Jubileusz, który wzbudził ostre emocje

rozmawiała Karolina Guzińska
opublikowano: 2021-11-05 14:15

Znudzeni goście tęsknie wyczekujący końca przydługiej akademii, by udać się na suty bankiet – Paweł Molgo, właściciel NAC (New American Concept), producenta i dystrybutora sprzętu ogrodniczego, nie tak wyobrażał sobie 30-lecie swojej firmy. Odrzucił sztampę, zapraszając pracowników do udziału w scenicznej przygodzie: razem z profesjonalnymi aktorami wystąpili w spektaklu „Ostre emocje” na deskach warszawskiego Teatru Kamienica.

Na scenie:
Na scenie:
Aktorzy amatorzy z NAC – Piotr Mazgaj, Anna Molgo, Paweł Molgo i Jacek Dyszkowski – podczas próby „Ostrych emocji”.
materiały prasowe

Skąd pomysł, by jubileusz firmy uczcić przedstawieniem w profesjonalnym teatrze? Czy to spełnienie pańskich marzeń o aktorstwie?

Obchody okrągłych rocznic w firmach na ogół wyglądają podobnie – żeby nie powiedzieć żałośnie. Wynajęta sala, w zależności od zasobności spółki w mniej lub bardziej ekskluzywnym miejscu, przydługa akademia z okolicznościowymi statuetkami, na której właściciel przedsiębiorstwa de facto sam sobie wręcza nagrodę, występ artystyczny lub konferansjerka prowadzona przez „gwiazdę”, czyli celebrytę znanego z telewizji, a później suto zakrapiany bankiet… Wiedziałem, że organizacji bankietu nie uniknę, ale 30-lecie ukochanego biznesowego dziecka chciałem uczcić nieszablonowo, żeby wszyscy długo i miło ten jubileusz wspominali.

Mama marzyła, że zostanę lekarzem bądź aktorem… Tym razem wybrałem aktorstwo. Pomysł realizacji profesjonalnego spektaklu teatralnego z moimi pracownikami (przez chwilę myśleliśmy również o nakręceniu filmu) z początku wydawał się nierealny, lecz z czasem przybywało entuzjastów. Zaczęliśmy się wzajemnie motywować, czemu sprzyjały coraz częstsze spotkania i próby. Nie będę ukrywał – bałem się kompromitacji, chyba wszyscy się tego obawialiśmy, bo grupa amatorów bawiących się w teatr mogła wypaść żałośnie, tym bardziej że formuła czarnej komedii kryminalnej była bardzo wymagająca. Gęste dialogi, szybkie tempo sceniczne, zmiany ról – niemal w każdej chwili mogliśmy się posypać. A jednak stanęliśmy na wysokości zadania, o czym świadczyły salwy śmiechu na widowni, rzęsiste brawa i owacje na stojąco. Okazało się, że wiele osób zaangażowanych w projekt kryło ogromny potencjał aktorski i podobnie jak ja spełniło ukryte marzenia.

Aktorzy:
Aktorzy:
Mikołaj Cieślak z Kabaretu Moralnego Niepokoju oraz Marcin Przytulski i Konrad Krasnodębski, a w tle... piła mechaniczna.
materiały prasowe

Scenariusz napisała Aneta Wróbel. Czy pracownicy NAC mieli wpływ na fabułę sztuki?

Myślę, że polska teatrologia mogłaby być z nas dumna! Od początku pracowaliśmy w innowacyjnej formule „pisania na scenie”. Mieliśmy tylko zarysowany koncept sztuki, który zresztą wielokrotnie ulegał zmianom. Sami wymyślaliśmy sobie postaci, które chcieliśmy zagrać. Aneta Wróbel, która podjęła się pracy z nami, wykazała się nie tylko ogromną cierpliwością i wyrozumiałością dla naszych pomysłów, ale również godnym podziwu profesjonalizmem i zaangażowaniem, czego rezultatem było wcielenie się przez nią w jedną z pierwszoplanowych ról. Scenariusz ewoluował miesiącami, wciąż dopisywane były nowe dialogi, pojawiały się kolejne wolty akcji. Paradoksalnie utrudniliśmy sobie zadanie, bo prawdopodobnie zdecydowanie łatwiej byłoby pracować z gotową sztuką, zacząć od wykucia kwestii na blachę. Ale nasz tryb pracy spowodował, że staliśmy się jeszcze bardziej zaangażowani w przedsięwzięcie, którym żyliśmy przez wiele miesięcy.

