Wzrost świadczenia 500+ do 800 zł, tzw. bezpłatne leki dla seniorów nie od 75, ale już od 65 roku życia, bezpłatne leki dla dzieci i młodzieży do 18 lat oraz bezpłatne przejazdy państwowymi autostradami dla samochodów osobowych. Takie ekonomiczne aspekty programu wyborczego przedstawił w niedzielę 14 maja 2023 r. Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział później w mediach społecznościowych, że już na najbliższym posiedzeniu rządu zajmie się on propozycjami z partyjnej konwencji. Rzecznik rządu Piotr Müller dodał, że stosowne ustawy zostaną uchwalone jeszcze w tej kadencji Sejmu.
„Weekendowe zapowiedzi PiS oznaczają wysokie potrzeby pożyczkowe w 2024 r., a także utrwalenie wysokiej inflacji” – napisali w poniedziałkowym raporcie ekonomiści ING Banku Śląskiego.
Modelowo w takiej sytuacji złoty i polskie obligacje skarbowe powinny tracić na wartości. W poniedziałek, 15 maja, rentowność benchmarkowych obligacji 10-letnich rzeczywiście wzrosła około 0,1 pkt proc. Natomiast złoty nie tylko, że nie tracił, ale jeszcze lekko się umacniał. W pewnym momencie niespełna pół grosza brakło, by kurs euro spadł do 4,50 zł.
- Koszt zmian w programie 500+ jest niższy od oczekiwanego. Rynek spekulował o podniesieniu świadczenia do 1000 zł i to już w tym roku, podczas gdy będzie to 800 zł i dopiero od 2024 r. Z punktu widzenia oczekiwań rynkowych nie ma więc negatywnego zaskoczenia. Rentowności obligacji lekko wzrosły, trudno jednak powiedzieć, na ile jest to trwałe – komentuje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
- Koszty zapowiedzi wyborczych PiS nie są bardzo wysokie. Podchodzą pod 1 proc. PKB, a rynki przyzwyczaiły się do tego, że w latach 2021 i 2022 nowe wydatki tej wielkości pojawiały się nie raz. Tegoroczna pomoc dla rolników jest rzędu 10 mld zł. Na tym tle 25-27 mld zł wynikające z weekendowych zapowiedzi nie jest kwotą szczególnie dużą – uważa Mikołaj Raczyński, dyrektor inwestycyjny Portu.
Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbca TFI zaznacza, że rynek obligacji skarbowych jest mniej płynny od rynku walutowego, co zwiększa wahania cen. Na dodatek dominują na nim podmioty krajowe, głównie banki.
- Ten rynek znacznie mocniej reaguje na sygnały płynące z lokalnej polityki i zapowiedzi działań prowadzących do wyższego deficytu niejako automatycznie podnoszą rentowności obligacji – podkreśla Grzegorz Zatryb.
Dodaje, że kampania wyborcza zawsze wiąże się obietnicami wpływającymi na stan finansów publicznych i zapowiedzi, jakie padły w weekend, były już w jakimś stopniu zdyskontowane.
- Zaproponowane nowe wydatki wyborcze wartości 1 proc. PKB to nie koniec. Kolejnych można spodziewać się w czerwcu i wrześniu. Następna ważna konwencja w połowie czerwca, a sam prezes PiS mówi „czekajcie na wrzesień”. Dla obligacji to negatywna informacja, bo oznacza wyższą inflację, stopy procentowe i podaż długu, ale dla złotego niekoniecznie. Wyższe stopy procentowe wspierają naszą walutę. W ostatnich miesiącach wśród inwestorów popularne jest granie na różnicach w stopach procentowych, waluty wschodzące mają wyższe stopy niż kraje rozwinięte. Złoty dołączył do grupy walut z wysokim stopami procentowymi, w które lokują inwestorzy krótkoterminowi – wyjaśnia Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, zaznaczając zarazem, że poniedziałkowa przecena polskiego długu współgrała ze wzrostem rentowności na rynkach bazowych.
