Inwestor jest gotów kupić hutę bez pakietu socjalnego

Katarzyna Jaźwińska
opublikowano: 2005-04-26 00:00

Mittal Steel wierzy, że przekona związkowców z Częstochowy. A jeśli nie, to i tak chce przejąć hutę.

Wczoraj zebrali się członkowie rad nadzorczych Towarzystwa Finansowego Silesia (do którego należy Huta Stali Częstochowa — HSCz) i Huty Częstochowa (HCz), której majątek dzierżawi HSCz. Mieli podobno opiniować porozumienia Mittal Steel, który chce kupić aktywa częstochowskich hut, z wierzycielami. Do czasu zamknięcia tego wydania gazety rady nie zakończyły obrad. Jeśli zaakceptują porozumienia, Mittal Steel zwiększy swoje szanse na wejście do hut.

Co ciekawe — Wacław Korczak, prezes HCz, uważa, że opinia rady wcale tu nie jest konieczna, bowiem rada już przecież zgodziła się na sprzedaż majątku.

Inwestor nadal jednak nie może porozumieć się z załogą częstochowskiej grupy. Kilka dni temu Stanisław Speczik, wiceminister skarbu, zapowiedział, że bez pakietu socjalnego umowy nie podpisze. Wczoraj natomiast przedstawiciele hinduskiego koncernu przekonywali, że polskie prawo nie wymaga podpisania pakietu i są gotowi wejść do huty bez niego.

— Procedura nie przewiduje takiego wariantu — ucina Tadeusz Wenecki, szef Silesii.

Zdaniem Mittal Steel, pakiet proponowany przez załogę to dla inwestora koszt wysokości 100 mln EUR. Co ciekawe — wliczają w to również kary za niewykonanie inwestycji, sięgające prawie 11 mln EUR. Czyżby z góry zakładali, że modernizacji w hucie nie będzie?

— Wykonamy program inwestycyjny. Podobne kary są także przewidziane w umowie prywatyzacyjnej. Gdybyśmy nie wykonali inwestycji, bylibyśmy ukarani dwa razy — twierdzi Ondra Otradowec, jeden z dyrektorów Mittal Steel.

Mimo groźby kar firma zwleka jednak z inwestycjami w Mittal Steel Poland (d. PHS). Sudhir Maheshwari, dyrektor finansowy koncernu, podkreśla, że czeka na opinię Brukseli, dotyczącą zmian w biznesplanie. Zadeklarował jednak, że wszystkie projekty ruszą latem.

Tymczasem pracownicy Mittal Steel domagają się już nie tylko inwestycji, ale także respektowania zasad w relacjach z załogą. W piątkowym „Dzienniku Zachodnim” informowali m.in. o biciu pracowników przez szefostwo koncernu czy też o konieczności zakupu sedesu przez chcących skorzystać z toalety. Ondra Otradowec uważa, że to czarny PR związkowców.