Połączone siły:
Połączone siły:
Aktorów amatorów wspomagali profesjonaliści. Na scenie scenarzystka i aktorka Aneta Wróbel oraz Konrad Krasnodębski z NAC.
materiały prasowe

Czy tytuł „Ostre emocje” to nawiązanie do produktów NAC? W scenografii znalazła się… piła mechaniczna.

To naturalne, że w sztuce mającej uczcić 30-lecie firmy produkującej sprzęt ogrodniczy, zagranej przez pracowników tejże firmy, nie mogło zabraknąć licznych nawiązań do naszej codziennej pracy. Zwiastunem były słowa wypowiedziane na początku spektaklu przez pełniącego rolę narratora Tomasza Zubilewicza: „Pamiętajmy! Największe zbrodnie zawsze dzieją się na pograniczu sztuki, miłości i przy użyciu… sprzętu ogrodniczego!”. Pomysłów było wiele, ale nic nie mogło przebić piły mechanicznej w roli narzędzia krwawej zbrodni, która – proszę się nie obawiać! – okazała się zresztą fikcją teatralną. Równie ostre jak zęby pił produkowanych przez NAC były uczucia, namiętności i sytuacje na scenie, więc tytuł wykluł się sam.

Jak pracownicy przyjęli wiadomość, że będą aktorami? Czy trzeba było ich namawiać, czy przeciwnie – zgłosiło się aż za dużo chętnych?

Z początku niełatwo było znaleźć chętnych do udziału w tym karkołomnym przedsięwzięciu. Z obawy przed narażeniem się na śmieszność wiele typowanych przez nas osób nie chciało podnieść rękawicy, niektórzy wpadali w popłoch, ale koniec końców udało się zebrać zgrany skład, rozpocząć próby – najpierw czytane, a później sceniczne – i doprowadzić do premiery. Ostatecznie na scenie reprezentowany był cały przekrój firmy – od prezesa do magazyniera – i każdy z nas miał możliwość pokazania, co mu w duszy gra. Szef naszej logistyki rzucił żartem, że mógłby zostać pielęgniarką, i… słowo stało się ciałem, a jego brawurowa kreacja do dziś przynosi mu splendor i chwałę wśród pracowników. Czy jakikolwiek wyjazd firmowy mógłby zaowocować lepszą integracją?

Zbliża się premiera:
Zbliża się premiera:
Anna Molgo, Aneta Wróbel i Mikołaj Cieślak podczas próby kostiumowej.
materiały prasowe

Pan wcielił się w księdza – przebierańca i rzezimieszka…

Religia przez lata zajmowała poczesne miejsce w moim życiu – pochodzę z katolickiej rodziny, nawet maturę z religii zdawałem. Z czasem, głównie za sprawą różnych hierarchów, moje więzy z Kościołem uległy znacznemu poluzowaniu. Postać, którą zagrałem w sztuce, jest zwykłym oszustem, który próbuje się ukryć pod świątobliwym przebraniem. Mój wybór trudno dziś uznać za obrazoburczy, bo pierwowzór łatwo znaleźć w każdej kronice kryminalnej.

Jak godziliście próby z pracą?

Spektakl powstawał ponad trzy miesiące, z tygodnia na tydzień coraz bardziej angażując nas czasowo i emocjonalnie. We wrześniu na próbach spotykaliśmy się już kilka razy w tygodniu, a w październiku przed sztywno wyznaczoną datą niemal codziennie. Premiery nie można było przełożyć, bo zależało mi, aby cała firma spotkała się właśnie 13 października – dokładnie 30 lat po wysłaniu pierwszego przelewu z konta NAC. W międzyczasie staraliśmy się pogodzić próby w teatrze z pracą, życiem rodzinnym, wakacjami… Nie było to łatwe, kosztowało nas wiele wysiłku i stresu, z czasem jednak praca przynosiła nam coraz większą frajdę, a rezultat przerósł najśmielsze wyobrażenia. Choć była to zaledwie godzinna przygoda, spędziliśmy ją na deskach prawdziwego teatru, w świetle reflektorów, przed wypełnioną po brzegi widownią – wspomnienia zostaną z nami do końca życia.

