W poniedziałek notowania franka rosły siódmy dzień z rzędu, zbliżając się pierwszy raz od kwietnia 2017 r. do pułapu 4,00 zł.
Kurs uważanej za bezpieczne schronienie szwajcarskiej waluty windują niekorzystne sygnały z globalnej gospodarki. Odczyt koniunktury w przemyśle strefy euro PMI za lipiec wypadł najsłabiej od ponad sześciu lat, a objęcie przez Borisa Johnsona teki brytyjskiego premiera zwiększa ryzyko brexitu bez umowy.
Tymczasem jastrzębia retoryka Fedu przy okazji ostatniej obniżki stop skutkowała cofnięciem oczekiwań inwestorów co do dalszego łagodzenia polityki, a jednocześnie wyraźnie zaostrzyły się napięcia handlowe na linii Waszyngton — Pekin (Chiny pozwoliły na osłabienie juana powyżej nieprzekraczanej od 2010 r. bariery 7 CNY za dolara po tym, jak Donald Trump zagroził im wprowadzeniem kolejnych ceł).
W rezultacie kurs franka do złotego, który od sierpnia 2018 r. utrzymywał się w wąskim zakresie wahań, skoczył od początku kwartału o 3,6 proc. (dla porównania inne bezpieczne waluty — japoński jen i amerykański dolar — zyskały w tym czasie odpowiednio 5,2 proc. oraz 3,4 proc.). Według spekulacji rynkowych Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) miał bezskutecznie interweniować, by zapobiec szkodliwemu dla krajowych eksporterów przekroczeniu przez kurs euro pułapu 1,10 CHF. Zdaniem specjalistów interwencje na rynku walutowym to o wiele za mało, by powstrzymać umocnienie franka.
Globalne spowolnienie przy jednocześnie jastrzębim nastawieniu Fedu to otoczenie, w którym bezpieczne waluty powinny zyskiwać kosztem aktywów powiązanych ze wzrostemgospodarczym, oceniają w ostatnim raporcie analitycy Morgana Stanleya. Do 1,07 CHF 12-miesięczną prognozę kursu euro do franka (to dawałoby blisko 2-procentowy potencjał umocnienia franka do wspólnej waluty) obniżyli specjaliści JP Morgana, wskazując na mniejsze w porównaniu z EBC czy Fedem pole SNB do łagodzenia polityki. O tym, że w obecnych warunkach rynkowych wzmożony popyt na franka jako bezpieczne schronienie utrzyma się, przekonani są również stratedzy Commerzbanku. Według nich inwestorzy oczekują ze strony SNB przeciwdziałania wzrostowi kursu franka — już we wrześniu instytucja miałaby ciąć główną stopę w kierunku minus 1 proc., tak aby nadążyćza EBC. Bankowi centralnemu w Zurychu sen z powiek spędza słabość presji inflacyjnej (inflacja bazowa spadła w lipcu do 0,4 proc.), a nie lada wyzwaniem dla decydentów może okazać się zapowiedziane przez EBC na wrzesień rozpoczęcie nadzwyczajnego łagodzenia polityki (może ono doprowadzić do nowej fali odpływu kapitału ze strefy euro, wymuszając w ten sposób reakcję na SNB).
„Obawiamy się, że nawet takie cięcie stóp przez SNB może nie wystarczyć do ograniczenia umocnienia franka” — ostrzega w rozmowie z Bloombergiem Esther Reichelt, strateżka Commerzbanku.
W dalsze znaczące umocnienie franka nie wierzą tymczasem specjaliści Amundi AM, według których helwecka waluta jest mocno przewartościowana, zważywszy na głęboko ujemne stopy procentowe. Będące największym pod względem wartości zarządzanych aktywów towarzystwem w Europie Amundi AM odwróciło pod koniec lipca utrzymywane wcześniej pozycje nastawione na umocnienie franka, oczekując zdecydowanej reakcji SNB w obronie krajowej waluty.
— SNB może zrobić na rynku walutowym o wiele więcej, jeśli tylko zechce. Nie chcemy grać przeciwko niemu — deklaruje w rozmowie z Bloombergiem Andreas Koenig, odpowiedzialny we francuskim towarzystwie za rynki walutowe.
— Cenimy walory franka jako bezpiecznego schronienia, ale to za mało, by skłonić nas do jego kupna. Frank jest drogi — dodaje Thomas Clarke, zarządzający towarzystwa William Blair International, który jako zabezpieczenie przed globalnym spowolnieniem preferuje japońskiego jena.