Jak runęła układanka z obligacji

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2019-11-21 22:00

Spółki z grupy Great sprzedały obligacje za ponad 60 mln zł. Od marca nie mają pieniędzy na wykup kolejnych serii, a do spłaty pozostało więcej niż 40 mln zł

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie plany inwestycyjne (od Warszawy przez Nigerię do Dubaju) miały spółki z grupy Great Private Equity
  • ile spółka wyemitowała obligacji, z iloma ma problem ze spłatą, ilu klientów posiada jej papiery i na jaką kwotę
  • jak trudności z regulowaniem zobowiązań tłumaczy prezes
Great na liście ostrzeżeń KNF

Opisana przez nas w dzisiejszym „PB” spółka Great Private Equity, a także powiązana z nią spółka Great Private Commercial Brokers z Dubaju trafiły na listę ostrzeżeń publicznych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).

Równocześnie nadzór złożył w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez władze obu firm dwóch przestępstw: prowadzenia działalności w zakresie obrotu instrumentami finansowymi bez wymaganego zezwolenia, a także wykonywania działalności bez wpisu do rejestru agentów firm inwestycyjnych.
SZTANDAR WYPROWADZIĆ:
SZTANDAR WYPROWADZIĆ:
Zaufanie klienta jest najważniejsze i pomylić można się tylko raz. Mam świadomość, że pod logo „Great Private Equity” nic już nie osiągniemy. Robimy jednak wszystko, by nasi klienci odzyskali jak najwięcej pieniędzy zainwestowanych w obligacje i ponieśli jak najmniejsze straty — zapewnia Paweł Włodarczyk, prezes Great Private Equity.
Fot. Marek Wiśniewski

Budowa dwóch kameralnych budynków w warszawskim Ursusie i jednego większego w Łapach pod Białymstokiem, produkcja filmów, działalność leasingowa i udzielanie pożyczek, produkcja prefabrykatów dla budownictwa, wynajem luksusowych aut w Dubaju czy wreszcie budowa domów w Ghanie i Nigerii. Na to wszystko miały iść pieniądze z obligacji emitowanych w latach 2016-19 przez spółkę Great Private Equity (GPE) i powiązane z nią firmy Great Building, Polhouse Estate Development & Investment, Great Leasing, Great Precast i Great Movie. Od końca marca 2019 r. spółki z grupy Great nie wykupują kolejnych serii papierów. Zaległości sięgają co najmniej 13 mln zł. Do 2021 r. zapadają jeszcze papiery warte ponad 30 mln zł, a sytuacja poszczególnych firm jest bardzo daleka od „great”.

Natłok komplikacji

Świadczą o tym pozbawione konkretów pisma, jakie nabywcy niewykupionych w terminie obligacji dostają od władz grupy Great. Padają w nich zapewnienia o „dokładaniu wszelkich starań celem zażegnania powstałych komplikacji” oraz o tym, że „brak płatności nie wynika z utraty płynności finansowej, a wszelkie zobowiązania zostaną uregulowane”. Opóźnienia w wypłatach wynikają z „komplikacji techniczno-organizacyjnej biura” czy „wydłużającej się procedury”, której powodem są „obowiązujące w Nigerii przepisy podatkowo-skarbowe”, a „delegacja Spółki (…) osobiście udała się do Nigerii celem zabezpieczenia i dopilnowania przeprowadzanych działań potrzebnych do pokonania powstałych utrudnień”.

Poszkodowani słyszą też, że dostaną pieniądze „za chwilę” czy „niedługo”, jednak żadne obietnice nie są dotrzymywane. Do klientów nie trafiają nawet kwoty z podpisanych już po marcu 2019 r. porozumień, rozkładających spłatę zobowiązań na raty, a z grupą Great coraz częściej w ogóle nie można się skontaktować. Choć dotarliśmy do i takich klientów, którym się to udaje.

Przelew, którego nie było

Jedną z ostatnich osób, którym udało się odzyskać zainwestowane pieniądze, jest klient z Wrocławia. Z jego potwierdzonej dokumentami, mejlami i wiadomościami SMS relacji wynika, że kilka miesięcy temu otrzymał od szefów GPE potwierdzenie przelewu należnej mu kwoty, tyle że… było ono nieprawdziwe.

