowanie gospodarek uzależnionych od eksportu surowców i spółek notowanych na ich giełdach. Poza tym wiele państw zaliczanych do rynków wschodzących zadłużało się w dolarze i w pewnym momencie ich gospodarki tego nie wytrzymywały. W szczególności gdy rosły stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. By spłacać odsetki musiały bowiem mieć dolary, a im droższy dolar, tym o to trudniej.
Według Jarosława Niedzielewskiego kwestia długu państwowego rynków wschodzących poprawiła się, ale w ostatnich latach po dług – czy to dolarowy, czy w walutach lokalnych - coraz chętniej sięgały firmy.
- Zadłużenie z tytułu obligacji korporacyjnych urosło w ostatniej dekadzie gigantycznie, więc może być pewien problem z tytułu samego wzrostu stóp procentowych, a nie tego, że zadłużano się w dolarze – mówi Jarosław Niedzielewski.
Problem ten może dotknąć nie tylko rynki wschodzące, ale też tę część amerykańskiego sektora technologicznego, która rozwój finansuje długiem. Odsetki od obligacji po prostu pójdą w górę, co niekorzystnie wpłynie na wyceny spółek. Ale również dla wielkich koncernów nie cierpiących na braki gotówki nie jest to łatwa sytuacja. Microsoft już zasygnalizował, że wskutek mocnego dolara jego zyski na rynkach zagranicznych spadną. A dlaczego jakikolwiek inwestor dolarowy miałby płacić więcej za akcje spółki, której zyski spadają?