W ubiegłym tygodniu indeks S&P500 spadł o 6,0 proc., co oznaczało najgorszy pierwszy tydzień handlu na giełdzie nowojorskiej w historii. Jeszcze więcej, bo 7,4 proc., stracił tworzony przez bank Goldman Sachs indeks spółek, których przecenę najchętniej obstawiają traderzy. Na podstawie danych ośrodka Markit i agencji Bloomberg łatwo stwierdzić, kto grał na przecenę i tym samym się do niej walnie przyczynił. Rynkowemu załamaniu towarzyszyło utrzymywanie się proporcji krótkich pozycji na akcjach spółek z indeksu S&P500 na najwyższym poziomie od 4 lat.
- Wciąż żywa jest pamięć o sierpniowym załamaniu. Inwestorzy oczekują, że to samo może stać się teraz – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga John Manley, główny strateg rynku akcji w towarzystwie Wells Fargo Funds Management.
Od jesieni krótkie pozycje odpowiadają za co najmniej 3 proc. znajdujących się w wolnym obrocie akcji. Ich udział wzrósł w trzecim kwartale o połowę, w miarę jak giełda nowojorska pogrążała się w pierwszej korekcie w ciągu ostatnich 4 lat. Większość z grających na przecenę inwestorów najprawdopodobniej liczy niemałe zyski. Tworzony przez Goldman Sachs indeks najchętniej „skracanych” spółek spadł w ciągu pięciu miesięcy o około 30 proc. i znajduje się już najniżej od 2009 r. Z drugiej jednak strony w razie poprawy nastrojów pokrywanie krótkich pozycji mogłoby oznaczać zakupy akcji na kwotę 90 mld USD, w razie gdyby liczba "shortów" wróciła do długoterminowej średniej, szacują specjaliści banku Morgan Stanley.
Proporcja krótkich pozycji do akcji znajdujących się w wolnym obrocie dla spółek z indeksu S&P500. Źródło: Bloomberg.