Wespół w zespół:
Wespół w zespół:
Anna Molgo i Witold Zengteler tak jak wszyscy aktorzy zaangażowani w to przedsięwzięcie byli współtwórcami sztuki.
materiały prasowe

Dlaczego wybór padł na Teatr Kamienica i jak układała się wasza współpraca?

Pracę nad spektaklem zaczęliśmy w czasie pandemii, kiedy dużo się mówiło o zamkniętych teatrach, bezrobotnych aktorach. Stąd mój pomysł, by do projektu zaangażować profesjonalistów, a sztukę wystawić na prawdziwej scenie w sercu Warszawy. Ryzyko reżyserowania grupy nieopierzonych aktorów podjął Adam Krawczuk, wiedząc, że wszystko może się skończyć spektakularną klapą. Od początku nad sztuką i dialogami czuwała Aneta Wróbel, a prawdziwym zastrzykiem adrenaliny i humoru było zaangażowanie Mikołaja Cieślaka z Kabaretu Moralnego Niepokoju. Słowa uznania należą się również Annie Puchalskiej, która była autorką scenografii i kostiumów. W otoczeniu takich artystów czuliśmy się bezpieczni i zaopiekowani.

W sztuce była krew, płomienna miłość i zdrada, podejrzane transakcje, fałszywy ksiądz i trup z rozszarpanymi trzewiami… Strach pomyśleć, jak będziecie świętowali kolejny jubileusz.

Występ w teatrze może przebić chyba tylko operacja na otwartym sercu. Lubię wyzwania, więc 40-lecie NAC z pewnością będzie równie spektakularne, ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Mogę tylko zapewnić, że nie zabraknie ostrych emocji, bo właśnie dla nich warto żyć i działać.

Owacje:
Owacje:
Artystów oklaskiwała prawie dwustuosobowa widownia – pracownicy firmy NAC z rodzinami.
materiały prasowe

Aktor amator, miłośnik motoryzacji, kierowca rajdowy… Jest pan człowiekiem wielu pasji.

Prowadząc własny biznes, sprzedałem spokój i pożegnałem się z wakacjami. Zresztą nie jestem typem człowieka, który wypoczywa, leżąc na plaży z książką, zwłaszcza że również wtedy nierzadko jestem zmuszony podejmować ważne decyzje związane z firmą. Dzisiejsze czasy z pandemią, brakiem pewności, bezradnością rządzących dorzucają wiele dodatkowych emocji, których stawką jest utrzymanie miejsc pracy i codzienne życie wielu ludzi. Startując w rajdach, na chwilę zanurzam się myślami w innym świecie. Pojawiają się inne priorytety: czy samochód podoła wyzwaniu, jak będzie wyglądał odcinek specjalny, czy uda mi się dogonić rywala? Paradoksalnie, choć podczas rajdów towarzyszy mi duże napięcie, to dla mnie najlepsze miejsce, by odpocząć, przewietrzyć głowę. Być może z tego powodu tak wielu biznesmenów rzuca się w wir sportów ekstremalnych – nurkują, zdobywają szczyty Himalajów, ścigają się. Dlatego od 10 lat startuję w rajdach terenowych – zdobywałem tytuły mistrzowskie jako załoga i w klasyfikacji zespołów sponsorskich. Jednym z moich największych sukcesów jest odniesione w 2015 r. zwycięstwo w maratonie Africa Eco Race w grupie aut produkcyjnych. Nieco więcej relaksu zażywam, rywalizując w rajdach klasycznych, np. w Rajdzie Monte Carlo. Obecnie szykuję się do występu w East African Safari Classic Rally, którego trasa wiedzie po bezdrożach Kenii.