Tworzone na szczycie hossy fundusze nieruchomościowe miały zarabiać na różnicy cen kupna i sprzedaży nieruchomości. Ta strategia jednak nie tylko nie przyniosła kokosów inwestorom, ale wręcz przyprawiła ich o solidny ból głowy. TFI wpadły na pomysł, jak się pozbyć niechlubnej opinii. Wygląda na to, że chwycił. Na zakup certyfikatów funduszu Reino Dywidenda, zarządzanego przez Reino Partners we współpracy z Eques Investments TFI, krajowi inwestorzy wydali 12 mln EUR.
Skusili się na 6-procentową dywidendę, którą fundusz obiecuje wypłacać raz w roku przez cały okres trwania inwestycji, czyli maksymalnie 6 lat. To niemało, biorąc pod uwagę, że roczne oprocentowanie lokaty w euro nie przekracza obecnie 1,5 proc. Źródłem bieżącego zarobku funduszu ma być wynajem lokali użytkowych, ale klienci mogą też liczyć na dodatkowy zysk ze sprzedaży kupionych nieruchomości. Na celowniku jest wybudowany przez Skanską biurowiec w Krakowie o powierzchni 11,9 mkw., wart około 29 mln EUR.
— Pozyskaliśmy tyle gotówki, ile potrzeba, aby zamknąć pierwszą inwestycją i rozpocząć działalność operacyjną — tłumaczy Tomasz Korab, prezes Eques Investment TFI.
Złe doświadczenia
Podobną strategię stosują rywale. Utworzony w czerwcu tego roku Skarbiec Dochodowych Nieruchomości, który do tej pory zgromadził w portfelu 6 mln zł, ma czerpać zyski z wynajmu powierzchni handlowo-usługowych, a Agio Nieruchomości Komercyjnych, działający od lipca, celuje w lokale użytkowe dla sieci sklepów (np. Biedronka), operatorów telekomunikacyjnych, banków itp. W obu przypadkach klienci mają otrzymywać dywidendę.
— Na rynku musi pojawić się ktoś, kto udowodni, że na tego typu funduszach można stabilnie zarabiać. Przepisem na sukces jest powtarzalność wyników, co jest możliwe wyłącznie na podstawie stabilnych przychodów, pochodzących np. z czynszów — tłumaczy Mariusz Skwaroń, wiceprezes AgioFunds TFI.
Do tej pory najbardziej rozczarowani inwestycją w nieruchomości mogą być klienci Arki, która miała problem ze spieniężaniem składników portfela, przez co aż trzykrotnie przedłużała żywot. Ostatecznie opiekę nad portfelem przejął depozytariusz. W lutym do grona pechowców dołączyli klienci funduszu Ipopema Rynku Mieszkaniowego, który zamiast zlikwidować się w połowie 2014 r., będzie funkcjonował aż do końca 2015 r. Argumenty zarządzających są te same: zbyt niskie ceny nieruchomości.
Okazja dla zamożnych
Tym razem ma być inaczej, bo nowy pomysł TFI na nieruchomości nie ma charakteru spekulacyjnego. Nikt nie chce zarabiać na różnicy cen kupna i sprzedaży, lecz zbijać kokosy na wynajmie.
— Fundusz będzie dwa razy w roku wypłacał dywidendę. Szacujemy, że roczny zysk z czynszu i wzrostu wartości nieruchomości powinien wynieść 6-8 proc. Kapitał będzie zabezpieczony przed inflacją poprzez mechanizm indeksacji czynszów zgodnie ze wskaźnikiem cen — wyjaśnia Piotr Kuba, wiceprezes Skarbca TFI.
Certyfikaty wszystkich trzech funduszy są sprzedawane w ramach oferty niepublicznej, skierowanej imiennie do maksymalnie 149 inwestorów z grubym portfelem — minimalna kwota inwestycji to równowartość 40 tys. EUR.