„Każdy z nas myślał, iż kryzys zadłużenia jest za nami,przynajmniej w krótkiej perspektywie” – to komentarz jednego z zarządzających z Bostonu, tłumaczący wydawałoby się wręcz lekceważąco optymistyczną reakcję rynku na szczyt UE. Niestety takie postrzeganie spraw bardzo szybko okazało się naiwne.
Inwestorów na ziemięponownie sprowadzili sami Grecy. Grecki rząd zaproponował referendum nad drugim pakietem ratunkowym, który ma zapewnić redukcję greckiego długu o blisko 30%, ale wymaga od Greków dalszych bolesnych reform fiskalnych. Te są w Grecji dalece niepopularne, stąd obawa (granicząca z pewnością), iż porozumienie zostanie w Grecji odrzucone.
Pytanie co wtedy? Czy Europa odwróci się od Grecji, pozwalając na bankructwo? Czy uda się odpowiednio szybko dokapitalizować system bankowy? Ci z greckimi bankami, które okazałyby się niewypłacalne? Premier Grecji jednym ruchem zburzył pozorny spokój po unijnym szczycie i iluzję, iż poprzez „zlewarowanie” EFSF uda się rozwiązać problemy strukturalne, które wymagają niepopularnych decyzji.
Referendum odbędzie się prawdopodobnie dopiero na początku przyszłego roku, co oznacza perspektywę przedłużającej się niepewności i znak zapytania nad wypłatą kolejnej transzy pomocy dla Aten. Grecki rząd już płaci cenę za ten ruch – partię rządzącą opuści 2 posłów w wyniku czego będzie ona miała jedynie 1-osobową większość.
Dziś o 17.30 mają odbyć się konsultacje europejskich przywódców, zaś o 20.30 dołączy do nich grecki premier, także być może na rynek spłyną nowe szczegóły.