Kiedy po kilku dniach czekania na transfer klient z pretensjami zwrócił się do Pawła Włodarczyka, prezesa GPE, ten po kolejnych unikach obiecał wreszcie, że osobiście przyjedzie z Warszawy do Wrocławia i przekaże klientowi należne mu kilkaset tysięcy złotych w… gotówce. Nie dotrzymał jednak słowa, a pieniądze zostały zwrócone dopiero po tym, jak klient zagroził, że o wszystkim, w tym nieprawdziwym przelewie, poinformuje organy ścigania.

Najniższa krajowa

GPE powstała w 2015 r., a jej założycielami z równymi udziałami byli i są do dziś Marcin Sporzyński i Beata Włodarczyk- Klimek. Z ustaleń „PB” wynika, że kobieta jest udziałowcem jedynie formalnie — w rzeczywistości o losach grupy Great od początku decydują (i nią zarządzają) dwie osoby: Marcin Sporzyński, członek zarządu GPE, i Paweł Włodarczyk, prezes GPE, a jednocześnie brat Beaty, obaj pracujący wcześniej na stanowiskach dyrektorskich w ubezpieczeniowym Aegonie. Jak szef GPE postrzega rolę członka swojej rodziny?

— Siostra jest formalnie udziałowcem ze względu na moje częste wyjazdy zagraniczne do Afryki czy Dubaju. Potrzebny był udziałowiec, który na stałe jest na miejscu — tłumaczy Paweł Włodarczyk.

Prawdą jest jednak także to, że w aktach rejestrowych Great Leasingu, czyli jedynej spółki, której udziałowcem jest szef GPE, znaleźliśmy informację o tym, że Paweł Włodarczyk był ścigany przez komornika za długi wobec operatora telefonii komórkowej i jednego z sądów. Szef GPE zapewnia, że pisma te „dotyczą jakichś starych wydarzeń” i nie może się do nich szczegółowo odnieść. O problemach Pawła Włodarczyka z przeszłością może świadczyć także to, że oficjalnie zarabiał w Great — jak ustaliśmy — minimalną pensję w wysokości najniższej krajowej, co nie przeszkadzało mu w prowadzeniu wystawnego życia.

Nieścisłości prezesa

Pierwsze obligacje GPE wyemitowała na początku 2016 r., a później grupa rozrastała się o następne spółki, z których większość ma minimalny kapitał zakładowy 5 tys. zł. Wszystkie niemal hurtowo emitowały kolejne serie obligacji prywatnych, o wartości od kilkudziesięciu tysięcy do 3 mln zł, ponadto tak często, że trudno dziś je wszystkie zliczyć.

Zgodnie z zestawieniem przekazanym nam przez Pawła Włodarczyka, który jest, także szefem lub prokurentem spółek powiązanych z GPE, grupa Great wyemitowała 74 serie obligacji, z czego 17 (najwcześniejszych)zostało w pełni wykupionych. Z pozostałych 57 natomiast 17 jest już wymagalnych, a 40 jeszcze nie. Z dokumentu wynika też, że wszystkie sprzedane papiery są warte ponad 56 mln zł, z czego niewykupione — prawie 40 mln zł.

Z ustaleń „PB” wynika jednak, że dane są niepełne i nie uwzględniają jeszcze około 10 serii obligacji, a także weksli oraz umów koproducenckich na produkcję filmu, oferowanych klientom grupy w ostatnim okresie. Ich łączna wartość — według naszych informacji — to co najmniej 6 mln zł. Kiedy zapytaliśmy Pawła Włodarczyka o te braki w przesłanym zestawieniu, kilkakrotnie zapewniał, że je uzupełni. Do oddania tego numeru „PB” do druku słowa nie dotrzymał.

Ile osób nabyło papiery grupy Great? Tutaj także szef GPE ma problem z precyzyjną odpowiedzią. Najpierw twierdził, że w całej historii grupa miała „ponad 200 klientów”, a potem przekazał telefonicznie, że jednak było ich dokładnie 447. Z naszych rozmów z byłymi pracownikami i współpracownikami GPE wynika jednak, że mogło być ich dużo więcej — nawet ponad 1000. Pewne jest jedno: każdy z nich wpłacił do spółki od kilku tysięcy do nawet ponad 2 mln zł. Wszystkim z pewnością nie jest do śmiechu, lub wkrótce nie będzie.

