Juroszkowie polubili warszawską giełdę

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2021-04-07 20:00

Rodzina miliarderów, kontrolujących deweloperski Atal i bukmacherski STS, ujawniła się ze znaczącymi pakietami akcji polskich TFI. Inwestycji giełdowych będzie więcej

Przeczytaj i dowiedz się:

  • dlaczego rodzina Juroszków zdecydowała się na inwestycję w polskie TFI
  • w co jeszcze inwestują zyski wypracowywane przez Atal i STS
  • które branże interesują miliarderów i jak oceniają kondycję warszawskiej giełdy
  • dlaczego unikają startupów

Pieniądze lubią ciszę, ale nie lubią bezczynności. Rodzina Juroszków (patrz ramka) przez lata konsekwentnie budowała majątek, opierając się na dwóch nogach biznesowych: deweloperskiej i bukmacherskiej. Działalność w obu tych branżach przynosi takie zyski, że pojawił się kłopot – bo co z nimi zrobić?

- W ostatnich latach skupialiśmy się przede wszystkim na rozwijaniu naszych głównych biznesów, czyli Atalu i STS. Spółki te rosną i wypłacają dywidendy, więc reinwestujemy zyski w różnych miejscach, dywersyfikując się geograficznie i biznesowo. Na warszawskiej giełdzie brakuje znaczących inwestorów indywidualnych i „family offices", z wyjątkiem pana Solorza i kilku innych. Skojarzenia też nie są najlepsze, bo mamy historie sprzed lat, związane z windowaniem kursów spółek poprzez wejście do nich znanych nazwisk. Takie działania nas jednak zupełnie nie interesują. Sytuacja na GPW się poprawia, a dla nas możliwość długoterminowego zainwestowania w pakiet akcji nieźle wycenianej, rosnącej i wypłacającej dywidendy polskiej spółki zawsze będzie okazją - mówi Mateusz Juroszek, prezes STS i syn Zbigniewa, kierującego Atalem.

Funduszowa okazja

Pierwsze znaczące inwestycje to objęcie 8,4 proc. akcji Quercusa i kupno 6,3 proc. akcji Skarbca. Po co rodzinie Juroszków akcje TFI?

- Widzimy duże napływy do TFI i rosnącą aktywność inwestorów indywidualnych, a wyceny polskich spółek z branży są bardzo atrakcyjne na tle Europy. Już wcześniej lokowaliśmy nasze pieniądze w funduszach zarządzanych przez Skarbiec i Quercusa, znaliśmy się z Sebastianem Buczkiem i zarządzającymi Skarbca, więc po prostu wykorzystaliśmy okazję. W Quercusie była opcja objęcia emisji, więc z niej skorzystaliśmy. W Skarbcu do inwestycji zachęciło nas przede wszystkim to, że ma bardzo dobre wyniki finansowe i sporo gotówki na bilansie, a jednocześnie jest skrajnie nisko wyceniany przez rynek, choć ma duży potencjał dywidendowy - mówi Mateusz Juroszek.

Solidne fundamenty
Solidne fundamenty
Pieniądze na inwestycje rodziny Juroszków pochodzą z dwóch źródeł - deweloperskiego Atala, którym kieruje ojciec Zbigniew, a także bukmacherskiego STS, w którym prezesem jest syn Mateusz. Obie te spółki w ostatnich latach regularnie generowały po ponad 100 mln zł czystego zysku, więc rodzina coraz więcej uwagi poświęca szukaniu inwestycji, w których można ulokować rosnący kapitał.
Piotr Waniorek

W rozproszonym akcjonariacie Quercusa rodzina Juroszków będzie trzecim największym graczem - po Sebastianie Buczku i Jakubie Głowackim. W Skarbcu pozycja będzie słabsza, ale znaczący pakiet ma w nim też Quercus TFI. To otwiera pole do spekulacji o konsolidacji w branży.

- To jest inwestycja w wartość, choć oczywiście jeśli będzie okazja do konsolidacji branży i będziemy mogli wziąć w niej udział, to czemu nie. Trendy rynkowe sprzyjają TFI. Co się miało wizerunkowo złego wydarzyć z warszawską giełdą, to już się wydarzyło. Teraz rynkowi będą sprzyjać napływy z PPK, a także większa chęć młodych ludzi do inwestowania na rynku w świetle bardzo niskiego lub ujemnego oprocentowania depozytów. Widzimy to przecież w nieruchomościach, które kupowane są pod wynajem, bo każdy potrafi szybko policzyć zysk, wynikający z różnicy między kosztem kredytu a wpływami z najmu. Korzyści z lokowania pieniędzy na giełdzie w porównaniu do trzymania ich na rachunkach też są oczywiste, więc aktywność będzie rosnąć – a wraz z nią zyski, co będzie przekładać się na dywidendy - mówi Mateusz Juroszek.

