Im bliżej zapisanej w kalendarzu Majów daty 21 grudnia 2012, tym głośniej o miejscach, które chcą zarobić na przesądnych klientach. Najazdy przeżywają m.in. turecka wioska Sirinka, francuskie miasteczko Bugarach oraz włoskie Cisternino w Apulii. Wszystkie zostały albo wskazane przez samych Majów, albo polecają je różni czarodzieje. W Sirince ręce zacierają nie tylko hotelarze, lecz także producenci lokalnego wina, którzy już zmienili etykiety na butelkach, nazywając trunek „Winem apokalipsy”.
W Bugarach u podnóża Pirenejów chętnych na ukrycie się tu przed zagładą było tak wielu, że burmistrz zapowiedział zamknięcie miasta 21 grudnia. Odwrotnie niż w Cisternino. Tu burmistrz z zainteresowania się cieszy i szykuje apokaliptycznym uciekinierom „coś specjalnego” na dzień końca świata. Samozwańczy specjaliści od apokalipsy wskazują także inne sposoby na przetrwanie zagłady cywilizacji w następny piątek.
Według strony HowToSurvive2012.com, do zabezpieczenia się przed zagładą potrzeba minimum 5 tys. EUR. I to gotówką. Za te pieniądze można wyjechać w góry, gdzie nie dotrze wielka powódź, i zakupi niezbędną roczną rację żywności. W pakiecie są też nasiona do uprawy po katastrofie oraz podstawowy ekwipunek do zapoczątkowania nowej cywilizacji. I książki, bo bez nich ludzkość daleko nie zajdzie.
Polacy wcale nie muszą tak daleko się chować. Wszystko dzięki polskiej architekturze z okresu zimnej wojny, projektowanej pod kątem przetrwania także nuklearnego ataku. W wielu blokach mieszkalnych zbudowanych w latach 50. piwnice zostały zbudowane jak przeciwatomowe schrony.
— Prawdopodobnie prawdziwego wybuchu jądrowego by nie przetrwały, ale na pewno uchroniłyby przed atakiem mniejszego kalibru oraz przed skażeniem — potwierdza dr Jarosław Trybuś, historyk architektury.