To miała być największa bezpośrednia inwestycja zagraniczna w historii Polski - i w całym naszym regionie w przypadku branży high-tech. W czerwcu ubiegłego roku Intel ogłosił, że za 4,6 mld USD (ok. 18,7 mld zł) zbuduje w Miękini pod Wrocławiem zakład integracji i testowania półprzewodników.
Inwestycję zapowiadano z wielką pompą i w rządowej asyście. Według informacji PB rząd jeszcze do ubiegłego tygodnia słyszał zapewnienia, że w planach koncernu nic się nie zmieniło. A jednak.
"Niedawno zwiększyliśmy moce produkcyjne w Europie dzięki fabryce w Irlandii, która w przewidywalnej przyszłości pozostanie naszym czołowym europejskim centrum. W związku z przewidywaniami dotyczącymi popytu wstrzymamy projekty w Polsce i Niemczech na około dwa lata" - poinformował w poniedziałek wieczorem czasu polskiego Pat Gelsinger, prezes Intela.
Problemy potentata
Zawieszenie projektów inwestycyjnych Intela w Polsce i Niemczech (w Magdeburgu miał powstać kompleks produkcji wafli krzemowych) to element większego planu transformacji półprzewodnikowego giganta, który po słabych wynikach i wyraźnym spadku notowań giełdowych ogłosił cięcie kosztów.
Źródła PB wskazują, że polskie i niemieckie władze oraz szefowa Komisji Europejskiej (KE) zostali poinformowani o decyzji Intela w niedzielę. Polska na fabrykę pod Wrocławiem szykowała bezprecedensowy grant. Jeszcze w piątek 13 września Krzysztof Gawkowski, minister cyfryzacji, zapowiadał złożenie do KE notyfikacji pomocy publicznej w wysokości 1,8 mld USD, czyli ponad 7,4 mld zł. Pomoc ta miała być rozłożona na lata 2024-26. Co teraz?
„Dopuszczamy możliwość wznowienia inwestycji Intela. Jeśli Intel będzie gotowy (...) – podejmiemy rozmowy. Mamy świadomość, że dwa lata na tym rynku to bardzo dużo i wiele w tym czasie może się wydarzyć. W najbliższym czasie odbędzie się spotkanie zespołu ds. inwestycji półprzewodnikowych, na którym analizowane będą kolejne kroki. Intencją jest, aby przyciągnąć nowe inwestycje półprzewodnikowe do Polski. Mamy już przeprocesowane wszystkie rozwiązania formalne związane z pomocą publiczną – kolejne tego typu inicjatywy na pewno będą przebiegały sprawnie. Po naszej stronie zrobiliśmy w tym zakresie wszystko i otrzymaliśmy od KE informacje, że możemy składać notyfikację pomocy publicznej" – informuje biuro prasowe MC w odpowiedzi na nasze pytania.
Wyzwania przed Polską
Eksperci, których poprosiliśmy o skomentowanie decyzji Intela, są podzieleni.
- Ta decyzja to nic przyjemnego, ale nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się w Polsce i jak jesteśmy postrzegani przez inwestorów. Intel ma po prostu problemy z konkurencyjnością produktów. W takiej sytuacji przegląd inwestycji jest w każdej korporacji czymś naturalnym. Nam i Niemcom oberwało się po prostu rykoszetem – mówi anonimowo menedżer z wieloletnim doświadczeniem w obsłudze zagranicznych inwestycji.
Kłopoty Intela to fakt, ale Polska też ma swoje problemy. Jan Kamoji-Czapiński, ekspert Colliersa, a w przeszłości m.in. dyrektor centrum inwestycji w PAIH, uważa, że decyzja Intela wpisuje się w szerszy trend.
- Firmy z szeroko pojętego Zachodu, bo nie z Chin, są obecnie na etapie zawieszenia inwestycyjnego - wstrzymują realizację inwestycji lub odkładają decyzje na później. To spowolnienie przepływów inwestycji widać na poziomie globalnym. Polska cierpi na tym szczególnie mocno, bo sami jesteśmy w zawieszeniu - gdzieś między Zachodem a Wschodem, rozumianymi odpowiednio: jako dojrzałe rynki, na których lokuje się zaawansowane inwestycje bez zważania na koszty operacyjne, lub jako kraje konkurujące zachętami inwestycyjnymi, niższymi wynagrodzeniami, kosztami energii, budowy itp. - mówi Jan Kamoji-Czapiński.
