
Podczas pierwszej fazy środowej sesji na azjatyckich rynkach japońska waluta osłabiała się nawet o 0,3 proc. schodząc do poziomi 144,96 za amerykańskiego dolara. Było to spowodowane reakcją na spekulacje, że amerykańskie władze monetarne będą zmuszone dalej mocno podnosić stopy procentowe w celu okiełznania wymykającej się spod kontroli inflacji. A to czynnik mocno wspierający i umacniający dolara.
W trakcie sesji jen zaczął jednak odwracać tendencje, by w pewnym momencie wyjść na 0,2-proc. plus. Wsparła go wypowiedź ministra finansów. Shunichi Suzuki stwierdził bowiem, że Japonia nie wykluczy żadnej odpowiedzi, jeśli obecne trendy na rynku walutowym utrzymają się. Jedną z opcji ma być interwencja.
Jak podaje Bloomberg, przełamanie oporu na poziomie 145 oznaczałoby otwartą drogę w kierunku 146,78 jenów, poziomu osiągniętego przez japońską walutę przed wspólną interwencją Japonii i USA z roku 1998, mającą na celu „ratowanie” jena.
W tym roku japońska waluta przeceniona została już o ponad 20 proc. w stosunku do dolara ze względu na rosnące różnice w polityce pieniężnej pomiędzy dwoma bankami centralnymi. Podczas gdy Bank Japonii nadal utrzymuje luźne podejście, Fed jest w trakcie cyklu silnego zacieśniania swojej polityki, przeprowadzając bezprecedensowe w swojej skali podwyżki stóp procentowych.
Po opublikowanych wczoraj (13.09) danych o inflacji CPI w sierpniu, które mocno rozczarowały swoją skalą, ponownie wzrosło ryzyko kontynuowania agresywnych działań prze Fed. Szanse na 75-punktową podwyżkę stóp podczas przyszłotygodniowego posiedzenia FOMC ocenia się na 90 proc., a nawet pojawiły się spekulacje, że stawki mogą pójść w górę o 100 pb.