Minister Energii Iranu, Javad Owji, powiedział w telewizji, że Teheran "szybko zneutralizował" problem, nazywając go "spiskiem" Izraela.
Izrael nie przyznał się do ataku na gazociągi Iranu.
Napięcia między Iranem a Izraelem są duże od 7 października, kiedy to wspierana przez Teheran palestyńska grupa zbrojna Hamas wtargnęła do Izraela i zabiła 1200 osób. Izrael odpowiedział atakiem powietrznym i naziemnym na Strefę Gazy, gdzie rządzi Hamas, zabijając dotąd co najmniej 29 tys. osób w enklawie.
Iran poparł atak Hamasu, a jego sojusznicy w regionie zaatakowali Izrael w odwecie za jego ofensywę w Gazie.
Jak donosi Al Jazeera, nie odnotowano ofiar śmiertelnych ataku na irańskie gazociągi. Media państwowe przekazały, że dostawy zostały zakłócone w prowincjach Północny Chorasan na północnym wschodzie, Lorestan na zachodzie i Zandżan na północnym zachodzie. Minister Owji wcześniej porównywał atak do serii tajemniczych i niewyjaśnionych ataków na gazociągi w 2011 roku, w tym ataku w okresie rocznicy rewolucji irańskiej z 1979 roku.
W grudniu grupa hakerska, którą Iran oskarża o powiązania z Izraelem, twierdziła, że przeprowadziła cyberatak, który zakłócił działanie nawet 70 proc. stacji benzynowych w Iranie.
Iran zwykle obarczał Izrael winą za podobne akty rzekomego sabotażu w przeszłości. Izrael istotnie przeprowadzał ataki w Iranie, natomiast głównie celował w jego obiekty nuklearne i wojskowe.