Inwestycja Intela miała być ostatecznym potwierdzeniem, że Polska może przyciągać duże i najbardziej zaawansowane projekty technologiczne.
- Przez kilka ostatnich lat wydawało się, że oferując wysoko wykwalifikowaną kadrę i zachowując konkurencyjne koszty, wskakujemy już do wyższej ligi i możemy konkurować o inwestycje nie tylko z państwami naszego regionu czy walczącymi niskimi kosztami Bałkanami, Afryką Północną i Meksykiem, ale również z państwami Europy Zachodniej. Już teraz najczęściej konkurujemy nie tylko z Europą Środkowo-Wschodnią, lecz np. z Hiszpanią i Portugalią. Gra jednak toczyła się o to, by dorównać Francji, Niemcom czy Holandii, z którymi zaczęliśmy mocno konkurować o projekty wysokotechnologiczne, mając wciąż przewagę w postaci relatywnie niższych kosztów pracy. Pytanie, jak długo utrzymamy tę przewagę - i czy za dwa lata, gdy zawieszane teraz inwestycje będą odmrażane, nasza konkurencyjność nie będzie niższa. Dlatego tak ważne jest, żeby teraz walczyć o każdy projekt inwestycyjny, również z Państwa Środka – mówi Jan Kamoji-Czapiński.
Zawieszenie inwestycji Intela w Polsce wynika z problemów Intela czy z problemów Polski?
Intel zawiesza inwestycje i pod Wrocławiem, i w Magdeburgu, co najlepiej świadczy o tym, że to jest wynikiem wewnętrznej sytuacji w Intelu i na rynku globalnym. Z naszych informacji wynika, że inwestycja ma być realizowana, ale z opóźnieniem czasowym. Oczywiście ta sprawa jest dzisiaj na pierwszych stronach gazet, natomiast w Polsce chociażby w sektorze usług dla biznesu ciągle powstają nowe miejsca pracy. Ciągle jesteśmy atrakcyjni dla zagranicznych inwestorów. Nie oznacza to natomiast, że Polska nie stoi przed wyzwaniami związanymi z przyciąganiem inwestycji.
Co utrudnia nam pozyskiwanie inwestycji?
Pierwsza sprawa to wprowadzenie przez OECD globalnego podatku w wysokości 15 proc. dochodu dla dużych firm, czyli takich, które mają obroty powyżej 750 mln EUR. To w praktyce wszyscy znaczący inwestorzy. Taki mechanizm wymusza na nas zmiany w sposobie przyciągania inwestycji przez Specjalne Strefy Ekonomiczne i generalnie Polskę. Druga sprawa to czasochłonne wprowadzanie nowych mechanizmów wsparcia inwestycji. Chodzi przede wszystkim o TCTF, czyli Tymczasowe Ramy Kryzysowe - mechanizm umożliwiający publiczne wsparcie inwestycji dla sektorów zeroemisyjnych. Dosłownie dzisiaj [we wtorek – red.] otrzymaliśmy notyfikację tego programu z Komisji Europejskiej – jesteśmy już po wstępnych rozmowach i mamy plan, jak go wykorzystać do zaktywizowania gospodarki.
Pieniędzy wystarczy?
Obecnie budżet przewiduje na wsparcie inwestycji w ramach TCTF 5 mld zł na przestrzeni 10 lat. To mniej niż kwota wsparcia, o którą już wnioskują duzi inwestorzy, przede wszystkim z branży elektromobilności. Ten budżet naszym zdaniem musi być zwiększony, tak zrobiły inne kraje, przekonujemy do tego naszych partnerów. Polska nie przyciąga już inwestycji niskimi kosztami pracy, a pod względem kosztów energii wypadamy również nie najlepiej. Możemy przyciągać inwestycje dużym rynkiem wewnętrznym i wykwalifikowaną kadrą – to są nasze największe atuty.