Jaka piramida?!

O skali działalności grupy Great najlepiej świadczy to, że współpracowało z nią około 120 doradców (czy raczej sprzedawców), a oprócz warszawskiej siedziby firma miała sześć oddziałów regionalnych z biurami: w Poznaniu, Rzeszowie, Wrocławiu, Krakowie, Katowicach i Lublinie. Dziś dla firmy pracuje zaledwie kilka osób, a z jedną z nich udało nam się porozmawiać.

— Sytuacja jest trudna, ale nie wynika tylko z błędów władz GPE, ale też zewnętrznych czynników. Wciąż wierzę, że klienci odzyskają swoje pieniądze — mówi anonimowo współpracownica grupy Great.

Większość jej byłych kolegów i koleżanek nie podziela tej wiary. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, mówią wprost, że odeszły z firmy, kiedy straciły zaufanie do szefów GPE i składanych przez nich, a niedotrzymywanych obietnic, oraz gdy upewniły się, że poszczególne biznesy nie tylko nie przynoszą obiecywanych zysków, ale nawet jakichkolwiek istotnych przychodów. Część naszych informatorów mówi wręcz o tym, że ich zdaniem Great działał jak piramida finansowa. Ma tego dowodzić to, że pozyskane od klientów pieniądze w większości przeznaczane były na bieżące wydatki, spłatę zobowiązań z wcześniejszych obligacji i co najmniej wątpliwe inwestycje, które nie generowały dochodów. O piramidzie ma świadczyć także to, że ponad 80 proc. osób zadowalało się odsetkami, a kapitał zostawiało na emisje kolejnych serii obligacji.

— Nie funkcjonowaliśmy jak piramida finansowa. Nie pozyskiwaliśmy pieniędzy dla pieniędzy, po to jedynie, by zgarnąć prowizje. Przeciwnie — szukaliśmy wysokomarżowych projektów, które w założeniach pozwalały na wypracowanie zysków wyższych niż koszt pozyskania pieniędzy w formie obligacji — mówi Paweł Włodarczyk.

Pałac króla Ghany

Szef grupy Great przyznaje jednak, że jedyną inwestycją, która zakończyła się sukcesem finansowym, był udział w produkcji głośnego filmu Wojciecha Smarzowskiego „Kler”. GPE zebrał na ten cel z obligacji 1 mln zł, a odzyskał około dwa razy tyle. Dlaczego w innych przypadkach się nie udało? — Z pewnością popełniłem błędy, takie jak: zbyt duże zaufanie w stosunku do partnerów biznesowych, brak codziennego nadzoru nad poszczególnymi projektami, w przypadku których nie dysponowałem wystarczającą wiedzą i umiejętnościami, czy za duża ich liczba — kaja się Paweł Włodarczyk. Projektów rzeczywiście było sporo. Przykład? W czerwcu 2018 r. w telewizji internetowej wPolsce.pl Paweł Włodarczyk opowiadał choćby o „podpisanym kontrakcie z osobami, reprezentującymi króla Ghany” na budowę dla niego pałacu oraz 50 wielkich domów dla najbogatszych obywateli Ghany, a także o planach budowy w tym kraju, w ramach innego kontraktu, „zagwarantowanego przez jeden z największych banków europejskich”, aż 12 tys. domów, z których każdy miał powstać zaledwie w jeden dzień. Z tych planów, jak też z wielu innych, nic nie wyszło. Być może dlatego, że Ghana... jest republiką, a osoba, o której wspominał szef GPE, jest jedynie królem jednego z regionów. Z 12 tys. domów w Ghanie powstało natomiast — właściwie wciąż powstaje, bo budowa jest nieukończona — kilka. Do tego trzeba doliczyć kilkanaście domów, także wciąż w budowie, w Nigerii.

