Choć wyniki półroczne Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) wypadły bardzo blado, a spółka tnie zatrudnienie i inwestycje, przejęciami i tak się interesuje. Ale pod rygorystycznymi warunkami.

— Na zaproszenie zbadaliśmy kopalnie i koksownie NWR. Kopalniami nie jesteśmy zainteresowani, natomiast koksownie mogą być interesujące, choć pod warunkiem wyeliminowania wielu rodzajów ryzyka, związanych np. z kosztem przyszłej rekultywacji terenu. Dlatego teraz prowadzimy z NWR wymianę korespondencji na ten temat. Od odpowiedzi sprzedającego będzie zależała nasza ewentualna oferta — mówi Jarosław Zagórowski, prezes JSW.
Chwiejący się finansowo czeski koncern węglowy NWR w maju wystawił na sprzedaż część aktywów. Poza JSW przyglądał się im również czeski EPH, właściciel kopalni PG Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Ostatnio zadeklarował jednak, że już od tego odstąpił i monitoruje raczej aktywa energetyczne w Polsce i w regionie. Proces sprzedaży aktywów NWR prowadzony jest bardzo szybko, przyznaje Jarosław Zagórowski.
Chociaż i tak nie chce prognozować, kiedy — w optymistycznym scenariuszu — mogłoby dojść do zrealizowania transakcji. O modelu jej finansowania też nie chce mówić. Stanowisko NWR oraz aktualne wieści dotyczące sprzedawanych aktywów rynek pozna 22 sierpnia, przy okazji publikacji raportu półrocznego.
— Jeśli JSW uda się wynegocjować dobrą cenę, to koksownie dadzą grupie duże korzyści — uważa Bartłomiej Kubicki, analityk Raiffeisen Centrobanka. Równolegle JSW musi walczyć o rentowność, której zagrażają spadające ceny węgla i koksu. — Spróbujemy utrzymać w trzecim i czwartym kwartale dodatni wynik finansowy, ale jest ryzyko, że okaże się jednak ujemny. Spadki cen są już tak duże, że trudno, żeby wyniki tego nie odzwierciedlały — wyjaśnia Jarosław Zagórowski.
Stąd plan optymalizacji i cięć. Na pewno czeka to koksownię w Dębieńsku, która produkuje koks opałowy, na który popyt zanikł. — Za kilka lat, kiedy maszyny dokończą żywota, przestawimy koksownię na inny typ produkcji — zapowiada Jarosław Zagórowski.
JSW obcięło też nakłady inwestycyjne do 1,7 mld zł i nie wyklucza, że może trzeba będzie je obciąć jeszcze mocniej. Tnie też zatrudnienie — wysyła na emeryturę pracowników, którzy są już do tego uprawnieni, a zatrudnia mniej — młodszych i tańszych.
— W efekcie zmniejszymy zatrudnienie o 500 osób w porównaniu z zeszłym rokiem. Zyskamy też na płacach, bo średni koszt zatrudnionego pracownika to około 100 tys. rocznie, a nowo przychodzący kosztuje nas zwykle o połowę mniej — tłumaczy Jarosław Zagórowski.
Zarząd zaproponował już też pracownikom zamrożenie płac na przyszły rok. I spodziewa się, że rozmowy mogą być burzliwe. Nie ma natomiast ciśnienia na wprowadzanie zapowiadanego wcześniej szóstego dnia pracy w tygodniu. — To nam się przy obecnych cenach po prostu nie opłaca — mówi Jarosław Zagórowski.