Jak bronić się przed kreatywną księgowością?

Marions Athanassiou, dyrektor Ernst & Young Academy of Business, dla "Rynku Kapitałowego"
opublikowano: 2008-07-22 16:02

Inwestorzy nie muszą być ekspertami w analizie sprawozdań finansowych, ale powinni umieć zadawać właściwe pytania i rozumieć, co kryje się za kwotami ujętymi w sprawozdaniach finansowych. Od tego zależą ich optymalne decyzje inwestycyjne.

Oto przykłady spółek, które najbardziej korci, aby stosować agresywną sprawozdawczość.

• Spółki o wysokim tempie wzrostu, które po pewnym czasie nieuchronnie spowalniają wzrost, a ich zarząd pozostaje pod presją wykazywania ciągłego wzrostu.
• Spółki, o których nieustannie pisze się w prasie gospodarczej i codziennej. Nawet małe problemy przyciągają uwagę publiczną i zarząd, by sprostać oczekiwaniom, jest skłonny do manipulacji wynikami.
• Spółki działające w nowych branżach, przeprowadzające nowe, dotychczas nieznane rodzaje transakcji. Standardy prawdopodobnie będą milczały na temat takich transakcji, tak więc zarząd będzie mógł wykazywać wyniki według własnych ocen, czy interpretacji.
• Spółki ze złożoną strukturą własnościową i finansową mogą przedstawiać transakcje w sposób mniej przejrzysty, ze względu na transakcje ze stronami powiązanymi i konflikt interesów.

Inwestorzy – uważajcie i zadawajcie właściwe pytania.
• Jak zdefiniowane są przychody?
• Kiedy przychód jest uznany?
• Jak właściwie wycenić przychody za okres sprawozdawczy?
• Czy powyższe kryteria są zgodne z wyceną przychodów stosowaną przez konkurencję (zarówno w kraju, jak i za granicą)?
• Czy powyższe kryteria są jasno ujęte i wyjaśnione w informacji dodatkowej do sprawozdań finansowych?
• Jeśli przychody są wyceniane w niezwykły sposób, czy jest to właściwe, czy jest to ujawnione w informacji dodatkowej i czy jest to uzasadnione w odniesieniu do podjętego ryzyka?

Nagłe upadki firm, których akcje tuż przed krachem były drogo wyceniane, nikogo już nie dziwią. Przyczyniają się do tego analitycy odkrywający, niejednokrotnie przypadkowo, że spółka, pomimo wykazywanych zysków, w rzeczywistości nie posiada gotówki na spłacenie swoich zobowiązań.

Jak to jest możliwe, że spółki wykazują zyski, które de facto nie istnieją? Odpowiedzialne są za to tak zwane agresywne metody rachunkowości. Typowym przykładem takich praktyk jest wykazywanie przychodów odnoszących się do przyszłych okresów. Są to działania powszechne. Nie są niezgodne z prawem, ale akcjonariusze (inwestorzy) muszą zdawać sobie sprawę z ich stosowania. Zarówno otoczenie gospodarcze, jak i systemy motywacyjne dla menedżerów mogą zachęcać do wykazywania wzrostu przychodów zgodnie z oczekiwaniami rynku.

„Stworzenie” wyników, jakich życzy sobie zarząd, jest możliwe, ponieważ MSSF wymagają w wielu przypadkach zastosowania oceny, jakie kwoty i w jaki sposób powinny być wykazane. Rada Międzynarodowych Standardów Rachunkowości (IASB) przeciwdziała takiej „kreatywnej” sprawozdawczości, ulepszając niektóre z dotychczasowych MSR i publikując nowe MSSF. Na przykład, MSR 18 reguluje czas uznawania przychodów, co pozwala uniknąć zbyt wczesnego wykazywania przyszłych przychodów.

Standardy i ich interpretacje w odniesieniu do zmieniającej się rzeczywistości są tematem dyskusji i sporów. Akcjonariusze czują się schwytani w pułapkę – z jednej strony przez skutki agresywnej sprawozdawczości, a z drugiej – przez ciągły rozwój coraz trudniejszych do zrozumienia standardów rachunkowości. A przecież nie muszą być ekspertami w zakresie rachunkowości, muszą jednak (oni lub ich przedstawiciele) posiadać wiedzę pozwalającą zrozumieć podstawowe kwestie związane ze sprawozdaniami finansowymi, tak aby potrafili zabezpieczyć swoje interesy.

W jaki sposób zwiększa się przychody w sprawozdaniach finansowych? Należałoby się cofnąć i zadać pytanie, kiedy realizowana jest sprzedaż bądź usługa dla klienta. Dopiero w tym momencie przychód odnoszący się do tej sprzedaży lub usługi może być wykazany w sprawozdaniach finansowych lub, jak to nazywamy w księgowości, może być uznany. Nie ma znaczenia, kiedy otrzymano gotówkę. Dla uznania przychodów ma znaczenie to, czy odnoszą się one do okresu, w którym zostały zarobione, czyli okresu, w którym nasz klient korzysta z zakupionego produktu lub usługi.

