
W ciągu trzech tygodni od inwazji Rosji na Ukrainę polską granicę przekroczyło już ponad 2 mln uchodźców. Duża część z nich znalazła zakwaterowane w prywatnych domach, inni – w organizowanych przez państwo ośrodkach, a wielu choć na chwilę przygarnęły prywatne firmy, takie jak hotelarska grupa Arche.
Jej twórca, Władysław Grochowski, już przy okazji kryzysu przy granicy z Białorusią deklarował, że jest w stanie przyjmować uchodźców w swoich obiektach. Po rosyjskiej inwazji ogłosił, że Arche jest przygotowane na przyjęcie około 5 tys. osób. Słowo szybko stało się ciałem.
– Na początku każdy dzień był niepodobny do poprzedniego, codziennie pojawiały się nowe potrzeby, było trochę improwizacji, ale mam wrażenie, że to pospolite ruszenie zwykłych ludzi, firm, fundacji i państwa sprawdziło się i dało radę. Teraz robi się trochę spokojniej, przechodzimy na tryb długoterminowej pomocy. Jestem bardzo dumny z moich pracowników, którzy utożsamiają się z filozofią i wartościami firmy. To przeszło 1 tys. osób, które pracują po kilkanaście godzin na dobę i często są przemęczone, ale pokazują, że w sytuacji kryzysowej potrafią stanąć na wysokości zadania i pomóc potrzebującym – mówi Władysław Grochowski, prezes i główny akcjonariusz Grupy Arche.

Liczba uchodźców, którzy znaleźli kąt do spania w hotelach Arche, szybko rośnie.
– Trudno to zliczyć, na koniec miesiąca będę miał dokładne dane, ale szacujemy, że w naszych obiektach choć na chwilę zatrzymało się już około 10 tys. uchodźców, a liczba udzielonych bezpłatnych noclegów przekroczyła 7 tys. Większość spędza dzień-dwa, by chwilę odpocząć, a potem przenosi się gdzieś indziej, do rodzin czy znajomych, ale są tacy, którzy zostaną na dłużej. Kierują ich do nas wolontariusze na granicy i dworcach, mamy uruchomioną specjalną infolinię, do tego dochodzą sztaby przy samorządach i firmy, które relokują do nas swoich pracowników z Ukrainy. Teraz koncentrujemy się na stworzeniu uchodźcom godnych warunków i znalezienie im zajęcia – mówi Władysław Grochowski.
Rozwiązanie długoterminowe

Arche działa na rynku od 1991 r. – wtedy zrealizowano pierwszą inwestycję mieszkaniową w Warszawie. Przez trzy dekady spółka wybudowała ponad 10 tys. mieszkań i domów, głównie w Warszawie i okolicach oraz w Łodzi, zaangażowała się też w działalność hotelową i restauracyjną.
Ma teraz 16 hoteli, w których jest około 3,5 tys. pokoi. To z jednej strony hotele miejskie w Warszawie, Łodzi, Częstochowie i Lublinie, z drugiej – zrewitalizowane obiekty historyczne w mniejszych miejscowościach. W części z nich pokoje zostały sprzedane indywidualnym inwestorom w modelu condo, a spółka zarządza całymi obiektami. W budowie lub rewitalizacji jest sześć kolejnych obiektów.

– Hotele muszą na siebie zarabiać, mamy zobowiązania wobec inwestorów, więc intensywnie pracujemy nad pozyskaniem i przystosowaniem na potrzeby uchodźców innych obiektów, w których będą mogli zatrzymać się na dłuższy czas – mówi prezes Arche.
Pierwszy już się znalazł – budowlana firma Strus użyczyła Arche na kilka miesięcy hotel robotniczy w Warszawie przy ulicy Grenadierów, który był przeznaczony do rozbiórki.
– Jego stan pozwolił na szybkie przystosowanie budynku do przyjęcia na dłuższy czas 300 osób. W praktyce adaptowaliśmy też na potrzeby uchodźców biurowiec w Ożarowie, będzie tam mogło zamieszkać 200 osób. Przygotowujemy kolejne obiekty w Konstancinie, Lublinie i Siedlcach, adaptacja trwa od kilku dni do kilku tygodni przy aktywnym wsparciu wolontariuszy, którzy przychodzą posprzątać i wykonać drobne prace remontowe – mówi Władysław Grochowski.
Praca dla uchodźców

Docelowo Arche zakłada, że będzie miało 2 tys. łóżek dla uchodźców potrzebujących miejsca stałego pobytu.
– Trudno powiedzieć, ile osób będzie potrzebowało stałego pobytu, czy i kiedy będą mogli wrócić do siebie – i czy w ogóle będą mieli do czego wracać. Grupa osób, które pojawiły się w naszych obiektach trzy tygodnie temu i są w nich cały czas, nie jest specjalnie liczna, ale potrzebuje długoterminowej pomocy – to m.in. 90 dzieci, które ulokowane zostały w hotelu w Janowie Podlaskim. Nasi pracownicy i wolontariusze pomagają w opiece, odnalezieniu się w nowej rzeczywistości, znalezieniu szkoły czy pracy – mówi Władysław Grochowski.
Arche stara się też samodzielnie stworzyć miejsca pracy dla uchodźców.
– To w dużej mierze kobiety, które szybko mogą znaleźć zatrudnienie w gastronomii. Uruchomiliśmy koncept Garmaż od Ukrainek, kobiety przygotowują posiłki, zobaczymy, jak się to sprawdzi – mówi prezes Arche.
Pomoc potrzebna

W 2020 r. (ostatnie dostępne dane) grupa miała 445,5 mln zł przychodów, czyli o 20 proc. mniej niż rok wcześniej, co w dużej mierze spowodowane było wpływem pandemii i czasowym zamknięciem obiektów. Mimo to zanotowała solidne zyski – w 2020 r. zarobiła na czysto 46 mln zł wobec 102,5 mln zł rok wcześniej.
– Mamy pieniądze na pomoc: na początku Fundacja Leny Grochowskiej wygospodarowała na ten cel 5 mln zł, dostaliśmy też około 1 mln zł w gotówce od innych firm i fundacji, w tym z zagranicy. Trudno w tym momencie szacować, jaki będzie ostateczny koszt pomocy. Mniej liczę na wsparcie państwowe – ono powinno trafiać raczej do osób fizycznych, a ja specjalnie nie lubię żebrać i zresztą nie mam na to czasu. Jak coś dostaniemy, to dobrze, przyda się. Jako firma i fundacja mamy samodzielnie spore możliwości, więc działamy, skoro jest potrzeba – mówi prezes Arche.

Oprócz gotówki potrzebna jest też pomoc rzeczowa.
– Chodzi o przystosowanie i wyposażenie obiektów na długie pobyty, potrzebne są więc oprócz gotówki łóżka, materace, pościel, produkty żywnościowe. Łóżka w dużej mierze wytwarzamy sami, codziennie montujemy po kilkadziesiąt. Materacy też dostaliśmy spory zapas – ponad 1,5 tys., pomogła m.in. firma BRW. Jest olbrzymi społeczny odzew, ale pomoc jest nadal potrzebna, i to w długim terminie – konkluduje Władysław Grochowski.