Licytacja na obietnice jest niebezpieczna
Z wyliczeń ING Banku Śląskiego wynika, że zmiana zasad korzystania z państwowych autostrad to dla budżetu koszt rzędu 0,5 mld zł. Bezpłatne leki to już 3-6 mld zł, a zmiany w 500+ aż 25 mld zł. Łącznie daje to około 1 proc. PKB, z czego 0,7 pkt proc. przypada na nową wersję 500+. To szacunek zbliżony do rachunków PKO BP, który zakłada, że bezpłatne leki pochłoną kilka miliardów złotych, czyli 0,2 proc. PKB, a podwyższone 500+ 0,7 proc. PKB, co w liczbach bezwzględnych oznacza 24 mld zł.

Jednak nie tylko PiS szczodrze chce wydawać budżetowe pieniądze. Gdy partia rządząca zaanonsowała kredyty mieszkaniowe, w których marże banków będą doliczane do 2 proc. stawki podstawowej, Platforma Obywatelska zaproponowała, by zamiast 2 proc. było zero. Stojący na czele największej partii opozycyjnej Donald Tusk zapowiedział też 1500 zł miesięcznie tzw. babciowego. Było to niespełna dwa miesiące temu, a do wyborów parlamentarnych w 2023 r. jeszcze pięć miesięcy.
- To, że propozycje PiS uwzględniają w znaczniej mierze możliwości finansów publicznych, a także sytuację inflacyjną, nie znaczy, że wszystko będzie w porządku. Jeśli opozycja zacznie podbijać stawkę sytuacja złotego może się zmienić – uważa Piotr Bujak.
Pobłażliwość rodem z Ameryki
Mikołaj Raczyński zwraca uwagę, że zachowania złotego nie można rozpatrywać w oderwaniu od szerszego kontekstu. W poniedziałek umacniał się również węgierski forint. Złoty i forint są jednymi z najsilniejszych walut w 2023 r.
- W 2022 r. rynki momentalnie karciły tych, którzy mieli różne pomysły na hojne wydawanie pieniędzy, że wspomnę choćby o tym, co stało się z funtem i brytyjskimi obligacjami po zapowiedziach rządu Liz Truss. Obecnie otoczenie globalne jest zdecydowanie bardziej pobłażliwe dla tego typu działań. Jeżeli takie propozycje jak ostatnio w Polsce pojawiłyby się w drugiej połowie 2022 r., to reakcja rynków byłaby zdecydowanie inna. Mamy jednak do czynienia z globalnym wyhamowaniem inflacji, oczekiwaniami na spadek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i spadkiem wartości amerykańskiego dolara. Sprzyja to wzrostowi apetytu na ryzyko. Jak natomiast wiemy nastawienie inwestorów potrafi zmieniać się z dnia na dzień. Każda propozycja nowych wydatków publicznych zbliża nas do momentu wyczerpania się rynkowej pobłażliwości – dodaje Mikołaj Raczyński.
W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Zatryb.
- Oceniając wpływ polityki na komponenty polskiego rynku finansowego trzeba wziąć pod uwagę strukturę podmiotową tych składowych. W przypadku rynku walutowego największe znaczenie mają podmioty zagraniczne. Jest to związane z globalnymi przepływami kapitału. Gdy dominująca stała się perspektywa spadku rentowności w Stanach Zjednoczonych, zakończenie cyklu zaostrzania polityki pieniężnej i co za tym idzie słabszy dolar, kapitał zaczął poszukiwać innych dróg ujścia i rynki wschodzące - w tym Polska - były jedną z nich. Umocnienie odnotowały więc np. waluty krajów z naszego regionu. Polska lokalna polityka ma tu więc relatywnie mniejsze znaczenie – wyjaśnia Grzegorz Zatryb.