Europejskie stolice chcą zdążyć przed 18 października, gdy wygaśnie prawo do automatycznego przywrócenia sankcji ONZ wobec Iranu. Procedura przewidziana w porozumieniu nuklearnym z 2015 roku, porzuconym przez Donalda Trumpa w trakcie jego pierwszej kadencji, pozwala na automatyczne odtworzenie sankcji ONZ wymierzonych w Iran.
Rozmowy Iranu z Europą utknęły w martwym punkcie
Rozmowy prowadzone w ostatnich dniach przez przedstawicieli Iranu, Europy i Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej nie przyniosły przełomu. Dyrektor generalny agencji Rafael Mariano Grossi przyznał w Waszyngtonie, że sytuacja jest daleka od oczekiwań.
Dodatkowym punktem zapalnym są czerwcowe ataki amerykańskie i izraelskie na irańskie obiekty jądrowe. Zniszczenia potwierdzone zdjęciami satelitarnymi spowodowały także zagrożenia chemiczne i radiacyjne. Teheran twierdzi, że to one uniemożliwiają wznowienie kontroli Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.
Od ponad dwóch miesięcy nie ma jasnych danych, gdzie przechowywany jest znaczny zapas uranu wzbogaconego niemal do poziomu potrzebnego do produkcji broni. Iran utrzymuje jednak, że jego program ma wyłącznie cywilny charakter, a inspektorzy i wywiad USA nie znaleźli dowodów na wojskowe zastosowania od początku XXI wieku.
Iran odmawia rozmów z USA i stawia własne warunki
Władze Iranu odrzucają jakiekolwiek negocjacje z Amerykanami, dopóki istnieje ryzyko kolejnych ataków. Domagają się także odszkodowania za czerwcowe naloty i uznania prawa do wzbogacania uranu. Teheran ostrzegł, że jeśli sankcje ONZ wrócą, może wycofać się z traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej – co oznaczałoby faktyczny koniec międzynarodowej kontroli nad jego programem.
Tymczasem Chiny i Rosja stają po stronie Iranu, przekonując, że ponowne sięganie po sankcje samo w sobie narusza porozumienie z 2015 roku. To zapowiedź, że nawet jeśli rezolucje ONZ zostaną formalnie przywrócone, ich egzekwowanie może być znacznie słabsze niż dekadę temu.
