Jeśli to wtorek, to mamy modę na GPW

Witold Zajączkowski
opublikowano: 2012-06-27 00:00

GIEŁDA

Po solidnych spadkach w USA w poniedziałek handel na giełdach w Europie zaczął się wczoraj bez większych zmian. Nie było widać chęci do odreagowania — doszło raczej do testowania minimów z dnia poprzedniego. Tymczasem w Warszawie zanotowaliśmy pokaźne zwyżki! WIG20 otworzył się na lekkim plusie, a po godz. 15 notował już ponad 2-procentową zwyżkę. W tym samym czasie wskaźniki w Europie Zachodniej oscylował wokół zera.

None
None

Mimo że obrót akcjami był mały, bo rynek jest płytki, to jednak siłę naszej giełdy potwierdzały notowania złotego, który zyskiwał względem euro. Działo się to mimo albo na przekór spadkowi wartości EUR/USD. Takiego zachowania nie widzieliśmy od lat. Świadczy to o bardzo dobrym postrzeganiu naszego kraju przez zagraniczny kapitał. Kolejnym tego potwierdzeniem są notowania polskich obligacji. Ich rentowności systematycznie spadają i wynoszą 5,16 proc. Dla porównania na początku roku wynosiły 5,88 proc.

Wczoraj nie pojawiły się żadne ważne dane makroekonomiczne, na które rynki mogłyby dynamicznie zareagować. Być może też właśnie dlatego kupujący osiągnęli w Warszawie tak dużą przewagę. Tydzień temu, 19 czerwca, WIG20 również wzrósł o prawie 2 proc., a dwa tygodnie temu, także we wtorek, wzrost wyniósł 2,2 proc. Można więc już chyba mówić o wtorkowej modzie na Polskę.

Wśród informacji rynkowych na plan pierwszy przebijały się znów kłopoty z Grecji. Tamtejszy świeżo mianowany minister finansów zrezygnował ze stanowiska. Wskazano już następnego kandydata. Rosły rentowności hiszpańskich obligacji. Obawy o możliwość rozpadu Europy były znaczne i mogą jeszcze przybrać na sile w następnych dniach. Kanclerz Niemiec Angela Merkel nie widzi możliwości wspólnego finansowania euroobligacjami, minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble widziałby taką możliwość jedynie w przypadku powołania unijnego ministra finansów, który mógłby blokować budżet poszczególnych krajów w przypadku zadłużania się. Niemcy zastanawiają się nad referendum w sprawie dalszego finansowania długu krajów PIIGS. Te informacje w sumie nie napawają optymizmem. Czy to tylko gra sił, czy faktycznie Niemcy tak myślą? A jeśli nie chcą finansować dalej długu, to muszą mieć już opcję na samotne wyjście z eurostrefy. Po wyborach we Francji, w których wygrał socjalista Francois Hollande, również Francja przybrała postawę roszczeniową wobec Europejskiego Banku Centralnego, a to przybliża Niemców do wyjścia z systemu wspólnej waluty. Czy zwycięży jeszcze idea wspólnej Europy?