Zagraniczne atuty

Do tej pory inwestycje rodziny Juroszków były lokowane przede wszystkim na giełdach zagranicznych: w Sztokholmie, Londynie i Nowym Jorku.

- Kupowaliśmy w pierwszej kolejności pakiety spółek z branż, które znamy i rozumiemy, czyli głównie z branży bukmacherskiej i kasynowej. W niektórych przypadkach mamy znaczący udział w akcjonariacie. Tu jest potencjał do bardzo dużego wzrostu dla spółek, które mają ekspozycję na rynek amerykański wraz z legalizowaniem zakładów wzajemnych w kolejnych stanach. Lubimy też oczywiście spółki deweloperskie w Polsce i za granicą, umiemy dobrze ocenić ich wartość - mówi Mateusz Juroszek.

Rodzina Juroszków na zagranicznych rynkach kupowała też akcje giełdowych gwiazd.

- Mniej więcej rok temu kupiliśmy pakiety takich spółek, jak Google, Amazon czy Facebook. Ich wycena jest już oczywiście wysoka, ale trudno wątpić w to, że za kilka lat Amazon będzie jeszcze większy. W Teslę jednak nie zainwestowaliśmy, tu wycena wydaje się już kompletnie oderwana od fundamentów - wylicza Mateusz Juroszek.

Do inwestycji na zagranicznych giełdach skłaniała przede wszystkim większa płynność niż na polskiej.

- Jeśli chcemy tam kupić pakiet akcji jakiejś spółki za kilkanaście milionów, to po prostu go kupujemy, tymczasem w Polsce w wielu przypadkach jest to niemożliwe, jeśli nie ma emisji. Tamtejsze spółki mają też dobre pokrycie analityczne, co w Polsce nadal kuleje, podobnie zresztą jak poziom edukacji wśród inwestorów - mówi Mateusz Juroszek.

Uroki GPW

Sentyment do warszawskiej giełdy poprawił się m.in. za sprawą udanych dużych debiutów, przede wszystkim wejścia Allegro na GPW jesienią ubiegłego roku.

- Bierzemy aktywny udział w IPO na warszawskiej giełdzie. Dobrze wyszliśmy na kupnie znacznego pakietu akcji Allegro, który sprzedaliśmy krótko po debiucie. Wzięliśmy też np. udział w IPO Huuuge Games, gdzie po debiucie uśrednialiśmy pozycję i jesteśmy mniej więcej na zero, bacznie obserwując spółkę. Na branży gier się jakoś specjalnie nie znamy, ale widzimy w niej dobre spółki. Unikamy natomiast biotechnologii, bo tu trzeba odpowiednich kompetencji do oceny potencjału projektów, które mogą, ale nie muszą zakończyć się sukcesem po wielu latach. Wolimy spółki bardziej przewidywalne – mówi Mateusz Juroszek.

Preferowanie spółek przewidywalnych sprawia też, że rodzina Juroszków unika inwestycji w start-upy, które popularne są wśród części biur rodzinnych innych najbogatszych Polaków – na przykład Sebastian Kulczyk stworzył fundusz Manta Ray, a Tomasz Domogała współtworzy TDJ Pitango Ventures. Jej jedyną czysto start-upową inwestycją spoza branży bukmacherskiej jest Yestersen, zajmujący się internetową sprzedażą mebli i designerskich akcesoriów.

- My od start-upów wolimy spółki dojrzałe i rentowne, ale mające wciąż potencjał wzrostu – dla przykładu dobrym pomysłem wydaje się kupno znaczącego pakietu akcji takiej spółki, jak Asseco, i trzymanie go przez kilkanaście lat. Wydaje mi się stratą czasu moich ludzi wysyłanie ich do analizy spółek, w które możemy zainwestować jakieś nieduże pieniądze. Yestersen to wyjątek, bo znamy osobiście jego twórcę. Spółka zresztą szybko rośnie i za rok czy dwa może trafić na NewConnect – mówi Mateusz Juroszek.

