Kredyty inwestycyjne dla przedsiębiorstw udzielane przez polskie banki były na koniec sierpnia warte prawie 167,7 mld zł. To o 8,6 proc. więcej niż rok wcześniej, wynika z danych Narodowego Banku Polskiego. Tak dużej dynamiki wzrostu nie notowano od stycznia 2023 r., gdy kredyty na inwestycje rosły w tempie 9,9 proc. rocznie.
Dla ekonomistów to dowód na rozkręcające się stopniowo ożywienie w sektorze przedsiębiorstw. Dane NBP świadczą bowiem o odbudowie popytu na kredyt, nie tylko inwestycyjny, ale też (a może przede wszystkim) obrotowy. Ten ostatni rośnie w tempie dwucyfrowym, o ponad 11 proc. w skali roku. A skoro firmy chętniej biorą kredyty, to raczej nie po to, żeby je przejadać, ale się rozwijać. To założenie leży u podstaw twierdzeń, które w analizach ekonomicznych można przeczytać od miesięcy: inwestycje w gospodarce w końcu zaczną odgrywać ważniejszą rolę niż w ostatnich kwartałach. Firmy są skazane na inwestowanie, bo w czasach kurczącego się zasobu pracy droga do rozwoju wiedzie przez kapitał zwiększający ich produktywność.
Dodatkowym potwierdzeniem mogą być wcześniej publikowane dane Głównego Urzędu Statystycznego: duże przedsiębiorstwa już w II kwartale zwiększyły wydatki na nowe projekty. Na podstawie informacji GUS (bo urząd podaje dane skumulowane za dwa kwartały) ekonomiści policzyli, że wartość nakładów inwestycyjnych w samym drugim kwartale wyszła na plus i wzrosła o 1,4 proc. w cenach bieżących. To najlepszy wynik od końca 2023 r.
Sektor publiczny na huśtawce
Nadzieje ekonomistów nie są płonne, bo to właśnie inwestycje prywatne są jaśniejszym punktem na inwestycyjnej mapie ostatnich danych z gospodarki. Choć w II kwartale nakłady brutto na środki trwałe spadły, co było nieprzyjemną niespodzianką w raporcie o wzroście polskiego PKB, to jednak nie można za to winić sektora prywatnego. Z analizy ekonomistów banku PKO BP wynika, że akurat inwestycje prywatne wzrosły, i to bardziej niż na początku roku. Wzrost wyniósł tutaj 3,4 proc. w porównaniu do 0,6 proc. w pierwszym kwartale. To duży spadek w sektorze publicznym – o 12,3 proc. – spowodował, że w sumie w całej gospodarce inwestycje znalazły się na jednoprocentowym minusie.
W komentarzach do tych danych najczęściej widać więc zaskoczenie opóźnieniem efektu KPO i w ogóle brakiem przełożenia napływu miliardów euro do Polski z unijnych programów. Z samych trzech pierwszych wniosków składanych przez Polskę w KPO do kraju wpłynęło w sumie 67,5 mld zł. Według deklaracji składanych przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej jeszcze w tym roku trafi ok. 26 mld zł z czwartego i piątego wniosku o płatność z KPO.
Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, mówi, że szczególnie niepokojący jest brak przełożenia tego finansowania na poziom inwestycji infrastrukturalnych. Nie widać go było choćby w ostatnich danych o produkcji budowlano-montażowej, która w sierpniu zaliczyła zaskakujący spadek o 6,9 proc. rok do roku.
- Opóźnienie w wykorzystaniu tych pieniędzy jest rozczarowujące, nadzieje na przyspieszenie inwestycji współfinansowanych ze środków europejskich i KPO były duże. Ale to też w końcu powinno zaskoczyć, bo widzimy, że podpisywanie wniosków o płatność i o dofinansowanie idzie przyzwoicie. Z czasem i te inwestycje powinny się pojawić w gospodarce – mówi Grzegorz Maliszewski.
Ma być lepiej
Ekonomiści PKO BP zwracają nawet uwagę, że problemy z inwestycjami publicznymi maskują postępujące ożywienie w inwestycjach prywatnych. Ale i oni należą do optymistów. Ich zdaniem może i nie będzie znaczącego przyspieszenia tempa wydawania pieniędzy z KPO w tym roku, ale w przyszłym jest szansa na kumulację. KPO bowiem trzeba zakończyć do końca sierpnia przyszłego roku, a do wydania będzie do 81 mld zł z samej części dotacyjnej.
„Kumulacji inwestycji z KPO w przyszłym roku będzie towarzyszyło rozpoczęcie wieloletnich projektów infrastrukturalnych (wartość postępowań zaplanowanych na 2025 i 2026 to odpowiednio 30 i 40 mld zł) oraz przyspieszenie wydatkowania środków z polityki spójności wspierających rozpoczynające się ożywienie inwestycji prywatnych” - napisali ekonomiści PKO BP w raporcie z prognozami kwartalnymi.
Według PKO BP wzrost samych inwestycji prywatnych przyspieszy w III kwartale do 4,8 proc. rok do roku, a w IV kwartale do 7,1 proc. W 2026 r. tempo wzrostu inwestycji prywatnych powinno już wynosić średnio 9,1 proc.
Ale to sektor publiczny będzie nadawał ton z dynamiką wzrostu na poziomie 16,9 proc. Bo pieniądze z KPO musza gdzieś znaleźć ujście. A na horyzoncie majaczą już kolejne. I nie chodzi tylko o nowy unijny budżet z nowo powoływanym Funduszem Wspierania Konkurencyjności. Rafał Benecki, główny ekonomista Banku ING, zwraca uwagę na unijny program SAFE. To pula pożyczek, która ma trafiać na zamówienia do europejskiego sektora obronnego. Polsce przypadnie z tego 43,7 mld EUR, które w części zostanie wydane w kraju.
- Liczymy, że to wszystko łącznie wykreuje efekty mnożnikowe, że inwestycje publiczne pociągną za sobą sektor prywatny – mówi Rafał Benecki.