Wysokie prowizje

Nasi informatorzy zwracają uwagę na coś jeszcze: bardzo wysoki koszt pozyskiwania kapitału przez spółki z grupy Great, który wynosił aż około 20 proc. rocznie. — Standardowe odsetki od obligacji wynosiły 8 proc., ale w przypadku niektórych emisji zdarzało się, że sięgały nawet 12. Do tego trzeba doliczyć zazwyczaj około 12 proc. za dystrybucję papierów dla doradców, menedżerów i dyrektorów. Czy jakikolwiek projekt przy tak wysokich kosztach pozyskania kapitału mógł pokryć zobowiązania wobec obligatariuszy — zastanawia się jeden z naszych rozmówców. Co na to szef GPE? Twierdzi, że prowizje wypłacane za sprzedaż obligacji wcale nie były za duże.

— Gdyby były mniejsze, nikt nie pozyskałby ani złotówki dla naszych firm — przyznaje Paweł Włodarczyk.

Wątpliwości jest więcej. Nasi informatorzy twierdzą, że pieniędzmi z poszczególnych obligacji żonglowano między firmami z grupy i nie zawsze były one wydawane na cele wskazane w przekazywanych klientom warunkach emisji obligacji. Nie we wszystkich tych dokumentach zamieszczano też informacje o istotnych zobowiązaniach z tytułu wcześniejszych emisji papierów. I jedno, i drugie jest wprost niezgodne z ustawą o obligacjach.

Naruszenia prawa

To nie koniec. Obligacje każdorazowo miały status zabezpieczonych, ale także tu pojawiają się duże kontrowersje. W jednym z przypadków papiery zostały zabezpieczone hipoteką na nie tej nieruchomości w podwarszawskim Ursusie, na której miały być. Zabezpieczano też obligacje na bliżej nieokreślonym i mocno iluzorycznym „zbiorze o zmiennym składzie składającym się z rzeczy ruchomych, praw i umów zawieranych w ramach prowadzonej działalności gospodarczej”. W jeszcze innym przypadku, przy emisji obligacji GPE na jesieni 2018 r., spółka zapewniała, że „działalność Emitenta nastawiona jest na czerpanie zysków z inwestycji finansowanych głównie kapitałem własnym, dopiero po wyemitowaniu Obligacji Emitent zamierza czerpać zyski również wykorzystując kapitał dłużny”, oraz że „na dzień dzisiejszy w wyniku swojej głównej działalności Spółka nie zanotowała strat”. Tymczasem już na koniec 2017 r. kapitały własne GPE były ujemne, spółka miała wyemitowanych kilkanaście serii obligacji, a tylko w tymże roku straciła na czysto 1,3 mln zł. Wątpliwości prawne może budzić także to, że — jak wynika z zestawienia przysłanego „PB” przez Pawła Włodarczyka — nie wszyscy posiadacze obligacji poszczególnych emisji byli traktowani jednakowo — niektórzy zostali spłaceni, a inni nie.

Większość spółek z grupy Great, wbrew obietnicom składanym obligatariuszom, nie opublikowała też sprawozdań finansowych za 2018 r., a także wbrew obowiązkowi prawnemu nie wysłała ich do Krajowego Rejestru Sądowego. Dlaczego? Paweł Włodarczyk tłumaczy, że są one przygotowywane, a pracują nad nimi biegli rewidenci, którzy potrzebują czasu, bo muszą też skorygować sprawozdania finansowe za wcześniejsze lata, od początku działalności grupy Great. Szef GPE dodaje, że ma kilka pomysłów na to, by zminimalizować straty klientów.

— Dotyczą one dodatkowego zabezpieczenia obligatariuszy na naszym majątku. Liczę, że w ciągu kilku dni będę mógł przekazać więcej szczegółów — kończy Paweł Włodarczyk.

62,3 mln zł Co najmniej taka była wartość nominalna wszystkich obligacji wyemitowanych w latach 2016-19 (w 84 seriach) przez spółki z grupy Great…

45,7 mln zł …a tyle, bez odsetek, są warte niewykupione do dziś papiery — wymagalne i niewymagalne (67 serii).

447 Co najmniej tylu klientów miała spółka Great Private Equity i firmy z nią powiązane…

120 …a tyle osób było zaangażowanych w sprzedaż obligacji.