Bukmacherska perspektywa

Rodzinne inwestycje finansowane są przede wszystkim z zysków Atalu i STS. Deweloperska spółka miała w ubiegłym roku 167,5 mln zł czystego zysku przy 1,17 mld zł przychodów. Ostatnie dane finansowe STS pochodzą natomiast z 2019 r., gdy spółka bukmacherska miała 3,1 mld zł przychodów i 120 mln zł zysku netto.

- W ubiegłym roku STS zwiększył przychody o około 7 proc., czyli urósł bardziej niż rynek. Ten rok będzie zdecydowanie lepszy – czeka nas piłkarskie Euro, wszystkie ligi grają teraz normalnie, nie ma lockdownów. Problemem pozostaje oczywiście znacząca szara strefa oraz to, że prywatne spółki nie mogą działać w branży kasyn online. Cały czas zachęcamy rząd do podjęcia działań ograniczających szarą strefę, a także do liberalizacji w kasynach online. To pieniądze dla budżetu, które leżą na ulicy, wystarczy się tylko schylić – mówi Mateusz Juroszek.

A czy rosnącą aktywność rodziny Juroszków na GPW można odczytać jako sygnał, że w końcu trafi na nią STS?

- Pomidor – ucina Mateusz Juroszek.

Okiem eksperta
Rodzinne inwestycje są w Polsce konserwatywne
Dariusz Bednarski
partner zarządzający i lider zespołu doradztwa dla firm rodzinnych w Grant Thornton

Część polskich przedsiębiorców prowadzi szerokie działania w zakresie dywersyfikacji działalności, przeznaczając zyski z podstawowych biznesów na inne przedsięwzięcia. Podstawowym kierunkiem od lat są inwestycje w nieruchomości - tak niekomercyjne, jak i komercyjne. Traktowane jest to powszechnie jako inwestycja bezpieczna i niewymagająca znaczącego nakładu pracy. Niektóre rodziny decydują się na przeznaczenie zysków na wejście w nowe gałęzie działalności, ale nieczęsto zdarzają się na polskim rynku takie nadwyżki finansowe, które realnie na to pozwalają. Najczęstsze i najpowszechniejsze jest przeznaczanie zysków na rozwój podstawowej działalności.

Profesjonalne doradztwo dla przedsiębiorców w zakresie zarządzania majątkiem osobistym na razie w Polsce raczkuje. Trudno mówić o rozwiniętym rynku family offices, choć oczywiście zagraniczne banki inwestycyjne i inne podmioty próbują zachęcić polskich przedsiębiorców do powierzenia im pieniędzy. Wciąż ma to jednak mały zasięg, bo nasi przedsiębiorcy wolą inwestować samodzielnie i mieć dużą kontrolę nad wszystkimi krokami.

Rodzinny biznes

Majątek rodziny Juroszków budowany był od wczesnych lat 90. Wywodzący się z Cieszyna Zbigniew Juroszek sprzedał wtedy bogatą kolekcję znaczków i zainwestował pieniądze najpierw w import tekstyliów, a potem w segment deweloperski. Kierowana przez niego deweloperska spółka Atal zajęła się budownictwem mieszkaniowym w największych miastach: Gliwicach, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu i Trójmieście. W ubiegłym roku sprzedała prawie 2,9 tys. mieszkań, co na polskim rynku jest wynikiem numer dwa (po Dom Development). W ostatnich latach kupiła też grunty w niemieckim Dreźnie. Spółka od 2015 r. notowana jest na GPW, a należący do rodziny Juroszków 83-procentowy pakiet jest wart obecnie 1,38 mld zł.

Jeszcze cenniejszym składnikiem majątku jest bukmacherski STS. Firmą, której inwestorem w przeszłości był brytyjski Stanleybet, od dziewięciu lat kieruje Mateusz Juroszek, pod którego sterami zbudowała ona bardzo silną pozycję w bukmacherce internetowej i zdystansowała konkurentów na krajowym rynku – jej udział w obrotach legalnej branży zbliża się do 50 proc. Całkowitą wartość majątku rodziny Juroszków „Forbes" szacował w ostatniej edycji rankingu 100 najbogatszych Polaków na 4,82 mld zł. Dało to w zestawieniu ósme miejsce – tuż za Rafałem Brzoską, a przed właścicielami Adamedu.