Od dnia debiutu „Wiedźmina 3” kurs CD Projekt spadał, a wielu inwestorów zastanawiało się, czy spółka jest w stanie czymś jeszcze w tym roku zaskoczyć, czy może nadszedł czas na realizację zysków. Gdy okazało się, że sprzedaż gry w zaledwie dwa tygodnie sięgnęła 4 mln egzemplarzy, co przekroczyło najśmielsze oczekiwania, kurs wystrzelił o 20 proc., a nadzieje na rajd notowań znów odżyły. W tym samym czasie Nicolas Games, producent gier notowany na NewConnect, złożył wniosek o upadłość likwidacyjną, a akcje spółki w zaledwie 5 dni potaniały o 50 proc. To pokazuje, jak dużym ryzykiem obarczony jest biznes oparty na jednym, czołowym projekcie.
— Każda taka firma zalicza po drodze wiele wzlotów i upadków, które bardziej niż w tradycyjnych przedsiębiorstwach zmieniają wycenę. Spółka może napotkać np. problemy technologiczne, produkcja może się opóźnić, a niebagatelne znaczenie mają wyniki badań, testów lub recenzji. Dlatego takie firmy są często ulubieńcami spekulantów, bo naturalna zmienność kursu pozwala zarobić, ale też naraża na ryzyko strat w wysokości kilkudziesięciu procent w krótkim czasie — zauważa Seweryn Masalski, zarządzający funduszami MM Prime TFI.
Firm, które na jednym projekcie czy też produkcie budują tzw. equity story, jest na GPW sporo, choć najczęściej są to przedstawiciele branży biotechnologicznej lub nowych technologii. Przykłady to Selvita, Braster, PZ Cormay, Vigo Systems czy CI Games. Zdaniem zarządzających, są to spółki godne uwagi, ale żeby się nie sparzyć, należy przestrzegać kilku podstawowych zasad.
Wiele jaj do koszyka
Przed zakupem akcji trzeba ocenić potencjał danego projektu. Kluczowe jest doświadczenie osób odpowiedzialnych, otoczenie konkurencyjne, a w przypadku branży technologicznej lub medycznej — zabezpieczenie patentami przed kopiowaniem wynalazku. Jeśli usługa lub produkt jest w pełni innowacyjna, a spółka jeszcze nie osiąga przychodów, to w takich przypadkach budowanie prognozy jest niezwykle trudne, a dla inwestorów indywidualnych — praktycznie niemożliwe. Inwestowanie w tej sytuacji to jak rzucanie monetą. Bartosz Arenin z AgioFunds TFI zwraca uwagę, że wówczas wielu graczy wstrzymuje się z wydaniem pieniędzy do momentu potwierdzenia ze strony np. inwestora branżowego, że produkt czy usługa ma potencjał do komercjalizacji.
— Przykładem może być Mabion [leki biotechnologiczne — red.], który nie uzyskuje jeszcze przychodów, a wycena przekracza 500 mln zł. W sytuacji potwierdzenia potencjału produktu MabionCD20 i znalezienia dystrybutora branżowego możemy mieć powtórkę tego, co zdarzyło się na amerykańskim Coherusie w momencie, gdy spółka otrzymała deklaracje o pokryciu kosztów badań i komercjalizacji produktów. Kurs spółki wystrzelił o ponad 30 proc — mówi Bartosz Arenin, zarządzający z AgioFunds TFI. Notowania spółek biotechnologicznych czy wysokich technologii dynamicznie rosną zazwyczaj jednak na długo przed tym, jak pojawią się jakiekolwiek przychody z flagowego projektu. Wyceny wskaźnikowe są mocno wyśrubowane, a dylemat „przewartościowane czy nie” trudno rozstrzygnąć.
— Moment kupowania akcji jest sprawą indywidualną i zależy od profilu ryzyka inwestora. Pomylić się jest bardzo łatwo. Nie każdy też będzie miał cierpliwość czekać 5 lat, aby cały zysk zainkasować czasem w ciągu miesiąca, ale na poziomie wynagradzającym cały okres oczekiwania — wyjaśnia Bartosz Arenin.
Cierpliwość popłaciła akcjonariuszom 11bit Studios, którzy na zyski czekali od 2011 r. Solidne odbicie kursu przyszło w listopadzie 2014 r., kiedy walory w niecały miesiąc podrożały z 8,5 zł do ponad 60 zł. Nie wszystko da się jednak przewidzieć. Dlatego dobrym pomysłem jest dywersyfikacja.
— Wysokość stopy zwrotu z naszego portfela powinna wtedy wzrosnąć, gdyż sukces nawet jednej spółki może dać kilkusetprocentowy zysk, który pokryje straty na pozostałych — potwierdza Seweryn Masalski.
Sprzedaj fakty
Wyczucie odpowiedniego momentu realizacji zysków jest sprawą bardziej skomplikowaną. Nawet CD Projekt, który wielokrotnie na przestrzeni ośmiu lat udowodnił, że potrafi powtórzyć sukces, budzi skrajne emocje wśród specjalistów. Po sukcesie „Wiedźmina 3” analitycyTrigon DM i DM BZ WBK wydali sprzeczne rekomendacje. Ci pierwsi szacują sprzedaż gry na 10 mln sztuk i zalecają kupno walorów z ceną docelową 38 zł. To ponad 65 proc. więcej, niż wynosi kurs na GPW. Drudzy oczekują natomiast sprzedaży na poziomie 7,5 mln sztuk, a cenę docelową akcji ustalili na 23 zł. Radzą przy tym realizować zyski.
— W przypadku spółek produkujących gry można zauważyć zależność — jeżeli gra okazuje się sukcesem, warto realizować zyski w okolicy daty premiery, sprzedając akcje po solidnym zarobku z tego okresu. W ciągu kilku kwartałów okazuje się, że zysków już nie ma i trzeba czekać kilka lat na nową premierę. Na razie nie doczekaliśmy się w Polsce producenta gier z kilkoma dobrymi produktami, który będzie dostarczać systematycznie, przynajmniej raz do roku, dużą produkcję — podkreśla Jarosław Lis z BPH TFI.
Seweryn Masalski zwraca uwagę, że bardzo często sprawdza się zasada „kupuj plotki, sprzedawaj fakty” — kurs osiąga szczyt tuż przed wprowadzeniem produktu na rynek. Wtedy też najlepiej sprzedawać akcje.
— Tak stało się w przypadku premiery „Wiedźmina 2” — kurs CD Projekt wrócił do poziomów sprzed premiery dopiero po dwóch latach — przypomina Seweryn Masalski.
Andrzej Domański z Noble Funds TFI uważa jednak, że impulsów do zwyżek notowań CD Projekt w tym roku nie zabraknie, bo inwestorzy będą grać pod wyniki sprzedaży gry. W przyszłym roku przyjdzie czas na grę pod kolejną grę — „Cyberpunk 2077”.
W przypadku spółek produkujących gry można zauważyć zależność — jeżeli gra okazuje się sukcesem, warto realizować zyski w okolicy daty premiery, sprzedając akcje po solidnym zarobku z tego okresu. Jarosław Lis, BPH TFI