Życie nie jest jednak tak proste. Nie zawsze po wysłaniu produktu do odbiorcy można uznać sprzedaż za dokonaną. Weźmy za przykład klienta, który zgodził się zapłacić nam należność w ratach w ciągu kilku lat. Możemy uznać sprzedaż w roku jej dokonania, ale co się stanie, jeśli zbankrutuje i w następnym roku nie spłaci kolejnych rat? Cały przychód uznany w pierwszym roku musi być teraz przekształcony, skorygowany lub – jak to nazywamy w rachunkowości – uaktualniony. Takie uaktualnienia mogą być katastrofalne dla akcjonariuszy, kiedy wartość akcji dramatycznie spadnie.

Zanim przejdziemy do przykładów analizujących, czy metody rachunkowości ilustrują właściwe zyski, musimy zadać podstawowe pytanie: co składa się na przychody? Rozważmy przykład dealera samochodów, który sprzedaje samochód za 75 000 zł i otrzymuje prowizję 15 000 zł. Jaki jest zatem przychód dealera? Wartość całego przychodu – 75 000 zł czy tylko wartość prowizji – 15 000 zł? Dealer może chcieć wykazać tylko kwotę netto 15 000 zł, podczas gdy spółka, która chce wykazać silny wzrost swoim potencjalnym inwestorom, będzie starała się ująć 75 000 zł przychodu i 60 000 zł kosztu. W większości przypadków „siła” przedsiębiorstwa jest oceniana na podstawie jego przychodów.

Rozważmy inną spółkę, która kupuje kamery od dostawcy i sprzedaje klientom, dodając marżę. Całkowita kwota zapłacona przez klienta będzie wykazana jako przychód, a cena zapłacona dostawcy będzie wykazana jako koszt. Jednakże w wielu przypadkach dostawa do klienta może być zorganizowana bezpośrednio od dostawcy, ułatwiając transakcję i zmniejszając jej koszty. Czy w takim przypadku firma może wykazywać pełną cenę zapłaconą przez klienta jako przychód, czy już tylko marżę? Czy byłoby sprawiedliwe dla firmy, że jej przychodem byłaby tylko marża, skoro takie potraktowanie sprzedaży wpłynęłoby niekorzystnie na porównania firmy z konkurencją? Jedyną różnicą między tymi przypadkami byłaby korzystniejsza logistyka przekazania towaru bezpośrednio od dostawcy do końcowego klienta. Nie można zgodzić się, aby firma była karana za efektywniejszą logistykę.

Innym powtarzającym się zjawiskiem jest wykazywanie sprzedaży przez firmy już w momencie zawarcia kontraktu sprzedaży, zamiast rozłożenia przychodów na okres trwania kontraktu. Mimo że przychody nie są obniżone przez całkowity okres trwania kontraktu, są obniżone w okresie sprawozdawczym, w którym kontrakt zawarto. „Chwalenie dnia przed zachodem słońca” zmusiło wiele spółek do uaktualnienia swoich przychodów, a zatem doprowadziło do masowych spadków wartości akcji. Ostatecznymi przegranymi są oczywiście akcjonariusze.

Spójrzmy na końcowy przykład, który ilustruje, jak wykazany wzrost przychodów netto może wprowadzić w błąd akcjonariuszy. Załóżmy, że wykazane operacyjne przychody netto spółki są następujące:


 
Jakiego zysku można oczekiwać za rok 2008, pomijając inne czynniki? Prawdopodobnie można by spodziewać się wzrostu. Zarząd wydaje się działać sprawnie, powiększając zyski z 45 mln w 2006 r. do 60 mln w 2007 r. A więc można rozważyć inwestycje w akcje tego przedsiębiorstwa. Zanim jednak podejmiemy ostateczną decyzję o inwestycji, zadajmy zarządowi kilka pytań i postarajmy się uzyskać więcej informacji. Okaże się wówczas, że powyższe liczby można zanalizować inaczej.


 
Widzimy, że w 2006 r. podstawowa działalność, kontynuowana w 2007 i w 2008, osiągnęła zysk 60 mln, a nie 45 mln. Działalność zaprzestana przez zarząd w 2007 r. przyniosła straty 15 mln w 2006 r. Ale w 2007 podstawowa działalność kontynuowana przyniosła zysk jedynie 45 mln, tj. spadek zyskowności o 25 proc. W roku 2008 działalność podstawowa będzie miała prawdopodobnie jeszcze gorsze wyniki. Nowo nabyta działalność w 2007 r. osiągnęła zysk 15 mln, ale to nie odzwierciedla siły działalności podstawowej.

Zyski całkowite wykazują wzrost tylko dlatego, że zarząd potrafił znaleźć zyskowne przedsiębiorstwa do nabycia w miejsce innych zyskownych przedsiębiorstw, doprowadzonych przez zarząd do sytuacji, w której przynosiły straty, a następnie sprzedanych. Patrząc jedynie na sprawozdania finansowe, bez dodatkowych informacji, ich użytkownicy byliby wprowadzeni w błąd, ponieważ sądziliby, że zyski wzrosły z 45 do 60 mln. Dodatkowe informacje ujawniają, że zarząd w rzeczywistości nie działa tak sprawnie. W istocie istnieje ryzyko, że może przekształcić sprawne, zyskowne przedsiębiorstwa w działalność przynoszącą straty.

Żyjemy w czasach częstych skandali księgowych. Zwykła korekta przychodów może oznaczać katastrofę dla akcjonariusza, co nazbyt często zdarzało się w nieodległej przeszłości.

Marions Athanassiou, dyrektor Ernst & Young Academy of Business

Więcej znajdziesz w lipcowym "Rynku Kapitałowym"